PILINHA: {__webCacheId=filmBasicInfo_pl_PL, __webCacheKey=736601}

Operacja Anthropoid

Anthropoid
7,0 10 093
oceny
7,0 10 1 10093
6,0 3
oceny krytyków
Operacja Anthropoid
powrót do forum filmu Operacja Anthropoid

Lubię i doceniam czeskie kino. Jednocześnie co jakiś czas niezmiennie ubolewam nad faktem, że tak mało udało się nam z nimi stworzyć koprodukcji. Jak świetny efekt by dały przyzna każdy, kto choć raz obejrzał takie przykładowo „Zaklęte rewiry”.
Ale to nie wszystko.
Historia wojskowości oraz kino to moje dwie pasje. Z pierwszej żyję. Drugą się delektuję. Niemniej projekcję „Anthropoid” celowo odkładałem. Z natury jestem malkontentem, który siłą rzeczy za nadto się (czasami) czepia i w przywiązaniu do zbytnich szczegółów, traci niejednokrotnie przyjemność czerpaną z oglądania filmu
Dziś jednak obejrzałem (trochę przypadkowo) i z czystym sumieniem mogę polecić każdemu widzowi, który tropi wśród zalewającej nas masy, wartościowe filmy.
Wszyscy, wg mnie, dali radę. Reżyser, scenarzysta, aktorzy. Cała ekipa , od operatorów kamer i montażystów zaczynając a na konsultantach wojskowych i historycznych kończąc, wykonała solidną pracę. Efekt wbija w fotel na 2 godziny. W moim odczuciu - zamach na Heydricha odtworzono i sfilmowano kapitalnie. Zarówno pod względem wizualnym, jak i oddającym wiernie fakty związane z przeprowadzoną akcją. Wielominutowe sekwencje walk w kościele zaaranżowano i uwieczniono, sekwencja po sekwencji, na tyle fachowo i obrazowo, że zakładam, iż zadowolą nawet najbardziej wymagających widzów.
W moim odczuciu - bardzo dobrze nakreślono atmosferę towarzyszącą całej operacji. Ciekawe oddanie ludzkich emocji w tym filmie to, wg mnie, jedna z jego najmocniejszych stron. Osamotnienie konspiratorów. Cynizm rządu na uchodźctwie, który świadomie poświęca ich (i przy okazji znaczną część czeskiego ruchu oporu) dla osiągnięcia celu umożliwiającego lepszą pozycję negocjacyjną względem zachodnich sojuszników (czytaj – Londynu), co finalnie uzyskano. Osamotnienie. Brak przygotowanego zawczasu wsparcia. Wahania, wręcz strach ludzi, odpowiedzialność, odwagę, chęć przetrwania i chwytanie się każdej, nawet najbardziej ułudnej nadziei – wszystko to w filmie wychwycono i podano nam, widzom w tak wiarygodnej formie, że nieomal odczuwamy równolegle z bohaterami cały konglomerat falujących na ekranie emocji.
Zwyczajnie… boimy się wraz z bohaterami, co przyniesie następna godzina, czy chwila.
Taki efekt wystawia dobre świadectwo zarówno , jak i twórcom obrazu.

