PILINHA: {__webCacheId=filmBasicInfo_pl_PL, __webCacheKey=510120}

Odgłosy robaków - zapiski mumii

The Sound of Insects – Record of a Mummy
6,9 1 836
ocen
6,9 10 1 1836
Odgłosy robaków zapiski mumii
powrót do forum filmu Odgłosy robaków - zapiski mumii

Moim zdaniem można ten film i jego ocenę, rozpatrywać w wielu aspektach.
1) Sama historia, 2) Postawa i wybór człowieka, którego to historia jest treścią, 3) Sposób nakręcenia, sposób prowadzenia opowieści, przebitki - impresje zdjęciowe, mające być uzupełnieniem odczytania zapisków, które bez zbędnej emfazy i roztrząsania powinno zając raptem 10 min.
Dla mnie wszystkie te aspekty są mierne: historia nieciekawa, z postawą człowieka w żaden sposób się nie utożsamiam (jego porównywanie się do jezusa, czy buddy, jest już szczytem pogubienia), a sposób nakręcenia w żaden sposób nie buduje dla mnie napięcia, jest nudny jak flaki z olejem.
Jeszcze słowo na temat postawy - jest ona dla mnie mocno niespójna, no bo z jednej strony pan sobie chciał umrzeć w ciszy i spokoju, z dala od społeczeństwa, które sabotuje, a z drugiej gdzieś jednak zapragnął, żeby jego los stał się medialny (pozostawienie notatek), a tym wpisuje się doskonale w mainstream - pomieszanie z poplątaniem, pogubiony biedak jakich wielu na tym świecie, któremu banda dekadentów wystawia pomnik w postaci filmu, dla mnie bzdura :)

ocenił(a) film na 1
buckley

zgadzam się z przedmówcą ..........................

ocenił(a) film na 4
buckley

Również popieram...
...................

Wniebowziety

niestety i mi się nie podobał. nie ma w tym tyle psychologii ile mogłoby być, raczej wiemy, że bohater po prostu jest obłąkany i pozwole sobie stwierdzić, że jego wiedza i poglądy są ograniczone, a niektóre beznadziejnie płytkie i głupie. mimo, że historia mnie zainteresowała- czyż nie chcemy się dowiedzieć dlaczego ktokolwiek zdecydował się na taką śmierć?( acz i tak się nie dowiadujemy). Może książka Shimady Masahiko "Wyrok śmierci na życzenie" lepiej przedstawia tą historię. Tak w ogóle, czytał ktoś?

XYZMaga

Przepraszam za masło maślane i oto fragment recenzji filmwebowskiej:" "Odgłosy robaków...", mimo ciekawej formy, nie wychodzą zbytnio poza rozważania z pamiętnika ogarniętego bólem istnienia nastolatka. "
Zgadzacie się?

buckley

Zgadzam się. Film tragiczny. Jedyny na jakim zasnąłem podczas tegorocznego LAFu. Nuda.

KABAN

W czterdziestym dniu agonii nieszczęśliwego, zawiedzionego życiem studenta, pomyślałem: no umrzyj w końcu ! Temat poważny, realizacja tandetna.

ocenił(a) film na 8
buckley

On sie nie porownywal do Jezusa czy Buddy sam powiedzial ze dlaeko mu do nich. Zwrocil tylko uwage na to ze wytrwal bez jedzenia tyle co oni a to roznica.
Druga sprawa , popełnił takie samobójstwo by nadać życiu sens , chciał umrzeć z dala od ludzi bo nie widział z normalnym światem związku nie miał pewnie zadnych przyjaciół , krewnych a jednak w głebi siebie chciał by go ktoś odlanazł bo chyba nikt nie chce być niezauważalnym cieniem.

spanky

Gdzie go miliście okazje oglądać?? Bo jak dla mnie to film widmo... a nie ukrywam, że chętnie bym obejrzała..

ocenił(a) film na 4
miya20

W lato puszczali go na canal+

ocenił(a) film na 8
miya20

Polecam kameralne niszowe kina.

spanky

Heh - jedyne kino w którym puszczali ciekawe i niekomercyjne filmy w moim mieście usunęli na rzecz Heliosa... a canal+ niestety nie mam... Pewnie za kilka miesięcy albo lat nie będzie już takim problemem go obejrzeć - poprostu cierpliwie poczekam ;)

miya20

naprawde sie nie "napalaj" bo niewarto;)

buckley

Tadeusz Sobolewski pisze:

"Odgłosy robaków" Petera Liechtiego - uznane przez Europejską Akademię Filmową za najlepszy dokument roku. Pomysł filmu jest makabryczny, ale efekt - mistyczny
(...)
Szwajcarski autor impresyjnych dokumentów proponuje nam wyprawę, która już w tytule zapowiada się makabrycznie. Mamy odtwarzać drogę samobójcy, tak jakby bez umierania nie dało się kontemplować świata? Trzeba spojrzenia umierającego, żeby zobaczyć zwykły las?


Piękny świat umarłego, Gazeta Wyborcza - Tadeusz Sobolewski, 2009-10-23
http://film.gazeta.pl/film/1,24464,7174231,Piekny_swiat_umarlego.html

ocenił(a) film na 4
against_g

Jak dla mnie za dużo w tym jakiegoś zbędnego patosu. Już sam punkt wyjścia - taka a nie inna śmierć to patetyczna idea. Nie lubię sztucznego egzaltowania - sama znam wielu ludzi, chorych psychicznie (mam na myśli depresje, nerwice natręctw itp.) , którzy też są samotni, ale nie wpadają na tak kuriozalne pomysły, jak ten głównego bohatera. Może i jest w tym jakaś głębia - przynajmniej ów samobójca starał się ją nadać - ale jak dla mnie to takie sztuczne i wymuszone... w czasach, gdy naprawdę można się zabić na wieeeele różnych sposobów, a tym sposobem w Europie w historii i nadal na świecie umierają i umierały miliony ludzi wbrew ich woli, to wg mnie trudno nie uznać tego za zbyt egzaltowane.
Poza tym, podobnie jak już ktoś wspomniał - obrazowanie, mające zapewne oddać wizualnie to co w pamiętniku w ogóle mnie nie przekonało i wydawało się równie "na siłę" jak w ogóle cała koncepcja głównego bohatera

