Jeżeli komuś się wydaje, że można nagrać parę wątków, porozcinać na kawałki jak puzzle i chaotycznie porozrzucać, a przy okazji dodać trochę krzykliwej, narzucającej się ekspresji - i że w ten sposób można osiągnąć dobre dzieło sztuki - to jest w błędzie u podstaw. Można takie rzeczy, owszem, robić, jak się ma talent na miarę Godarda. Tu niestety nie wyszło. Efekt jest na siłę artystyczny, męczący, nieczytelny i irytujący w swej "metodzie oczopląsów".
Film byłby o wiele lepszy, gdyby zastosowano tu tradycyjną narrację. Nie każdy jest Godardem.