Vincent jest francuskim ministrem rolnictwa i bon vivantem. Ma władzę, limuzynę, wielkie biuro. Nie jest brzydki, jest raczej elegancki, towarzyski, lubi dobrze zjeść. Poluje na antylopy z delegatami krajów afrykańskich i jeździ na wystawy zwierząt gospodarczych na prowincję. Ma piękną kochankę. Nie należy jednak przywiązywać się do pięknych kobiet! Kiedy tylko Vincent traci stanowisko, kochanka go rzuca. Nowy minister, Théodi?re, wymienia sprzęty w urządzonym przez Vincenta gabinecie ? dywany, fotele, a nawet popielniczki. Kto wie, jak długo nowemu ministrowi uda mu się piastować urząd. Theodi?re jest jednak dobrej myśli. Vincent wraca do kawalerskiego życia, na wskroś paryskiego, na utrzymanie matki. Wraz z kolegami pije wino w zaprzyjaźnionym bistro, przesiaduje na ławce w parku, spotyka byłe narzeczone i przyjaciół z młodości. Przede wszystkim jednak odnajduje radość życia. Film gruzińskiego reżysera, obdarzonego niecodziennym zmysłem obserwacji jest afirmacją beztroski, codzienności i prostoty. Precyzyjnie ustawione plany kręcone są z radosną nonszalancją i dużym przymrużeniem oka. Surrealistyczny humor reżysera ze wschodu, bliski temu, który znamy z "Rejsu" połączony z francuską radością życia składają się na barwny kolaż. Na każdym kroku film zaskakuje zadziwiającymi, ale nie przypadkowymi szczegółami: nowy minister hoduje geparda, a matkę głównego bohatera gra... Michel Piccoli.
ROZMOWA Z OTAREM IOSSELIANIM
Claire Vassé: Skąd pomysł na film? Otarem Joseliani: Byłemw biurachministerstwa kultury w czasie, kiedy François Léotardmiał zastąpić Jacka Langa. Ministerstwo świeciło pustkami Czekano na przyjazd nowej ekipy.Wszędzie leżały papiery, panował niemiłosierny bałagan. Chyba tak jest zawsze, jak się zmienia władza. To był punkt wyjścia do filmu. Chciałemzrobić filmo ludziach, którzy rządzą.Właściwie do końca nie wiadomo, czymzajmował się Vincent. Domyślamy się tylko, że byłministremrolnictwa, albo czegoś w tymstylu. W jakim stopniu film odwołuje się do konkretnych zdarzeń? Wfilmie nie odnoszę się do żadnego konkretnego okresu aniwydarzeń. Filmopowiada o zjawiskach uniwersalnych, które są nam wszystkimznane: chciwości, żądzywładzy.Możemy je obserwować wśród polityków, którzymimo parcia nawładzę i takwpewnym momenciewypadną z gry.Myślę, że rządzawładzy to choroba psychiczna. Takich ludzi nie uważamza normalnych. Chcielibymieć taką jakby aureolę, jak ludziemądrzy, chcieliby być nieomylni. Ich dążenie by byćwszechmocnymi jest po prostu śmieszne. Ludzie prawdziwiemądrzy nie chcą rządzić, to odwieczna prawidłowość. Ogrody Jesieni, mimo, że opowiadają o sprawach rzeczywistych, miejscami przypominają baśń. Od czasów bajek Ezopa, przerobionych później przez La Fontaine'a, wiemy jak trafnie metafory potrafią oddawać rzeczywistość. Nie mamy wątpliwości, kto jest wilkiem, a kto baranem. W baśniach rzeczywistość jest skondensowana. Taka koncentracja znaczenia leży też u podstaw poezji. To jest to coś, co pozwala w dwóch linijkach wyrazić rzeczy, które pozostają niezrozumiałe mimo setek stron opisu. Życie na każdym kroku pobudza do myślenia. Zamienianie go w namacalną, zrozumiałą formę sprawia mi dużą radość. Myśli pan, że ta umiejętność oderwania się od konkretnej rzeczywistości i czasu wynika z pańskiego podwójnego, gruzińskiego i francuskiego dziedzictwa? Zawsze i wszędzie znajdujemy odbicie tego, co jest namznane z innegomiejsca i czasu. Te same rozterki duszy, te same wahania umysłów. Dzięki temumożna robić filmy, które,mimo, ze nie operują konkretempozostają zrozumiałe dla wszystkich.Ważne jest, żeby widz rozumiał dane zjawisko. Później samwypełnia je swoimdoświadczeniem. Ja na przykład byłemświadkiemstraszliwej katastrofy bolszewizmu.Wmiędzy czasie wiele innych reżimów upadło. Każdymoże uzupełnić historię tym, co jestmu bliskie i znane. Stalin, Hitler, Saddam: każdyma swojego wilka. W filmie występuje Michel Piccoli? Tak, ale zupełnie zmieniony w... starszą panią. Mój