ocenił(a) film na 8
buckley

Film zrobił na mnie kolosalne wrażenie. Sztucznej egzaltacji nie zauważyłam - materiał stanowiły przecież autentyczne zapiski, a nie widzimisię marnego scenopisarza. Uważam, że umarłym przysługuje prawo głosu, prawo do wytłumaczenia się. Wątpię, żeby protagonistą powodował pęd do sławy (litości!). Też kiedyś pisałam pamiętnik, nie dlatego, że marzyłam, by ktokolwiek go sfilmował, lecz aby zaznaczyć swą obecność w świecie. Dzienniki mają to do siebie, że są niespójne, nierówne, pełne sprzeczności. Kto powiedział, że tylko "jednostki wybitne" zasługują na wysłuchanie? Nie jestem w stanie utożsamić się z bohaterem, ale przecież nie o to chodzi. Bardzo żal mi tego człowieka, niezależnie od tego, czy miał umysłowość nastolatka, megalomianię czy po prostu "zwyczajnie" oszalał. Wycierpiał swoje. Poza tym dawno zjadły go robaczki. Nie pastwmy się nad nim dodatkowo po śmierci!

ocenił(a) film na 8
Blatta

Coś, co warto uściślić w kwestii tej "autentyczności": oczywiście, przyjmujemy, że materiał faktograficzny został poddany obróbce ze strony twórców. Ale obrana przez nich konwencja, stylizacja na dokument, ma tylko jeden cel: przydanie zapiskom prawdopodobieństwa. Wyznania bohatera mają wartość tak długo, jak długo wierzymy w ich prawdziwość, tak więc pewne niedociągnięcia literackie mogą być zabiegiem zamierzonym.

Blatta

Wydaje mi się, że strona wizualna dobrze podkreśla treść filmu. Mają to być ostatnie obrazy, które bohater widział w swoim życiu.
Jeśli dobrze pamiętam, cały proces "umierania" trwał około 60-ciu dni. Sześćdziesiąt dni spędzonych samotnie w jednym miejscu, przez człowieka, który nie został do tego wybrany przez żadną komisję w ramach eksperymentu, który potem można byłoby opisać i dać ludzkości jako pożywkę duchowo-intelektualną.
Po śmierci mojego ojca, dawno temu, znalazłem w jego szufladzie wiersze, których nikomu nie pokazał. Nawet nie wiedzieliśmy, że w ogóle je pisał. Trudno powiedzieć, po co ktoś, kto pragnie umrzeć w samotności, zabiera ze sobą notes i zapisuje własne myśli. Czasem jest to forma kontaktu ze sobą samym. Chęć podzielenia się sobą z kimś. Są ludzie, którzy obawiają się mówić o sobie innym. Kartka jest słuchaczem, który nas nie ocenia, jednocześnie stwarzając wrażenie, że wyrzuciliśmy coś z siebie.
Myślę, że film jest dobry taki, jaki jest. Nudny, monotonny, zbyt długi. Moim zdaniem sa to środki, dzięki któym bardziej odzwierciedla on sytuację bohatera.
Amatorom zaglądania za kurtynę męczeńskiej smierci bez uszczerbku na zdrowiu nie przyniesie satysfakcji. Zresztą chyba nic nie przyniesie.

buckley

... ten film jest trochę jak dzieło Nietzschego - dla wszystkich i dla nikogo... Jeśli zaś chodzi o "braki warsztatowe" wymienione przez ciebie (nużący styl, niespójności itp.) to właśnie one zwiększają realizm całej historii, mamy tu bowiem do czynienia z chaotycznym (a co za tym idzie - czysto ludzkim) strumieniem świadomości człowieka w agonii. Nie należy oczekiwać od niego żelaznej logiki i konsekwencji w myślach i działaniu - w tej sytuacji tracą one bowiem na znaczeniu... Zaś nuda... No cóż, życie większości z nas jest po prostu nudne i powtarzalne, dlaczego więc nasza śmierć miałaby być inna...
Ten film to swoista proza umierania odarta z wszelkiej poezji tejże... W każdym razie wart polecenia tym, którzy starają się rozumieć a nie oceniać...

użytkownik usunięty
buckley

Kolego, jeżeli twoja ocena dla "Mrocznego Rycerza" czy "Avatara" sięga 10 to zastanawiam się skąd taki kinoman wygrzebał Odgłosy owadów... Film głęboko filozoficzny który przedstawia ogólny plan bezsensu i chaosu rządzącego wszechświatem. Zrozumienie filmu wymaga wiedzy filozoficznej... Której jak widać niektórym brakuje

ocenił(a) film na 8

Również mnie to pytanie niezmiernie to nurtuje i może to egoistyczne podejście ale po przeczytaniu powyższej wypowiedzi wolałabym jednak żeby go nie wygrzebał ;)

użytkownik usunięty
buckley

do autora:

. historia nieciekawa - na szczęście ci, którzy potrafią mają swoje w tym temacie zdanie

. samobójca nie porównuje się definitywnie z Jezusem czy Buddą, podkreśla wręcz, że nie ma na tyle siły duchowej co oni, by po 40 dniach postu wstać i zacząć żyć dalej, nauczając innych mądrości wyniesionych z wielotygodniowej głodówki, medytacji i oczyszczenia.

. to nie miał być w zamyśle reżysera (wedle opisów dostępnych w internecie) i szczęśliwie niektórych widzów, film dążący do budowania taniego napięcia. napięcie miało zapewne rodzić się subiektywnie u każdego widza w różnym stopniu. ten film to "anatomia" śmierci poprzez samobójstwo. wiwisekcja poprzez konsekwentne i precyzyjne odczytywanie notatek znalezionych w lesie, czyli de facto stanu umysłu samobójcy. kto potrafi się wczuć w sytuację samobójcy, dojrzał do empatii a nie wertowania filmu powierzchownie, na pewno nie przechodzi obok tego filmu obojętnie. kto nie potrafi po prostu szuka gdzie indziej. moim skromnym zdaniem, płycej.