Oglądałem film bez należytego przygotowania, więc zaskoczyły mnie rzeczy związane z obsadą. Nie śledząc, zakładałem, że jest to samodzielna, czeska produkcja. A tu nagle widzę, że mój ulubiony Irlandczyk gra Gabčíka (Cillian Murphy, który utrwalił mi się ze świetnych „The Wind That Shakes the Barley”, czy „Cold Mountain). A w roli Jana Kubiša patrzy na mnie facet, którego kojarzę wyłącznie krytycznie z „Greya”, czy „Dawno temu”.
I wiecie co? Gra Kubiša świetnie.
W oczy wchodzi mi Toby Jones, którego kojarzę ze wszystkim innym, ale nie z czeskim kinem wojennym a gdy myślę, że nic mnie już nie zaskoczy – nagle widzę Dorocińskiego w roli Vanka.
Seans pełen niespodzianek.
Tak tytułem ciekawostki, jak już jesteśmy przy naszym polskim akcencie, który wzbogacił omawiany film:
Ladislav Vaněk, którego wg mnie bardzo fajnie odtwarza nasz Dorociński, był niemal jedynym, który przeżył z grupy konspiratorów zaangażowanych w operację zamachu na Heydricha. Gestapo po paru miesiącach także ujęło i jego. Poszedł z nimi na współpracę a życie uratował mu ponoć fakt, że potrafił udokumentować własne zabiegi mające doprowadzić do odwołania akcji (co w filmie pokazano) utrzymując, że starał się nie dopuścić do „zamordowania protektora Czech i Moraw”. Podobno przedłożył śledczym na rzeczony temat 17-stronicowy elaborat. Co ciekawe, w odróżnieniu od Karela Čurdy, Vankowi zdrada (podobnie jak Čurda wydał Niemcom innych konspiratorów) uszła w dużym stopniu na sucho. Był przesłuchiwany. I przez swoich i przez Sowietów. Potem zrobił jakąś karierę w oświacie i, zdaje się, wszystko skończyło się tylko na jakimś „sądzie honorowym” a sam bohater zmarł relatywnie niedawno, bo w latach 90-tych w Pradze.
Tyle tytułem ciekawostki, która pewnie nikogo nawet nie obejdzie.

Może to, co teraz napiszę trąci nadużyciem, ale po raz kolejny przyszło mi do głowy, że z Czechów „cwane gapy są”. Wybrali wydarzenie z ostatniej wojny, które warto z Ich perspektywy nagłaśniać i z którego mogą być dumni. Nie zrobili tego sami, wchodząc w koprodukcję z innymi i nadając tym samym „wyższą rangę” w szerszym, zagranicznym odbiorze. Pozwolili (przypuszczalnie z rozmysłem), aby ich głównych bohaterów zagrali obcokrajowcy, mimo, że zasiadając w fotelu do oglądania filmu zakładałem z góry, że takie roszady nie wchodzą w grę, bo powinni ich obowiązkowo grać Czesi. Pozyskali Jamie Dormana, który po roli w pierwszym „Greyu” (mniejsza o to, wysokich lotów, czy nie) z pewnością „tani” do zwerbowania nie był.
Czy poszerza to rzeszę widowni o grupę nastoletnich, podekscytowanych fanek? Chmm - z pewnością nie pomniejsza…
I tak dalej…
Warto to odnotować i warto może wreszcie zacząć wyciągać wnioski. Tym bardziej, że u Czechów to już dość przetarta praktyka. Wdrażana w praktyce po raz kolejny z doskonałym rezultatem, jeśli wspomnimy taki „Tmavomodrý svět”, który każdorazowo oglądam z przyjemnością, ale też i z niezmienną zazdrością:
http://www.filmweb.pl/film/Ciemnoniebieski+%C5%9Bwiat-2001-32199

bo zachodni widz po jego obejrzeniu, raczej niekoniecznie zidentyfikuje Polaków właśnie, jako najliczniejszą po Brytyjczykach nację broniącą nieba Albionu.

Tyle tytułem przemyślenia w stylu – „Ja rzucam myśl, a wy ją łapcie” parafrazując Moryca Welta z „Ziemi obiecanej”.

Na podsumowanie: czy coś mi się w filmie nie podobało? Z zaskoczeniem stwierdzam, że w odbiorze dla mnie, widza-wiecznego malkontenta, był niemal idealny. Czy coś się w przeniesionej na ekran historii się nie zgadzało?
Jeśli już to (chyba) jedynie marginalia.
Wydaje się, że krótko po zamachu Murphy grający Gabčíka nie mógł wpaść na Čurdę, bo przecież ten ostatni przebywał, zdaje się, wówczas poza Pragą, goszcząc u siostry.
Dornan odtwarzający tak zaskakująco dobrze Jana Kubiša nie powinien popełnić samobójstwa. Przecież zmarł od ran, już po strzelaninie, tracąc przytomność i nie odzyskując jej, od bliskiej eksplozji granatu.
Heydrich, jeśli pamięć mnie nie zawodzi, ścigał na krótkim dystansie, chwilę po dokonanym na siebie zamachu, uciekającego przed nim Gabčíka. Potem dopiero opadł z sił, zdał sobie sprawę z faktu, że jest ranny i (zdaje się) zemdlał.
W filmie wszystkie te rzeczy pokazano inaczej, ale…
Raz, że są to marginalia. Dwa – że odnoszę wrażenie, iż celowo nagięto tak fakty, proponując widzowi minimalnie naciągniętą względem nich narrację. Dzięki temu dramaturgia towarzysząca oglądanym scenom bardziej wtłaczała w fotel.