przyjaciel, Pierre-André Boutang, po obejrzeniu filmu powiedział: "Wydawało mi się, że w filmie gra Piccoli, ale nie wiem gdzie się pojawił?. Taka metamorfoza jest częścią zawodu aktora. Nie mam nic przeciwko wielkim aktorom, ale sława mi przeszkadza, wydaje mi się nieco przytłaczająca. W przypadku Piccoliego, co było najpierw: chęć pracy z nim, czy chęć zabawy z ideą sławy, małego sabotażu? Narda Blanchet, która zwykle w moich filmach grała starsze panie nie mogła dojechać na plan. Chciałem na początku, żeby Piccoli zagrał jednego z kumpli, tego, którego w tej chwili gra Jean Douchet. Rozmawialiśmy i zaczął mi opowiadać, jak bardzo jest zachwycony Nardą. Wtedy wpadłem na pomysł, żeby Piccoli zagrał matkę. Przyjął rolę z radością. Założyliśmy perukę, okulary i tyle, zamienił się w staruszkę! A Séverin Blanchet, który gra główną rolę? To mój kumpel. Jego twarz nic nikomu nie mówi. I tym lepiej. A pan? Po prostu lubi pan grać? Nie, alemoja twarz też nic widzowi niemówi. Jakmamkłopot, niemogę znaleźć aktora, to gramsam.Wtymwypadku potrzebowaliśmy kogoś, kto umie grać na pianinie, rysować, jest dziwaczny. Ale granie w filmach nie bawimnie. To trochę niezręczne stać po obu stronach kamery. To jest pracochłonne i trudne. Zwierzęta są wszechobecne w filmie. Jaka jest ich rola? Powracamy trochę do kwestii baśni Ezopa. Oddają ambicje bohaterów. Nasz przyszły były minister nie ma zresztą zwierząt. Odwiedza gospodarstwa z krowami, ale swoich własnych zwierząt nie ma. W przeciwieństwie do swojego następcy, który od samego początku ma geparda. Gepard jest zwierzęciem tradycyjnie hodowanym na dworach królewskich, książęcych. Jest częścią otoczki władzy. Ale w moim filmie od razu zamyka się go w klatce. I już widzimy, jak łatwo jest nałożyć władzy kaganiec. Film dzieje się w Paryżu, ale świat widziany jest z perspektywy chodników. Nie dostrzegamy malowniczych budynków, nie widzimy miejsc z pocztówki. Film mógłby się dziać w Paryżu,mógłby w jakimś innymmieście, wszystko jedno.Mogłemzrobić ten filmw Rzymie... ale nie nakręciłbymgo w Berlinie. Berlin stał się koszmarem, bombonierką dla turystów. Paryż sprawia wrażenie neutralnego architektonicznie, staram się wybierać dzielnice, które nie są malownicze, tam gdzie można po prostu żyć. Z uliczkami, kawiarniami. Ta w filmie, to nie jest typowa francuska kawiarnia. Tak,mury są do dyspozycji wszystkich odwiedzających. Można na nichmazać, co się chce. Całkowita wolność twórcza. Przestrzeń należy tylko do tego, który po niejmaluje. Ale potem sprzedają kawiarnię i nowy właściciel zamalowuje wszystkie ściany na biało. Czy zgodzi się pan ze stwierdzeniem, że pański film jest odą do wolności? Oczywiście, ale kwestia wolności leży w centrum zainteresowania w bardzo wielu filmach. Bardzo pan lubi długie ujęcia. Czy jest to związane z pańską filozofią życia, miłością do włóczęgi? Zanim zaczniemy zdjęcia, przygotowuję film robiąc rysunki. Dzięki takim story-boardom możemy przygotować plan, tak, żeby go kręcić za jednym razem, ujęciem, które płynie jak rzeka, bez zakłóceń. Dzięki temu odnajdujemy właściwy rytm. W scenie, w której Vincent jedzie na rolkach, wpada na starszą panią, na rower, na samochód. A w tle są włoscy sprzedawcy. W filmie trzeba stworzyć rytm, te rysunki są jak partytura. Potem trzeba tylko je zagrać we właściwym tempie Wydaje mi się, że w ?Ogrodach Jesieni? najbardziej wolni są muzycy... Żeby postać Vincenta mogła wrócić do świata, od którego się oddaliła, trzeba było ten świat stworzyć. Wymyśliłem więc, że będzie muzykiem. I to nie najgorszym. Muzyka jest dla niego czystą przyjemnością. Vincent dostrzega swoją bratnią duszę w muzyczce, na którą wcale nie zwróciłby uwagi, gdyby był jeszcze ministrem. Dopiero, kiedy znów staje się zwykłym śmiertelnikiem, zauważa ją. Życie jest takie proste!
Pobierz aplikację Filmwebu!
Odkryj świat filmu w zasięgu Twojej ręki! Oglądaj, oceniaj i dziel się swoimi ulubionymi produkcjami z przyjaciółmi.