Reżyser filmu, opisując monolog umierającego bohatera, powiedział, że pojawia się w nim szczególny rodzaj wzniosłej autoironii. Podążając śladem tego stwierdzenia i mając nadzieję na osiągnięcie "wzniosłej ironii", bardzo żałuję, że ów bezimienny bohater nie wykazał się odrobiną talentu literackiego, pisząc swój przedśmiertny pamiętnik. Ale dobrze, że chociaż gustem, na ostatnią drogę zabierając Bacha, Dantego czy Becketta.