Tak czy inaczej – zachęcam o obejrzenia filmu i to nie tylko widzów, którzy lubią kino z tego gatunku, bo dzieło Ellisa wychodzi na plus poza ramy formatowane gatunkami.
A jeśli już przy gatunkach filmowych jesteśmy to zdaje się, że „Anthropoid” stanowi debiut brytyjskiego reżysera w obszarze kina wojennego.
Dodam, że wg mnie – debiut nad wyraz udany, na który warto wygospodarować te 120 minut.

Pozdrawiam,
jabu

ocenił(a) film na 6
jabu

Jeszcze jedno przemyślenie, którym zapomniałem podzielić się w tekście głównym.
Nie wiem, czy twórcy filmu nie przeszarżowali nieco w eksponowaniu emocji i rozterek, których sporą dawką raczy nas filmowy Jan Kubiš (w tej roli kolejny Irlandczyk - Jamie Dornan).
Kubiš w jego wydaniu nie potrafi oddać strzału do innego człowieka (początkowe sekwencje filmu) a potem prezentuje raz, czy dwa coś na krawędzi załamania nerwowego (scena z odebraniem mu broni przez Gabčíka).
Postać wykreowana chyba na potrzeby filmu w takim a nie innym wydaniu.
Przecież prawdziwy Kubiš miał za sobą służbę w Legii Cudzoziemskiej oraz, co istotniejsze, był pod ogniem podczas kampanii we Francji w 1940r a w boju wyróżnił się na tyle, że Francuzi przyznali Mu odznaczenie za postawę na polu walki (Croix de Guerre).
Odrobinkę to nie pasuje do wizerunku gościa, któremu drżą dłonie w chwili, gdy bierze na muszkę umykającego przeciwnika.
To tak tytułem potwierdzenia, że ze mnie faktycznie malkontent, co to szuka dziury w całym…

ocenił(a) film na 7
jabu

Nie wiem nic o biografii Kubiša. Z tego, co piszesz, wynika, że faktycznie twórcy przesadzili. Aczkolwiek dla kogoś obeznanego z historią wojskowości nie jest tajemnicą, że istnieje różnica między zabijaniem na polu bitwy a egzekucją, gdzie trzeba stanąć blisko ofiary i zabić, często patrząc jej w oczy. Niewielu miało wystarczająco mocne nerwy, żeby być egzekutorami.

Czytałem książkę Stefana Dąmbskiego, "Egzekutor". To historia człowieka, którego przez lata dręczyły wyrzuty sumienia. Opisuje, co czuł, kiedy dokonywał egzekucji i jak się zmieniło jego nastawienie po wielu latach.

kinomanpl

w temacie różnic między polem bitwy a egzekutorami a tym bardziej własnego narodu najczęściej kolaborantów to koniecznie trzeba obejrzeć, naprawdę fenomenalny film "Flammen & Citronen" oparty na faktach również sytuacja z 2 wojny lecz tym razem skandywania. Bardzo dobry film jak i historia.
Obowiązkowa lektura
https://www.filmweb.pl/film/Podziemny+front-2008-399845

Notabene też są w jego produkcję zamieszani Czesi.

ocenił(a) film na 7
jabu

A co do współpracy polsko-czeskiej, to "Zaklęte Rewiry" to wspaniały film. Ale polecam też "Operację Dunaj", całkiem zabawną i niegłupią komedię.

