przyznam, że byłem zaskoczony poziomem tego filmu. za kamerą Neil Jordan, przed - Jodie Foster, a produkt finalny to nadęta podróbka "Życzenia śmierci" w wersji damskiej. nie będę owijał w bawełnę - ten film to knot. stara się być przeraźliwie poważny, udaje że porusza drastyczne, ważkie problemy, ale jedyne co jest w stanie wskórać to zażenowanie. Foster jako nocna mscicielka która straciła swego sniadolicego kochanka błąka się po mieście jak Bronson z wąsem przed laty i gdzie nie pójdzie tam od razu trafia na ludzkie szumowiny, które aż się proszą aby wpakować im kulkę. fabuła z minuty na minutę staje się coraz bardziej naciągana, drażnią elementy jawnie obliczone na poruszenie widza, działania bohaterów są od początku do końca nieprzekonumące. z czasem to całe nawarstwienie staje się nieprzyzwoicie komiczne, zważywszy, że tórcy chcieli nakręcić taki "mądry" film. co chwila raczy się widza stekiem wymęczonych schematów, i to z taką podniosłoscią jakby za każdym razem twórcy odkrywali Amerykę. cienka, naprawdę niepotrzebna rzecz, której nie jest w stanie uratować siląca się Foster, skądinad aktorka dobra. rzadko mi się to zdarza, ale przez ostatnie kilkanascie minut głośno wzdychając czekałem już z niecierpliwoscią kiedy ta błazenada się skończy. a pomysleć że z tego samego tematu można było wykroić całkiem niezłe kino akcji, wystarczyło tylko, żeby reżyser nie pajacował i nie zgrywał mędrca. psudogłębokie i przez to głupie.
Dokładnie film to na pewno nie wypał, a ta babka strasznie wkurwiająca ,chodząca cały czas z pistoletem. Po jakimś czasie oglądania chciało mi się płakać ze śmiechu. Fabuła po prostu chora, główny wątek dopiero na końcu powraca(do tej pory musimy oglądać jak główna bohaterka chodzi z pistoletem i rozpacza nad swoim losem, ale trzeba pamiętać, że jest bardzo odważna). Obejrzeć do końca jednak można, można też się trochę pośmiać. Film poniżej przeciętnej.
5/10
""musimy oglądać jak główna bohaterka chodzi z pistoletem i rozpacza nad swoim losem,"" podpisuję sie pod tym obiema rękami Czekałem na coś więcej ale się nie doczekałem
A ja na jej miejscu postąpiłbym identycznie, odebrano przecież jej wszystko co miało dla niej jakąkolwiek wartość, ale co wy możecie o tym wiedzieć, jak macie ukochanych wśród żywych?
Naprawdę jesteście w stanie postawić się na jej miejscu?
Bo dla mnie coś wydaje się, że ściemniacie jak młode matołki, a kwestia w filmie jest jedna, odebraliście mi wszystko, ja odbiorę wszystko dla was!
Żal mi bohaterki, bo musi żyć z tym piętnem, zabijała niby w imię sprawiedliwości, choć tak naprawdę ze złości, nienawiści na cały świat, na łotrów i wszelkich zbirów przez których straciła ukochanego, zemsta wydawała jej się receptą na ból, i za każdym razem, gdy w głowie pojawiał jej się jej ukochany, wracała chęć mordu na winowajcach.
W końcu zabili jej narzeczonego, człowieka z którym miała zestarzeć się, z którym miała mieć dzieci, przy którym czuła się bezpiecznie, spokojnie i lekko, zabili jej wszystko co cenne, bo może dla was najcenniejsze są pieniądze, ale dla niej jak i dla mnie rodzina ma inną o wiele większą wartość, i w imię sprawiedliwości sam gotów byłbym wymierzyć karę oprawcom.
Możecie sobie wyobrazić, co byście czuli gdyby zabito wam dziecko?
Tylko takie porównanie jest najbliższe rzeczywistości przedstawionej w filmie, czujecie ból straty, bezsilność, wściekłość, i żądzę mordu?
Bo ja czuję.
Odwołaj sie lepiej do filmu a nie do postrzegania wartosci przededmowcow.Wiem ze film kiepski i sam sie nie obroni, ogladalem z przezrwami na ochłoniecie ale napewno nie z powodu napiecia czy ciekawosci zakonczenia.BZDURA
nie potrafię zrozumieć co Was w tym filmie tak rozśmieszyło i zażenowało... uważam, że "Odważna" to film z wysokiej półki i mało który nowy film może mu dorównać, także doprawdy nie rozumiem skąd tak nieprzychylne opinie.
Końcówka była dość zabawna. Wpada do złej dzielnicy i działa jak profesjonalny zabójca, którym nie jest. A w tej dzielnicy mieszka (w tym samym domu!) właśnie tych trzech bandziorów, których ścigała - i chyba nikt więcej. Cóż za cudowny zbieg okoliczności!