. nie sądzę, że samobójca szukał sensacji. umieranie z własnej woli to nie jest moim zdaniem łatwa rzecz. na pewno cierpiał a wówczas trudno oceniać taką postawę tylko dwu barwnie. nikt normalny nie szuka sensacji zabijając się. a z drugiej strony chcąc się zabić nie znajduje tyle siły i trzeźwości intelektualnej ile bohater. zupełnie zdajesz się nie zauważać głębi przemyśleń, do których dochodzi stając w obliczu śmierci. taka historia miała miejsce i to jest najważniejsze. a nie dziecinne ucinanie faktu poprzez stwierdzenie, że to bzdura. jeżeli byłaby to bzdura to nie miałaby miejsca. ty pewnie jesteś silną osobowością i nie masz absolutnie słabych stron. mówienie o śmierci, że jest bzdurą, do tego w przypadku dokumentu, pokazuje jak niedojrzałym jest jeszcze widz.

i ostatnie, nie chciałbym cie mieć za przyjaciela ani druha życiowych doli i niedoli. usiłujesz kreować siebie jako kogoś silnego i niewrażliwego na słabości. a to najczęściej podświadomość słabego człowieka, do którego trzeba mieć sporą rezerwę i uwagę.

osobiście jestem pod wrażeniem tego filmu. przy odpowiednim podejściu i empatii można doznać uderzających ale zarazem oczyszczających refleksji. do tego znakomite obrazy, zdjęcia. jedyna i zarazem udana interpretacja wydarzenia, które miało miejsce ze strony reżysera.

użytkownik usunięty

mam na myśli udane zdjęcia jako jedyną nie wychodzącą poza konieczność interpretację historii samobójcy w wykonaniu reżysera

ocenił(a) film na 8

nic dodać nic ująć

zawiej2_2

większość odpowiedzi jest po prostu poniżej pasa, wystraszyliście się umierania, samej idei, takiej możliwości i dlatego tak negatywnie większość podeszła do tego filmu, no cóż, jest to kino graniczne jak ktoś zauważył:)

ocenił(a) film na 9
mariouszek

Film naprawdę wart obejrzenia. Zastanawia mnie tak niska ocena, chyba wielu z oceniających nic z niego nie "złapało" .

ocenił(a) film na 1

Charakterystyczne, przykre.. i małe tu i w wielu innych wątkach jest to, jak Ci, którzy oceniają przedmiot pozytywnie roszczą sobie wyłączność ostatecznego i prawidłowego rozumienia go, przypisując jednocześnie tym, którym "się nie podobało" brak zrozumienia tematu - ot wyrocznia przemawia, bo doznała poznania sedna wszechrzeczy i praw uniwersalnych. Nie godzę się z tym :)
Rzeczy ostateczne, graniczne, dużo lepiej rozważa mi się przy Pornography - The Cure, obrazach Beksińskiego, Psychologu w obozie koncentracyjnym - Frankla, a filmowo choćby Six Feet Under.
Jeśli chodzi o wątek niezmieszczenia się w konwencji społeczeństwa i próbę ucieczki z niego przez bohatera, dużo bardziej przekonuje mnie Into the Wild.
Przedostatni akapit o usiłowaniu kreowania się na kogoś tam, jest tak kuriozalny, że nie wiem, czy bardziej bolesny, czy komiczny w swej chybionej nadinterpretacji.
Por fin.. podtrzymuję zdanie na temat omawianego filmu, sądząc, że zrozumiałem.. choć zastanawiając się, czy było w nim aż tak dużo do rozumienia.. a jeśli, to chciałbym pozostać przy prawie rozumienia go, czucia i filtrowania w swej własnej konwencji estetyczno-światopoglądowej = nie podobało mi się ani trochę.
Pozdrawiam wszystkich uprzejmie, namawiając do szanowania poglądów.. ale też osób je głoszących - odmiennych, niż Wasze - bo teorie o tym, że ktoś nie zrozumiał, godzą już w osobę, a nie tylko jej pogląd :)

użytkownik usunięty
buckley

Ja szanuję Twoje poglądy, natomiast próbowałem uargumentować ich powierzchowność.

Już pierwsze stwierdzenie, że historia przedstawiona w filmie (i w realu) jest nieciekawa, jest wg mnie albo mocno prowokacyjna albo mocno nie przemyślana. Bo nie o ciekawość tu chodzi wg mnie lecz o dramatyczność. Naprawdę brzmisz jakby przystawienie naładowanego pistoletu do Twojej głowy, czy widmo uduszenia przez utopienie czy jakakolwiek sytuacja zagrożenia życia nie robiła na Tobie wrażenia. Resztę wypunktowałem powyżej.

Co do Into The Wild, trudno żeby wszyscy odludkowie szli tą samą drogą co Chris McCandle. Bardzo czarno biała insynuacja. Świat jest różnorodny i dobrze byłoby to zrozumieć, niezależnie od tego czy ktoś może brzmieć dla Ciebie jak wyrocznia czy nie.


ocenił(a) film na 1

Stwierdzeniem: "Świat jest różnorodny i dobrze byłoby to zrozumieć" dotknąłeś sedna sprawy. Tylko właśnie w związku z tym nie rozumiem prób nawracania mnie na wyznawanie "jedynej słusznej prawdy" na temat "Odgłosów.." bo taka nie istnieje.

Teraz trochę klaryfikacji:
"Naprawdę brzmisz jakby przystawienie naładowanego pistoletu do Twojej głowy, czy widmo uduszenia przez utopienie czy jakakolwiek sytuacja zagrożenia życia nie robiła na Tobie wrażenia"
W którym miejscu? Czy to nie wyłącznie Twoja projekcja? Nigdzie czegoś takiego nie stwierdziłem, co więcej, scena z wspominanego już SFU, gdzie Dave Fisher z pistoletem w ustach i oblany benzyną, jest terroryzowany przez świra, napawa mnie przerażeniem - a tylko w związku w ograniczoną ilością czasu i brakiem poczucia konieczności udowadniania, zakończę na tym przykładzie..

"Co do Into The Wild, trudno żeby wszyscy odludkowie szli tą samą drogą co Chris McCandle. Bardzo czarno biała insynuacja."
Jaka insynuacja? Napisałem tylko (wywołany wcześniej do tablicy, jako niewrażliwy uniwersalnie na los człowieka, który nie potrafi znaleźć swego miejsca w społeczeństwie), że coś mnie przekonuje bardziej, że są tego typu historie, które robią na mnie wrażenie. Skąd te rozbudowane, nietrafione nadinterpretacje? Konwencja, historia człowieka, przedstawienie jego dylematów w ITW najprawdopodobniej mi odpowiadają. Beż żadnych insynuacji. Paranoja jakaś. Koniec. Kropka.

