Byłam w kinie na nim, odebrałam go wówczas pozytywnie, ale doceniłam w pełni po trzecim oglądnięciu. Jest rewelacyjny i w końcu nie wpada w schematy! Cieszę się że udało się połączyć tempo z inteligentnym scenariuszem. Jest to niezwykłe- zrobić film o porwaniu, który wbiłby w krzesło, unikając niepotrzebnych fajerwerków. Gibson gra jak zawsze- czyli świetnie i przekonująco (no chociaż on zawsze gra TAK SAMO i to role się do niego dostosowują).
Sam obraz przypomina mi Leona zawodowca. I nie chodzi mi o zbieżność wrednego gliny, a raczej formę czysto zewnętrzną;