ocenił(a) film na 6
kinomanpl

Tak - widziałem "Operację Dunaj" choć oglądałem ją w... czeskim dubbingu. "Zklęte Rewiry" odświeżyłem sobie tydzień temu i niezmiennie jestem tym filmem zauroczony od dekad. Na resztę odpiszę nieco później, gdyż teraz nie bardzo mam jak.
Na szybko dodam, że twórcy przesadzili jeszcze w setce rzeczy, ale częściowo tłumaczy ich fakt (lub może tłumaczyć, gdyż mnie to np. nie przekonuje), że błędy takie popełnił autor książki, Francuz - na której oparto scenariusz filmu i tak już zostało. Niezmiennie też manipuluje się obrazem walki w Monastyrze, który nieprawdziwie pokazuje się w każdym filmie poświęconym temu wydarzeniu. Zamachowcom to w niczym heroizmu nie odbiera, ale w całej akcji strona Niemiecka miała w sumie... 6 lekko rannych (w tym jednego volksdeutscha, bodajże ze Śląska Cieszyńskiego, który zresztą się do walki o kryptę wyrwał się samowolnie). Nie było jatki jak ta pokazana w filmie (i we wszystkich innych produkcjach) bo być nie mogło. Komandosi mieli wyłącznie broń krótką, koktajle Mołotowa i prawdopodobnie dwie improwizowane "bomby". To wszystko. Po prostu nie mieli jak i czym zadać strat Niemcom, jak to się nieprawdziwie pokazuje w filmach. Mimo, iż akcję ich osaczenia strona niemiecka prowadziła niezbyt mądrze a dwie szturmujące grupy nie tylko się nie wspierały, ale wręcz przeszkadzały sobie nie mając doświadczenia w podobnych akcjach (przypomnę, że to był maj 1942 r. W Czechach nie było wcześniej ŻADNEJ akcji zbrojnej ruchu oporu. Zresztą po zamachu też: aż do końca kwietnia 1945 r. nie odnotowano ani jednej akcji zbrojnej przeciwko Niemcom ze strony czeskiego ruchu oporu.).

Pozdrawiam.

jabu

Przed chwilą obejrzałem ten film i specjalnie patrzę w komentarze bo skala masakry w kościele wydaje mi się przesadzona. Aczkolwiek niby aż 6 godzin się bronili. Ale jeśli tylko 6 szkopów było rannych to rzeczywiście przedobrzyli.

ocenił(a) film na 6
adam_zielinski_7121

Cześć.
Jest przesadzona i to po wielokroć, ale… kto filmowcom zabroni? :-)

Ponadto Czesi to świetni pijarowcy i handlowcy. Potrafią sprzedać coś pięć razy pod rząd, odczekać i sprzedać po raz szósty ogłaszając, że to wcześniej to były kopie a to teraz to już jest oryginał.
My o Kutscherze mamy jeden film (w praktyce dwa, ale ten drugi jest jak Yeti – mało kto wie, jeszcze mniej widziało).

Czesi mają o swoim Heydrichu ponad… tuzin filmów a pierwszy zrobiony w Hollywood już 1943 r.
Jako rozpoznawalna figura Heydrich był nieporównywalnie ważniejszy.
Nie przypadkiem miał tę swoją „3-kę” na aucie. Niemniej zasadniczo zamach na niego był relatywnie b. łatwy a i tak finalnie de facto go spartaczono (przypominam – gość miał wyjątkowego pecha i zmarł, nieoczekiwanie dla wszystkich, po paru dniach, prawdopodobnie na sepsę), mimo, iż atakujący go komandosi musieli się zmierzyć tylko z nim i z jego gorylem.
Oboma uzbrojonymi jedynie w broń krótką.
Ludzie z otoczenia SS-Obergruppenführera błagali go aby na tylnym siedzeniu, w zasięgu ręki woził ze sobą chociaż załadowanego MP 34 (32 naboje). Nawet na to się nie zgodził ripostując:

- Moi Czesi nigdy nie podniosą na mnie ręki.

Paradoksalnie… miał rację i prawidłowo ocenił zagrożenie.
Czeski ruch oporu nie tylko nigdy nie rozważał akcji weń wymierzonej ale nawet sabotował tą, zleconą z Londynu.
Film to do pewnego stopnia nawet pokazuje.
Heydricha sprzątnęli zabójcy ściągnięci z zagranicy.
Dodajmy, że bardzo zdeterminowani – co film oddaje nie najgorzej. Oglądałem już lata temu, ale to pamiętam.