Dalej:

Wracając do mojej pierwszej wypowiedzi i wątku postawy oraz wyboru bohatera historii - ni w ząb jej nie rozumiem, nie rozumiem jej nie rozumem, nie rozumiem jej kryteriami - i to jest jedyna rzecz, która podlega tu dla mnie rozumieniu.. bardziej rozumnych uprzejmie proszę w związku z tym o wyjaśnienie mi - jaka jest domniemana motywacja bohatera do czynu, jaką wartość miało jego działanie dla ludzkości, czego ją nauczyło, jakiego sensu nadało, jakiej nadziei, czego możemy się od niego nauczyć, czego uniwersalnego dowiedzieć.. o jego kondycji, o kondycji społeczeństwa?
Jak w tym całym kontekście prostego odejścia w ciszy i wyobcowaniu rozumieć czynione zapiski?
I ja rzecz jasna sam mogę sobie próbować na te pytania odpowiedzieć... tyle, że ponoć pytania oświecają bardziej, niż odpowiedzi.. :)
Nie porównuje się do Buddy i Chrystusa? Moim zdaniem, pisząc, że się z nimi nie równa.. właśnie to czyni :)

Dla mnie, nawet oprawa muzyczna w postaci III Symfonii Góreckiego, nie uratowała by tematu.. a w wielu innych miejscach zapłaczę, nawet gdy ona nie jest ścieżką :)

Pozdrawiam

użytkownik usunięty
buckley

Nie nawracam Cię. Po prostu nie rozumiem jak można być tak podejrzliwym wobec tak ekstremalnej a zarazem prostej historii. Zarzucać człowiekowi, który umarł na odludziu, zmierzył się z własną śmiercią, chęć zdobywania medialnego poklasku. Przecież nawet jego ciało i zapiski nie zostały znalezione w świetle reflektorów tylko w zwykłych okolicznościach. ?

Czy potrafisz wczuć się w sytuację samobójcy? Stanąłeś kiedyś w jakiejkolwiek, realnej sytuacji zagrożenia własnego życia (stąd dygresja o przystawieniu pistoletu itd.)? Chyba nie, skoro zarzuciłeś "bohaterowi" chęć zdobycia poklasku poprzez pozostawienie zapisków, a zupełnie zignorowałeś fakt, że umarł w samotności a jego ciało i zapiski nie zostały odnalezione w jakichś spektakularnych, medialnych okolicznościach. Czy podważasz fakt, potrzeby zapisania myśli i wyrażenia siebie przez kogoś kto znalazł się w ekstremalnej dla siebie sytuacji? Ludzie zawsze w istotnych mniej lub bardziej momentach wyrażali siebie w jakiś sposób. To naturalne. Tym bardziej kiedy żegnasz się ze swoim życiem.

Syn Beksińskiego popełnił samobójstwo dając temu wyraz nie tylko w swojej ostatniej trójkowej audycji. Ojciec po fakcie stwierdził, że rozumie motywację Tomka, który na ziemi nie widział już po prostu dla siebie miejsca. Potrafisz tak dogłębnie, beznamiętnie spojrzeć na rzeczywistość? A jednocześnie dostrzec poprzez jej przemijalność, marność, nietrwałość, dynamiczność jej piękno i zjawiskowość? Tomasz Beksiński i bohater Zapisków, podobnie jak Budda i Chrystus widzieli obie strony medalu, bo widać to w ich tekstach i wypowiedziach. Tylko, że im zabrakło prawdopodobnie motywacji, by dalej żyć z tym faktem. By jakoś rozwinąć swoje przemyślenia i wnioski na temat życia. Nie nam to jednak oceniać. Życie toczy się dalej, niemniej do poznawania takich historii nadal mamy prawo i trzeba być wdzięcznym, że można czerpać z tego typu doświadczeń innych ludzi.

Bohater zapisków wiedział, że mimo zbliżonych przemyśleń na temat życia, jak Chrystus czy Budda, nie jest w stanie kontynuować życia i zrobić ze swojej wiedzy pożytku dla innych. Dlatego nie śmie się do nich porównywać.

ocenił(a) film na 1

Twój ton natarczywych pytań, sugerujących odpowiedź, to że sam częściowo udzielasz na nie odpowiedzi, to że dorabiasz interpretacje moim wypowiedziom, zaczyna być męczące. Nie do końca też rozumiem, co miałyby udowodnić odpowiedzi na nie, jaką tezę? Jeśli odpowiedź miałaby być twierdząca, to równorzędnie znaczy, że "Odgłosy.." to dobry film???

Krótko:
- Czy potrafisz wczuć się w sytuację samobójcy? - Potrafię.
- Stanąłeś kiedyś w jakiejkolwiek, realnej sytuacji zagrożenia własnego życia (stąd dygresja o przystawieniu pistoletu itd.)? - Nie stanąłem. I nie widzę żadnego związku z historią w filmie.. gościowi nikt nie przystawiał pistoletu do głowy - sam, nieprzymuszony wybrał się ma pustkowie, żeby napawać się swoim umieraniem.
- Czy podważasz fakt, potrzeby zapisania myśli i wyrażenia siebie przez kogoś kto znalazł się w ekstremalnej dla siebie sytuacji? - Nie podważam.. tyle, że nasz bohater nie został w takiej sytuacji postawiony, on ją sam wybrał.

