Życzenie Śmierci w wykonaniu Judie to jakiś żart. SPOJLER.Co nam tym razem zaproponował R.Taylor?Radiowa opowieść o największym artystycznym oszuście Andym Warholu i kompletnym muzycznym beztalenciu Sid Viciusa'e jako wizytówce Nowego Jorku, to intelektualna wyżyna monologów
bohaterki.Jest coś jeszcze o DNA miasta -jakież to poetyckie szczególnie w ustach kobitki która leczy swoją traumę poprzez zabijanie wirusów w tymże organizmie-mieście. Jaki motyw powoduje tak interesującą, z medycznego punktu widzenia ,terapię?Nie ma to jak stara dobra zemsta i już mamy film .Najpierw trzeba pokazać miłosną ,beztroską sielankę a potem taki łomot, i takie bańki,że daj Boże zdrowie! Do tego dodać gliniarza-melancholika,który uosabia bezsilność systemu-bandziory górą! -I deptanie sobie nawzajem po piętach przez resztę filmu.Ona jemu a on jej.Robią to przez następną godzinę.Poprzednia upływa na zgłębianiu psychiki bohaterki.Męki jak po całonocnej imprezie.Głowa boli,wszystko wiruje i częste wizytacje w toalecie.Judi łazi nocami po mieście i aż się prosi o kłopoty.Jak ktoś się do niej odezwie to posyła mu kulkę między oczka a gawiedź się cieszy,że Judie taka cool.Biedna Foster,widocznie należy do tych aktorów którzy pracują na zasadzie:reżyser każe, ja wykonuje.Dobrze ,czy źle- nieistotne.Ważne żeby film się sprzedał.Cały obraz tak trafia do widza tak jak bohaterka tego filmu strzela z pistoletu:Trzy strzały-jeden prawie celny.