Czesi wcale się masowo nie cieszyli po śmieci SS-mana.
Tego teraz rzecz jasna nie przyznają ale on, po objęciu funkcji protektora Czech i Moraw kilku grupom zawodowym z miejsca podniósł stopę życiową. Okupacja Czech a okupacja Polski to były dwie krańcowo różne sprawy.
Na pogrzeb Heydricha przyszło bodajże ok. 40.000 czeskiej zbrojeniówki. Gość, gdy tylko podjął urząd podniósł im wysoko pensje.

Bronili się pół dnia. Niby prawda, ale w sumie to... nie do końca.
Wyjaśnijmy rzecz po kolei jako, że nic nie dzieje się przypadkiem.

Mieli jedynie 6 lub 7 sztuk broni krótkiej . W tym jeden rewolwer dostarczony wraz z paczką naboi przez czeski ruch oporu, co stanowiło heroiczny wkład tego ostatniego w całą operację.
Posiadali także ponadto improwizowane koktajle Mołotowa, które z piwnicy starali się wyrzucać na zewnątrz. Jak również dwa improwizowane granaty (a właściwie ładunki skupione dużej mocy) – bardzo niebezpieczne w użyciu dla rzucającego, m.in. ze względu na fakt zastosowania wyzwalacza wstrząsowego (nie było zawleczki, nie było zwłoki przed detonacją. Rzucałeś i w chwili wstrząsu (zderzenia z powierzchnią) następowała natychmiastowa detonacja). Nie przypadkiem nosili je w teczkach opatulone watą i kocami.
Jednego ładunku użyto jak wiadomo do demolki auta Heydricha. W sumie zrobili ich bodajże 3 lub 4. Brak potwierdzonych doniesień o tym, że w monastyrze ich użyli, ale niemieckie raporty o tym są niekompletne. Niemcy ciskali w okienka piwnic granaty, świece dymne, odpalali ładunki saperskie.
Dwie niemieckie grupy nie współpracowały ze sobą podczas akcji oczyszczania monastyru waląc każda niezależnie.
Np. polski volksdeutsch z Zaolzia (ale nie wiem w sumie czy na bank o polskich czy czeskich korzeniach – raport czytałem wiele lat temu) ranny w czoło dostał, zdaje się rykoszetem pocisku wystrzelonego nie przez zamachowców a przez strzelca SS walącego z budynku z naprzeciwka, z okna z MG 34. Członek drugiej grupy SS, która bezplanowo przez pewien czas waliła po prostu po wszystkich okiennicach monastyru z zewnątrz, nieświadoma iż pierwsza grupa SS już wtargnęła do wnętrza budowli.

Ogólnie działanie Niemców było nieskładne, nieskoordynowane i bardzo ostrożne. To ostatnie sprawiło, że akcja rozciągnęła się w czasie ale z drugiej strony zredukowało to do minimum poniesione straty (jak to u Niemców).
Japończycy sprawili by się z tym w kwadrans tracąc jednak pewnie z pół tuzina poległych.

Użycie „bomb” nieformalnie potwierdził zdaje się po latach jeden z ocalałych członków ruchu oporu (w filmie grany fajnie przez naszego Dorocińskiego). Ale jego zdaje się – raz, że nie było na miejscu podczas walki a dwa, że do dziś kontrowersyjna rola jaką odegrał (domniemana kolaboracja z Niemcami) czyni zeń świadka nie do końca wiarygodnego.