Ciekawe, że piszesz o Tomku Beksiński.. Poznałem go 15 grudnia 1999 roku, na koncercie Hammila, parę dni przed pamiętną Wigilią.. tylko zupełnie nie rozumiem zestawienia jednego z drugim. Tomek cierpiał za życia, szukał sensu, walczył z rozgoryczeniem.. i w swych felietonach temu daje ujście, doskonale rozumiem jego postawę i motywy działania. Tylko on rozprawiał się z samym życiem i tym, co go w nim przerosło, a nie z wyekstrahowanym z niego procesem umierania i jego analizą dzień po dniu - tak jak to w filmie czyni nasz bohater.. I w związku z tym, mamy do czynienia z zupełnie różnymi przypadkami.. ale Ty najwyraźniej tej nawet ani trochę niesubtelnej, a oczywistej różnicy nie dostrzegasz.
I skończ już z tym kuriozalnym, mentorskim stylem, przyjmij, że można być wrażliwym, oczytanym, osłuchanym, rozważającym kwestie życia i śmierci, empatycznym, obeznanym z nurtami filozoficznymi, psychologicznymi i nadal.. oceniać film na "1" - przy czym, nie wynika to, jak chciałbyś w swoim ciasnym świecie uprościć, z faktu niezrozumienia, czy jakiegokolwiek rodzaju deficytów - nie przyszło do Ciebie, że może to Ty czegoś nie rozumiesz..............???

użytkownik usunięty
buckley

Jeżeli uważasz, że ten człowiek napawał się umieraniem i postawił się w takiej sytuacji dla rozgłosu, to czytanie i odpowiadanie na Twoje słowa nie ma ABSOLUTNEGO sensu.

ocenił(a) film na 1

Na szczęście nie Ty decydujesz o tym, co ma sens :)
Te tanie manipulacyjne składnie: "jeśli coś, to coś tam", zachowaj na czas niedzielnego obiadku.
Wyraźnie widać, jak już nie wiesz, czego się uczepić pazurkami, żeby dowodzić swych racji.
Cienki jesteś, na miarę siły swojej argumentacji o mocy niszczycielskiej myszy pierdzącej w szkatule
z klejnotami - cieńszy jeszcze od filmu..

użytkownik usunięty
buckley

Proszę daruj sobie odwołania do tego, co jest kuriozalne, do swojego oczytania, osłuchania, empatii, nurtów filozoficznych i innych cudeniek, które tam masz w swojej kolekcji jednocześnie obok Mrocznego Rycerza i Beksińskiego, , skoro czepiasz się od samego początku spraw, których w tym filmie po prostu nie ma. I nie wysilaj się więcej ze swoimi atakami na czyjąkolwiek erudycję czy kuriozalny, mentorski styl. Bo to jest mnie złe od Twojej erudycji, która zakrywa po prostu jedno wielkie pozerstwo.

I naucz się prowadzić dyskusje, nawet z niedouczonymi i ograniczonymi jak ja, zamiast atakować i przeczyć samemu sobie.

Bez odbioru

ocenił(a) film na 8
buckley

Co tu dużo gadać , buckley, nic nie skumałeś.

ocenił(a) film na 1
kanbus

:)

ocenił(a) film na 10
buckley

cześć
mam pytanie:
Czy kiedykolwiek próbowałeś popełnić samobójstwo?
pozdrawiam

ocenił(a) film na 10
buckley

Widziałam ten film na Ińskim Lecie Filmowym i muszę powiedzieć, że zrobił na widowni (na mnie też) ogromne wrażenie. Jeszcze nigdy nie widziałam, żeby ludzie siedzieli na napisach w sali kinowej. Napisy się skończyły, obsługa zapaliła światło, ludzie siedzieli. Dopiero ktoś z obsługi powiedział, że rozumie reakcje, ale zaczyna się następny seans i proszą o opuszczenie sali.

buckley

Muszę przyznać, że tak nietrafionej interpretacji już dawno nie czytałem. Czy ty wiesz człowieku o czym był ten film? Czy zdajesz sobie sprawę z tego, że śmierć i umieranie to nie bajka? Czy dochodzi do ciebie, że sam kiedyś umrzesz i równie kurczowo będziesz się trzymał życia? Czy nie przyszło ci do głowy, że film o umieraniu i śmierci nie musi stosować się do logiki życia i wszystkiego, co się z nim wiąże, również logiki tworzenia filmów?

ocenił(a) film na 1
Valis_fw

1. To nie interpretacja, to ocena.
2. Zdaję sobie sprawę.
3. Mam wrażenie, że Ty nie zrozumiałeś na jotę tego, co ja napisałem - w głównym i pozostałych postach - zakładam, że nie zadałeś sobie trudu, żeby przeczytać dokładnie.
4. Nie chce mi się polemizować z czyimś urażonym tupetem, z ludźmi, którzy z powodu tego, że ktoś ma swoją ocenę, odmienną od ich, czują się obrażeni, zawiedzeni, a z tego powodu stają się napastliwi i z pozycji wyższości doskonale rozumiejących jedyną i świętą prawdę, każdego o zdaniu odmiennym, będą stygmatyzować sformułowaniami o niezrozumieniu. Małe dziewczynki na forum True Blood też tak robią
5. Abstrahując od tematu filmu, bo nie o tym on był - nie fascynuje mnie umieranie - nie uważam, że jest w nim wiele godnego. Nie mam ochoty na introspekcje i ekshibicjonizm, nie znasz mnie, nie wiesz kim jestem - uczestniczyłem przy umieraniu innych, powiem tylko tyle. Uważam, że cywilizacja zachodnioeuropejska jest pogubiona w swym ubóstwieniu tematu umierania, tematu przyciężkawego w kinie europejskim. Pogubiona w pławieniu się w nim, ale bez jakiejkolwiek dozy odsłaniania tabu, oswajania, uczenia przyswajania tematu. Pogubiona w tematyce depresyjno - melancholijnej - za dobrze nam w tej europie, przygniata nas dobrobyt, żyjąc w afryce, czy ameryce południowej, nie znaleźlibyśmy czasu na te dyrdymały - mówiąc dosadnie, jesteśmy gorsi, żyjąc w przeświadczeniu bycia lepszym, obcując z tzw wyższą kulturą. Na to wszystko nakładają się pogubieni ludzie, którzy odbierając owe produkcje i dobrze je oceniając mienią się w swych oczach głęboko wrażliwymi - to listek figowy braku pomysłu na własne życie, braku poczucia humoru i umiejętności radowania się tym, co jest - i tak, to jest tak proste, niczego więcej w tym nie ma. A na śmierć przyjdzie czas - oby za wiele wiele lat, w spełnieniu i spokoju - choćby nawet tak słodko, jak w finale Six Feet Under.
7. A pytanie tego bałwana odnośnie samobójstwa to już jakieś kuriozum wariacji na temat: popatrzcie jaki jestem wrażliwy, życie mnie przygniata.

