Marta Meszaros swym filmem zaskoczyła mnie do głębi. Dwa małżeństwa i dwa różne oblicza małżeńskiej miłości (o ile taka wogóle istnieje). Bardziej "ucywilizowane" małżeństwo prezentujące pozorny ład wizualny uwydatnia coraz bardziej nieład emocjonalny. Pragnienie rzutowania swej czułostkowości, empatii i zwyczajnej dobroci Mari może "ugasić", spotykając na swej drodze kobietę z nizin społecznych, Juli, która mimo częstych kłótni z pijanym mężem, może bez wątpienia stwierdzić, iż w sferze emocjonalnej małżeńskiego szczęścia przoduje nad swą przyjaciółką Mari. Kto temu wszystkiemu winien? Odpowiedź jest oczywista, przecież mamy do czynienia z feministycznym kinem znanej węgierskiej reżyserki- Martą Meszaros. Dobrze, że jestem... :-)