Jak niby więc mogli Niemcom zadać jakieś straty? Czym?
Niemcom uzbrojonym po zęby – z użyciem kilku pistoletów?
Gdyby mieli peemy (jak w filmie) sytuacja mogłaby wyglądać tak jak to pokazali filmowcy.
Później zrobiono przecież kolejną wersję filmowej akcji na Heydricha, jeszcze bardziej wypasioną pod względem start jakie ponoszą ss-mani.
Nie widziałem już jej bo obejrzenie trailera mnie odrzuciło.
„Kryptonim HHhH” z Jasonem Clarke i Rosamundą Pike, jeśli mnie pamięć nie zawodzi.
W trailerze widać, że słowaccy komandosi bronią się w kościele prowadząc ogień nawet z rkm BREN, którego po prostu… mieć nie mogli.
Czeski ruch oporu ich sabotował. Nie chciał / nie był w stanie dostarczyć jakiejkolwiek broni ograniczając się do podrzucenia jednego rewolweru. Jeśli pamięć nie płata mi figli to był chyba pojedynczy Smith & Wesson w wersji „Russian Model” wraz z paczką 60 naboi. A więc potężna ale stara, przeszło pół wieczna broń, pytanie więc czy aby nadająca się do użytku.
To pokazuje jaka bieda w temacie uzbrojenia panowała w grupie zamachowców.
Stena zgubili podczas akcji. Zresztą była to pierwsza wersja, nie dość że niekompletna to zawodna, co jest zrozumiałe w seriach prototypowych.
I przypominam, że gdy przyszło co do czego – peem w akcji zawiódł. Oni z tym pojedynczym peemem byli zrzuceni do Czech bodajże w listopadzie 1941 r.
Innej broni, poza kilkoma pistoletami – nie mieli.
Zrobili prowizoryczne granaty o działaniu uderzeniowym oraz tzw. broń uliczną – czyli tuzin butelek z płynem zapalającym. Znikąd żadnej innej broni im nie dostarczono. Podczas akcji na Haydricha żadnej nie zdobyli bo zwiali pod ogniem, sami tracąc peem i pistolet.
Po prostu nie mieli czym zadać strat ss-manom szturmującym monastyr.
A że bronili się 6 h?
No bronili, ale nie przez cały ten czas.
Najpierw była strzelanina z częścią agentów pełniących wartę na górze. Gdy ich wyeliminowano Niemcy zaczęli przeszukiwanie budowli. Nie odkryli od razu reszty grupy zamachowców ukrytych w podziemiach. Budynek był rozległy. Ci pod podłogą siedzieli cicho.
Niestety zabrakło szczęścia.
Na pech złożyły się chyba co najmniej dwie rzeczy.
Przeszukując monastyr znaleźli męską marynarkę, którą początkowo zignorowano. Ściągnięty na miejsce, po zakończonej już strzelaninie (jak zakładali Niemcy) Čurda – jeden z czeskich spadochroniarzy który zdradził i świadomie poszedł na współpracę z okupantem (w filmie pokazano to nie do końca uczciwie) – oglądał ciała zastrzelonych towarzyszy i je identyfikował. I powiedział Niemcom, ze wśród nich brakuje Kubiša jednego z członków grupy który na pewno brał udział w zamachu.
Niemcy zaczęli ponownie przeszukiwać cerkiew. Wówczas skojarzyli, że porzucona męska marynarka może oznaczać, iż jej właściciel ukrywa się gdzieś w świątyni w jakiejś skrytce. I po nitce dotarli do przysłowiowego kłębka. zaczęli szukać ale już dokładniej. Zobaczyli rysy na podłodze, Wyniuchali resztę grupy ukrywającą się dotąd w ciszy w podziemiach. Strzelanina zaczęła się na nowo.
I tak z tego wszystkiego zrobiło się wiele godzin walki ale nie dajmy się temu do końca zwieść. Było ODROBINĘ inaczej.

Film swoje a rzeczywistość czasami swoje.
Heroizmu to tym zdeterminowanym bohaterom i tak nie odbiera.

Czeskie kino jest rewelacyjne.
O samych Czechach mam dość krytyczne zdanie. Dwaj najbardziej wyrachowani plagiatorzy moich prac byli właśnie czeskimi autorami (doktoranci z Pragi działający niezależnie). To coś podpowiada.
Nie zmienia to faktu, iż czeskie kino uważam za jedne z najlepszych na świecie. Jeśli chodzi o kino wojenne to dla mnie niezrównana jest kinematografia fińska oraz koreańska (południowa rzecz jasna).
Ale w sensie ogólnym (dramaty, komedie, obyczaje itd.) to Czesi dla mnie są niezrównani.
Gdyby mieli podczas swojej okupacji ułamek akcji naszego ruchu oporu to obecnie świat byłby zarzucony setkami ich filmów propagującymi te dokonania, zrobionymi często profesjonalnie i w sposób przemyślany, mający zwabić zachodniego widza.
A my? Szkoda gadać.
Powinniśmy się od nich uczyć, ale oczywiście tego nie zrobimy.