Pozdrawiam Trole.

buckley

Nieładnie że nazywasz trolami ludzi, którzy się z tobą nie zgadzają. Nieładne to i niekonsekwentne ze strony kogoś, kto wciąż uprasza się o prawo do własnej subiektywnej interpretacji, czy też jak wolisz - oceny. Użyłem słowa ''interpretacja'' bo ''ocena'' kojarzy mi się z czymś ostatecznym. Posty twoje jak i innych użytkowników przeczytałem i pozwoliłem sobie z niektórych wyciągnąć jak mi się wydaje esencję twoich przemyśleń. Możliwe, że będziesz oponował, że to zdania wyrwane z kontekstu, dlatego starałem się wybrać tylko te najistotniejsze, do których zresztą już się tutaj odniesiono, zakładam zatem, że moja ich interpretacja nie wniesie do tematu zbyt wiele.

1. '' uprzejmie proszę w związku z tym o wyjaśnienie mi - jaka jest domniemana motywacja bohatera do czynu, jaką wartość miało jego działanie dla ludzkości, czego ją nauczyło, jakiego sensu nadało, jakiej nadziei, czego możemy się od niego nauczyć, czego uniwersalnego dowiedzieć.. o jego kondycji, o kondycji społeczeństwa?''

- to są zasadniczo bardzo ważne pytania i dobrze że padły. Każdy na nie musi sobie odpowiedzieć osobiście. Według mnie motywacja do zagłodzenia się na śmierć jest podobna do motywacji większości, jeśli nie wszystkich samobójców. Mianowicie ich motywacją jest brak motywacji do życia. Schopenhauer powiedział kiedyś, że ludzie nie zabijają się dlatego że pragną śmierci, ale dlatego, że nie potrafią już żyć w dotychczasowej formie. Jeśli szukasz innych motywacji to raczej sobie daruj. Jestem absolutnie pewny, że nikt w dotychczasowej historii nie zabił się dla zabawy. Wartością samobójstwa dla ludzkości może być na przykład zwykła przestroga, aby żyć lepiej i tego też powinno ono nas uczyć. Nadziei w samobójstwie raczej nie ma co szukać, a sens może być różnie definiowany. Sensem samobójstwa może być prosta ucieczka przed cierpieniem. Akurat o kondycji człowieka na przykładzie samobójstwa możemy dowiedzieć się bardzo dużo np. w Stanach ktoś popełnia samobójstwo co 13 minut, ostatnio notuje się tam 1 milion prób samobójczych rocznie, mężczyźni popełniają samobójstwo 4 razy częściej od kobiet itd. To wszystko coś oznacza.

2. ''Jak w tym całym kontekście prostego odejścia w ciszy i wyobcowaniu rozumieć czynione zapiski?''

Całkiem zwyczajnie. Ludzie czasami piszą pamiętniki i robią to również czasami tylko dla siebie. Podejrzewam że nasz protagonista robił to też między innymi ze zwykłych nudów.

3. ''Nie porównuje się do Buddy i Chrystusa? Moim zdaniem, pisząc, że się z nimi nie równa.. właśnie to czyni :)''

Choć pewnie był to żart to moim zdaniem mówi on co nieco o twoim sposobie interpretowania zastanych obserwacji. Oczywiście masz do niego prawo, ale to trochę takie obracanie kota ogonem.

4. ''gościowi nikt nie przystawiał pistoletu do głowy - sam, nieprzymuszony wybrał się ma pustkowie, żeby napawać się swoim umieraniem.''

Uderzyły mnie w wypowiedziach tego typu (bo niestety jak sam wiesz jest ich więcej) po pierwsze brak wiedzy choćby z zakresu psychologii, a po drugie całkowity brak umiejętności empatii. Być może nie masz za dobrze rozwiniętych neuronów lustrzanych. To żart oczywiście :). Co do pistoletu to czy jesteś pewny, że nie miał go przystawionego do głowy? Nie mówię oczywiście dosłownie. Ale przecież nie trzeba jakiejś wielce rozwiniętej wyobraźni, żeby móc za pistolet podstawić dowolną osobistą tragedię.

5. ''nasz bohater nie został w takiej sytuacji postawiony, on ją sam wybrał.''

Skąd wiesz, że nie został do niej zmuszony przez los? Czy wydaje ci się, że nie można pod wpływem impulsu wyskoczyć z okna? Czy jesteś pewny, że impuls mieści się w zakresie wolnej woli, czy też świadomości? Chcę tylko przypomnieć, że w tych kwestiach nadal panują spory rozpatrywane w spektrum różnych dziedzin od neuropsychologii do fizyki kwantowej.

Nie zgodzę się z tobą, że cywilizacja zachodnioeuropejska jest pogubiona w ubóstwieniu tematu umierania. Ja widzę to dokładnie odwrotnie tzn. od stu a może i więcej lat temat śmierci i umierania jest u nas nadal tematem tabu, a cała ta kultura pop ze swoją miłością do wszelkiego rodzaju płycizny jest jedynie tego dowodem. Być może właśnie dlatego niezbyt dogłębnie zinterpretowałeś ten film. Nie wiem, nie znam cię, ale być może otumaniony popkulturą przestałeś widzieć pewne sprawy bez jej filtrów. Widzisz dla ciebie temat śmierci to dyrdymały. Zupełnie umknął ci fakt, że na kontemplację śmierci mogą pozwolić sobie tylko społeczeństwa rozwinięte, takie który już nie walczą o to, żeby nie umrzeć z głodu, ale walczą o nadanie sensu swojemu życiu, a każda próba zdefiniowania sensu życia bez świadomości śmierci jest z góry skazana na przegranie. Popkultura do tego dąży, ale tak naprawdę wciąż ślizga się po powierzchni.



ocenił(a) film na 1
Valis_fw

No popatrz - zmusiłem Cię do wysiłku. Bardzo się cieszę, bo w tym wątku, to jedna z nielicznych wypowiedzi pozytywnych, która jest konstruktywna i odnosi się do przedmiotu, a nie atakuje oceniającego w inny sposób. Brawo - zupełnie bez ironii!
Teraz - może nieco chaotycznie - spróbuję odnieść się do reszty:

1. Ocena to: "nie podobało mi się Amour" vs Interpretacja to: "zakończenie Amour odbieram jako upadek w demencję głównego bohatera"
2. Ad1. Cały czas nie ma odpowiedzi na moje pytanie o przyczynę - zgodnie z tym, co wyżej pisze XYZMaga: "czyż nie chcemy się dowiedzieć dlaczego ktokolwiek zdecydował się na taką śmierć?" - owszem, ja chciałbym - sam ekstrakt procesu umierania nie jest dla mnie kontemplowaniem śmierci - do tego jeszcze później się odniosę. Dodatkowo - pominąłeś wątek samobójców - wołaczy o pomoc - ale mnie domyślanie się w tym wypadku nie interesuje, bo film nie rzuca żadnych kotwic

3. Ad2. Być może.. być może - jak napisał(a) evannell kartka była dobrym słuchaczem, a może był to po prostu człowiek mocno pogubiony, być może jego motywacja była jeszcze bardziej powszechna - chcący mieć swoich 5 medialnych minut.. ale znów - mnie domyślanie się w tym wypadku nie interesuje, bo film nie rzuca żadnych kotwic :)

4. Ad4. Nie jestem pewien.. ale - mnie domyślanie się w tym wypadku nie interesuje, bo film nie rzuca żadnych kotwic!!!
5. Ad5 Nie wiem.. ale - mnie domyślanie się w tym wypadku nie interesuje, bo film nie rzuca żadnych kotwic
6. Zbierając 4 ostatnie punkty możemy wydaje mi się wysnuć dość oczywistą konkluzję - film nie pobudza do refleksji.. dopiero dyskusja wywołana krytyką pobudza interpretacje - czy słuszne - jak to z interpretacjami bywa - nie do ustalenia. I teraz powracam do tego, co wyżej - z wymienionych przyczyn, nie widzę tu miejsca na kontemplację.
7. Temat śmierci to dla mnie nie dyrdymały - w żadnym miejscu tak nie stwierdziłem. Napisałem, że nie fascynuje mnie umieranie i nie widzę w nim niczego godnego - różnica wydaje mi się, że znów jasne - jest biegunowa.
8. Reszty (niezbyt dogłębne zinterpretowanie - jakby zawsze było co interpretować, albo jakby wystarczająco głęboka interpretacja z klucza miała się wiązać z pozytywną oceną - choć podkreśliłem, że oceniłem, a później stawiałem pytania) nie chce mi się prostować.
9. Wracam do lektury 'Swiata na rozdrozu' - do czego i innych serdecznie namawiam - bo to o prawdziwych, a nie urojonych, wyzwaniach, przed jakimi stoi każdy z nas, jak i cała ludzka cywilizacyjna brać.

A teraz

buckley

Nie wiem po co ci te wszystkie kotwice. Być może zamiarem reżysera nie było rzucanie żadnych kotwic. Czy podobają ci się filmy gdzie wszystko jest wyłożone na talerzu, gdzie nie ma miejsca na twoje domniemania. Być może tobie się podobają, ja lubię jednak jak jakaś tajemnica jest. Inna sprawą jest to, że nie wiemy czy sam reżyser wiedział coś o historii samobójcy, być może ostały się tylko notatki.
Mówiąc o refleksji to trochę mnie dziwi twoja postawa, choć mnie już nic nie dziwi. Zakładając, że tematem filmu jest umieranie to jeśli temat jako taki nie pobudza do refleksji, to co pobudza? Seksualne podboje chłopaków z American Pie? Ilość złota z rezerw federalnych w Szklanej pułapce? A może szczęki w Szczękach? Ciekawi mnie to. Nie rozumiem też jak brak twoich kotwic przekłada się na brak refleksji. Przecież przeważnie jest tak, że pobudza do nich brak dosłowności.
Co do umierania, to mnie ono również nie fascynuje. Far from it. Ono mnie przeraża. Dla mnie ten film był właśnie przerażający, a najbardziej przerażające było podejście człowieka do własnej śmierci. On o niej opowiadał prawie jakby go w ogóle nie dotyczyła. Tutaj rodzi się pytanie - co takiego musiało się stać, żeby ktoś miał do niej właśnie takie podejście. Jak to możliwe, że zwykły śmiertelnik z instynktem przetrwania potrafi pokonać ten instynkt. Mówił o Buddzie. Już wiem, że się nie zgodzisz, ale dla mnie był prawie jak Budda. Oczywiście tylko w tym aspekcie, bo w innych nie był. Jeśli to wszystko nie pobudza do refleksji to ja wysiadam.

Co do urojonych wyzwań, to proszę podejdź sobie na wydział onkologii i zapytaj lekarzy czy znają jakieś lepsze wyzwanie niż walka z rakiem.

ocenił(a) film na 1
Valis_fw

Wiesz co, nie widzę sensu kolejny raz odpowiadać na Twoje pytania - a może sens jakiś by był, tylko szkoda czasu. To do niczego nie zmierza, bo Ty i tak nie chcesz dokładnie przeczytać tego, co piszę, chwilę się na tym pochylić i zrozumieć (nie mówię już o tak wymagającej rzeczy, jak zaakceptowanie możliwości posiadania) mojego punktu widzenia.