Mnie się podobało, miałem dać 6, ale dałem 7, bo końcówka mnie zaskoczyła ;-) Co do tego, że z tematu mógłby powstać film akcji - jasne, tylko, że nie taki cel stawiali sobie twórcy filmu, czy ten cel zrealizowali to jest temat do dyskusji. Przecież ja też dostrzegam wiele nieścisłości, a to np. że wszystkie zabójstwa w NJ bada jeden gliniarz, lub, że bohaterka bez dużego doświadczenia w posługiwaniu się bronią w pół sekundy wyjęła broń i trafiła kierowcę jadącego samochodu. To co mi się podobało to jak zmieniała się relacja między nią i detektywem czy jednocześnie targające bohaterką poczucie winy i chęć zemsty.
mnie rozjebal moment jak wyszla z samochodu z ta murzynka i nawet nie zabrala gosciowi kluczykow, nie jebnela go w glowe czy cokolwiek... Wyszly sobie po prostu z auta, odwrocily sie plecami do bandziora i wszystko ok. Szkoda, ze nie mialy jeszcze napisu na plecach "Przejedz nas"
:X
To wcale nie musi być aż taki zbieg okoliczności. Mogli przecież być sąsiadami i stąd w ogóle się poznali. poza tym każdy wie jakie realia panują w takich amerykańskich dzielnicach i jaka masa przestępstw się tam dzieje, więc nawet jeżeli ktoś usłyszałby strzały to miałby to lekko mówiąc gdzieś, bo to właściwie normalka. Poza tym była noc... I niby jak działała jak profesjonalny zabójca?... zastrzeliła kogo trzeba a nie było trudno bo nie mieli broni (przynajmniej na wierzchu) no i przecież nie była znowu takim nowicjuszem, nie pierwszy raz to robiła, a przecież gdyby nie Mercer to jeden z nich by ją zabił... tak działa Twoim zdaniem profesjonalista?...
Musieli być sąsiadami - tak sobie wymyślił scenarzysta. Ale czy idąc po zdobyty adres mogła wiedzieć, że niezwykłym zrządzeniem losu będzie miała możliwość załatwienia wszystkich trzech za jednym zamachem?
Realia w "złych" dzielnicach są takie, że chłopcy wysiadują i wystają wieczorami w grupach - nasza bohaterka napotkała wyłącznie tych, których miała chęć zabić (bo tak to sobie wymyślił scenarzysta). Na strzały reagują tylko nasi źli chłopcy - i nikt więcej. Poza tym dzielnica wyglądała na wyludnioną. Gdzie inni źli chłopcy? Oglądają "Taniec z gwiazdami"?
Profesjonalny zabójca obi wywiad, obserwuje ofiarę, przygotowuje sobie pole - inaczej musiałby liczyć na przypadek. A w filmie? Szast-prast, i po wszystkim. Idzie, podchodzi, strzela, trup nr 1, trup nr 2, drobna komplikacja, trup nr 3. Czyli bajka. Bo to nie ona była na swoim terenie, to nie ona znała tam każdy kamień, zakamarek i skrytkę - ale oni powinni mieć przewagę - zarówno nad dziennikarką, jak i nad gliniarzem. Poszło za szybko, za łatwo, za przyjemnie - czyli niewiarygodnie.
Mówisz, że za każdym razem wychodząc nocą natyka się na "ludzkie szumowiny", ale w filmie było podkreślane, że to faktycznie dziwne, że nigdy jej się to nie przytrafiało, a tu nagle... jest powiedziane czemu tak się dzieje (Twoja nieuwaga ogladania ). Poza tym trzeba zwrócić uwagę, że nikt z nas jako przeciętny człowiek, nie zwraca uwago idąc ulicą, na tego typu wydarzenia, ale kiedy coś dotyka nas osobiście, zaczynamy do tego podchodzić zupełnie inaczej. W tym przypadku ona nagle zauwarzała takie sytuacje, bo po tragedii która jej się przytrafiła, stała się wrażliwsza na przemoc.
"to nadęta podróbka "Życzenia śmierci" w wersji damskiej"Robin z Sherwood, czy Janosik byli podróbkami, bo nie pamiętam? A czy nie o to samo chodziło? I jakoś nikt o to się nie pulta.
"a pomysleć że z tego samego tematu można było wykroić całkiem niezłe kino akcji"
A czegoś się, Caligula, spodziewał? Że to będzie kino akcji jak "Commando"? Wiadomo było, o co będzie chodziło. Jakoś wersja z Bronsonem Tobie nie przeszkadzała. A tak w ogóle to nie jest kino akcji? Co niby, melodramat? Obserwuję Twoje wpisy i praktycznie zawsze dotyczą filmów, które Ci się nie podobają, bo są zbyt "miałkie", dla "pospólstwa". Szczel se setę, zakąś ogórkiem kiszonym, może Ci przejdzie, domorosły krytyku patentowany.