Mam nadzieję, że choć odrobinę rzecz rozjaśniłem. Moja specjalizacja to Azja i Pacyfik ale coś tam wypada też wiedzieć i o innych teatrach działań.
Pozdrawiam.

ocenił(a) film na 6
jabu

Tytułem uzupełnienia napiszę coś jeszcze.
Podaję z pamięci a czytałem o tym lata świetlne temu, Niemniej chyba nic nie pokręciłem.
Warto o tym wspomnieć tytułem przybliżenia złożoności relacji czesko-niemieckich w okresie przypadającym na zamach na Heydricha.

Całą akcję obserwowała z przejeżdżającego tramwaju czeska lekarka lub pielęgniarka (już nie pamiętam).
Widziała Heydricha w pojedynkę ścigającego jednego z zamachowców i to, że się słania, pada i traci najwyraźniej przytomność.
Samorzutnie opuściła pojazd, podbiegła do leżącego ss-mana i… udzieliła mu pierwszej, fachowej pomocy medycznej, przywracając m.in. akcję serca.
Z tego co pamiętam nie była volksdeutschem czy Niemką, tylko rodowitą Czeszką.

Nie wyobrażam sobie analogicznej sytuacji np. w Warszawie ale z drugiej strony – nigdy nic nie wiadomo.
Lekarzy jednak obowiązuje ta Przysięga Hipokratesa.
Pozdrawiam.

jabu

Drogi jabu, fajnie, że wiesz coś więcej o kulisach zamachu. Wskazałbyś literaturę tematu, którą warto przeczytać?

kinomanpl

"Zabić Sekala" jest też świetnym przykładem koprodukcji polsko-czeskiej.

ocenił(a) film na 7
adam_zielinski_7121

Tu mam mieszane uczucia, bo bardzo mi się podobało, jak pokazali mentalność tych ludzi. Wszystkich. Ale rola Lindy nie za bardzo. Boguś zagrał, jakby znowu wcielał się w postać twardziela współczesnego kina akcji. Takie miałem wrażenie.

jabu

Jest więcej nieścisłości:

1) Karel Curda został ogólnie pokazany w filmie jako fajtłapa i tchórz, którego do zdrady kolegów przekonała jedynie suma pieniędzy, oferowana za informacje. A to przewrócił worek, a to chciał się wycofać - ogólnie, taki młokos-chłopek roztropek. Tymczasem Curda na donos zdecydował się dopiero po spacyfikowaniu Lidic, kierowany wyrzutami sumienia i nagabywany przez własną matkę, aby ''coś z tym zrobił''. Curda w 1942 roku miał 30 lat, z których dziewięć spędził jako żołnierz armii czechosłowackiej i Legii Cudzoziemskiej. Przedstawianie go jako zakompleksionego tchórza, łasego na kasę (rodem z komunistycznej narracji) jest nierzetelne.Zresztą, to samo tyczy się Kubisa, z którego zrobiono nieopierzonego młokosa - co już wyżej wypunktowałeś.

2) W filmie mamy do czynienia z nieznośną narracją dotyczącą prześladowania Czechów przez Niemców pod rządami Heydricha. Tymczasem siedmiomiesięczny bilans ''krwawych rządów'' Protektora to ok. 500 osób zabitych. Dla porównania, tyle Niemcy rozwalili podczas pacyfikacji tylko jednej wsi zamojskiej - Aleksandrowa, mordując tam 579 osób. W filmie ani razu nie pada nazwisko prezydenta Hachy, ani premiera Bienerta, nie ma ani słowa o tym, że Protektorat Czech i Moraw miał własne sądy, administrację, policję, a nawet armię - Vladnie Vojsko. Jedyni umundurowani ludzie na ekranie to Niemcy. Jest to już nie tylko nierzetelne, ale mamy do czynienia ze zwykłym fałszowaniem historii.

3) W filmie pominięto sprawę grupy ''Zinc'', bliźniaczki ''Outdistance'', omijając także historię drugiego ze zdrajców - Viliama Gerika. Viliam Gerik jeszcze przed zamachem z własnej woli oddał się Gestapo. Jest to o tyle istotne, że Gerik był obecny podczas szturmu na cerkiew. Postać ta jest dużo ważniejsza dla historii, niż jakaś pseudodziewczyna Gabcika.