To nie jest komunikacja, w tym nie ma empatii (na temat której coś tam wcześniej teoretyzowałeś). To, co robisz odbieram, jako próbę wdrukowywania, wpychania mi na siłę do głowy pozbawioną finezji łopatą Twojego punktu widzenia, jako jedynego słusznego. Masz z góry gotową odpowiedź i kolejną, nie do końca związaną z przedmiotem dyskusji serię pytań - przy czym ja Cię o nie prosiłem i nie szczególnie poczuwam się do obrony swojego zdania - ono po prostu jest i broni się już samo - czytający uważnie cały wątek wyraźnie to widzą. Ty miej sobie swoje, ja Cię nie nakłaniam do jego zmiany pod wpływem mojej oceny :) ja tylko odpowiadam na zadawane tu pytania z pozycji wywołanego do tablicy - ale już basta :)

Komiczne jest dla mnie tylko zawsze w tego typu sytuacjach, jak adwersarz mieniąc się osobą inteligentną i otwartą, z zacietrzewieniem wpada w rolę uzurpatora do posiadania na wyłączność racji ostatecznej - używając przy tym słabo dobranych porównań, insynuacji, frazesów oraz kiepskich argumentów - w ten sposób stając się w rzeczywistości przeciwnieństwem swego o sobie mniemania :) a świat zdań i opinii jest przecież przebogaty.. my w nim jedynie głosem w dyskusji - w której nie ma racji, a tylko punkty widzenia.

buckley

No i dobrze, są tylko punkty widzenia. Żyj sobie dalej w płytkim świecie popkultury.
Cześć.

ocenił(a) film na 1
Valis_fw

I oddalił się pozostawiając po sobie pop-ierdujące echo odgłosu przekłutego balonu.. do swej owianą mgłą heroicznej samotności niezrozumienia krainy wysokiej.. o pardon - głębokiej kultury.. pop

buckley

A jednak chce ci się jeszcze pisać. W nauce jest taka zasada, że teoria pozostaje teorią dopóki eksperymenty jej nie potwierdzą, wtedy teoria staje się faktem,. Ja mam ciągle wrażenie że walczysz z faktami a przyparty do muru uciekasz w pseudointelektualny bełkot, który nie ma żadnego związku z logiką, bo 2 plus 2 jest 4, nie 5 ani 6 jak ciągle starasz się to udowodnić. Wypomniało ci to już tutaj kilku rozmówców, a ty nadal pozostajesz głuchy jak pień. Są pewne granice interpretacji i ty je przekroczyłeś. Starałem ci się to udowodnić delikatnie, ale najwyraźniej nie dociera. Tutaj już nie ma mowy o interpretacji, dyskusji czy ocenie. Dyskutować możemy tylko o tym, czy film był zrobiony dobrze, czy źle, ale nie na tematy, które tu zostały poruszone.

Twoja interpretacja filmu to - film ten to tania i marna prowokacja na temat bliżej nieznanego nieudacznika udającego Jezusa, który tuż przed spotkaniem ze świętym Piotrem pragnie mieć swoje medialne 5 minut dlatego pisze pamiętnik.

Wybacz, ale twoje postrzeganie rzeczywistości jest najwyraźniej nie tylko spaczone ale i najzwyczajniej w świecie głupie. Życzę oprzytomnienia z otumanionego stanu błogiej nieświadomości.

ocenił(a) film na 1
Valis_fw

Wybaczone.. moja Ty pseudo-psycho-uświadomiona wyrocznio :) - cieszę się, że eksperyment Ci się powiódł, cieszę się również, że spełniasz niezwykle ważną funkcję społeczną (przy okazji pewnie całkiem skutecznie można sobie tym zrobić dobrze na którejś drabince piramidy Masłowa :) ) i tak walecznie dbasz również o moje uświadomienie i pozbawienie mnie błogości - w przeciwieństwie do Ciebie, użyję empatii, a nie poddam się projekcji: jesteś nieszczęśliwy i chcesz, żebym dotrzymał Ci w tym towarzystwa, a moja konsekwentna odmowa sprawia, że prócz tego, jesteś dodatkowo samotny - to boli - przez to jesteś jeszcze bardziej nieszczęśliwy, to z kolei sprawia, że czujesz się odrzucony i masz ochotę ugryźć ? :) )

Kanony nie istnieją. O przekraczaniu granic interpretacji i obszarze dyskusji decyduje otwartość głowy i możliwości percepcji - tak już jest z naszym postmodernistycznym Świat(ł)em - monopol wydarto z salonów.. a na nie wdarło się tępe, nieuświadomione pospólstwo, jeździ na offy, openery inne camer ymydże, a później krełuje łopinie, zaśmieca fora, albo co gorsza blogi tworzy, przeżuwa popkulturę, wysrywa ją, pożera, przeżuwa, wysrywa, wyrzygiwuje - no czas najwyższy z tym skończyć - władza i kanony z powrotem w ręce posiadających jedyny słuszny ogląd uświadomionych, Kid A dla wszystkich.. i koniecznie Mechaniczna Pomarańcza... aaaaa i jeszcze Tęcza grawitacji - Yuuupi !!! :)

buckley

Widać nadal żyjemy w mitologiczno mitycznym świecie czarów, magii, tarota i innych gandalfów. Projektujesz i co komiczne próbujesz wymusić na innych przyjęcie własnych projekcji. Jeszcze trochę a będę ci wysyłał kartki na oddział zamknięty. Oby nie. Oby nie było za późno o TY JEDYNIE uświadomiony ikonoklasto kanonów.

ocenił(a) film na 1
Valis_fw

Osoba już przestanie. Osoba się tylko ośmiesza. Osoba jest odtwórcza i daje się wpuszczać w maliny. Osoba nie czytała postów w wątku.. albo nie czyta ze zrozumieniem i przez to bajdurzy - co wykazała wkładając do szuflady z etykietą 'płytki świat popkultury' wspominane przeze mnie dużo wyżej pozycje typu: III symfonia góreckiego, pornography - the cure, psycholog w obozie koncentracyjnym (lista z jasnych przyczyn maksymalnie zawężona), przy których ja kontempluję i rozważam rzeczy ostateczne. Osoba zadaje niezasadne pytania o to, czy sobie uświadamiam, że kiedyś umrę i przed tym równie kurczowo będę się trzymał życia - równie kurczowo, jak kto? bohater filmu? czy Osoba w ogóle czytała poprzednie posty i oglądała film? bohater był antytezą kurczowego trzymania się życia, ja za historię o woli przeżycia, walkę o życie, przeżycie, przetrwanie, piękną walkę, nawet porażką zakończoną, byłbym gotów zawsze dawać '10' - no może prawie zawsze..
Osoba już więcej nie pisze, bo się Osoba jeszcze bardziej ośmieszy i jeszcze gorzej poczuje.. :)

buckley

Dobrze, już dobrze, wszystko będzie dobrze.

Pobierz aplikację Filmwebu!

Odkryj świat filmu w zasięgu Twojej ręki! Oglądaj, oceniaj i dziel się swoimi ulubionymi produkcjami z przyjaciółmi.
phones