Nie bardzo zrozumiałam scenę, którą nagrał Jeff.
Ja sobie zinterpretowałam to w sposób, że pijany Tim miał tylko w głowie swojego zmarłego kolegę i wyobrażał sobie, że się z nim całuje itp., natomiast cały akt, do którego w istocie doszło to po prostu masturbacja.
Dopiero na nagraniu Jeffa widać, że tam jednak faktycznie jest ktoś, no ale na logikę nie jego zmarły kolega.
W takim razie to był randomowy koleś z imprezy czy jak?
Jeśli tak to słabe, bo bardziej na niego ta dzika młodzież powinna się rzucić jako wykonawcę czynu, ale już mniejsza z tym ...
Brakuje mi w tym logiki