A podczas seansu brakowało mi tylko, żeby Bond nosił pelerynę i w tle przygrywała mu pompatyczna muzyka. Ale nie będę się już dalej rozwodził nad prawdą a amerykańską fikcją, która występowała w tym filmie, bo podobne tematy są na forum.
Powiem tylko, że film przeciętny. Historia i cała fabuła to zwykła hollywoodzka sztampa z prawdziwymi bohaterami na czele. Sceny batalistyczne nie lepsze od sobie podobnych. Aktorstwo jest solidne, ale o splendorach nie może być mowy (najlepszą postacią jest chyba Zus kreowany przez Lieva Schreibera).
Moja ocena: między 5 a 6.