4) Szturm na cerkiew Cyryla i Metodego to jakaś całkowita fantazja, co sam zauważyłeś.

5) Zachowanie samych Czechów w trakcie i po zamachu. Gdy ranny Protektor osunął się na ziemię, tracąc przytomność, ostatkiem sił każąc swojemu szoferowi ścigać zamachowców (konkretniej Gabcika), to pierwszej pomocy natychmiast udzieliła mu czeska pielęgniarka. Czescy policjanci zaś błyskawicznie zatrzymali pierwszy samochód - o ile pamiętam, była to chyba furgonetka piekarni - każąc zawieźć rannego Protektora do szpitala. Jeszcze większe jaja działy się w tym czasie z Kubisem. Po rzuceniu granatu (który poza zranieniem Heydricha, wybił szyby w przejeżdżającym obok tramwaju i poranił samego spadochroniarza), chciał wsiąść na rower i odjechać z miejsca akcji. Tymczasem drogę zatarasowali mu wściekli prażanie, którzy próbowali go aresztować - ktoś nawet schwycił za kierownicę roweru, a ktoś inny próbował przytrzymać spadochroniarza. By móc odjechać, Kubis musiał strzelać w powietrze z pistoletu. Uciekający w tym czasie Gabcik wpadł do czeskiego masarza i próbował uciec na podwórze. Tymczasem czeski rzeźnik wypadł na ulicę i zauważywszy biegnącego kierowcę Heydricha, Johannesa Kleina, zaczął machać do niego i krzyczeć: ''Tutaj panie oficerze, tu się ukrył ten bandyta''. Gdy Klein się zbliżył do sklepu, wyskoczył zeń Gabcik, który postrzelił kierowcę w nogę i zdołał uciec.

Wszyscy wymienieni byli Czechami, nie żadnymi volksdeutschami, czy Niemcami.

Na pogrzeb Protektora przybyło ponad sto tysięcy (!) prażan, by oddać mu hołd.

ocenił(a) film na 6
andrzej_matowski0


Hej,
Dzięki za zabranie głosu w temacie.
Niestety ja teraz nie mogę się zrewanżować czymś podobnym – jestem na Ukrainie. Dla niej też zawiesiłem jakąkolwiek inną moją działalność lub ograniczyłem ją do minimum.
Zaznaczę tylko, że na omawianą akcję należy zawsze patrzeć z mieszanką podziwu, wzgardy i zdumienia oraz swoistej fascynacji.
A manipulacjom czeskich apologetów się nie dziwić. To przecież JEDYNA, z tego co pamiętam - akcja zbrojna w której partycypował czeski ruch oporu (co prawda bardziej ją sabotując niż wspomagając) na przestrzeni całej właściwie wojny – aż do wiosny 1945 r licząc.
Nie mogą więc z przyczyn oczywistych zrezygnować z jej pijarowego wykorzystania. Nawet jeżeli kosztowała okupanta wszystkiego 6 lekko rannych (oraz Heydricha rzecz jasna, który co prawda zmarł w wyniku sepsy, której jednak by nie złapał gdyby nie zamach).

Zresztą – gwoli uczciwości należy wyraźnie zaznaczyć jedno. Czescy filmowcy lewitują w oparach absurdu, wspomagani zresztą w radosnym uniesieniu przez zaprzyjaźnione kinematografie. To fakt. Niemniej sztuka po prostu stwarza ku temu okazje rządząc się swoimi prawami. Tak już jest.
Dla kontrastu czescy historycy czy znający realia się pasjonaci WWII potrafią być bardzo rzeczowi i krytyczni dając temu wyraz na specjalistycznych forach.
A artyści (do których zaliczają się filmowcy) – cóż… Żyją własnym życiem.
Zresztą scenariusz filmu oparto, zdaje się, na powieści francuskiego autora w której dzieją się rzeczy rodem z 007.
Należy się więc cieszyć, że przy takim pierwowzorze zrobiono jednak film, który da się oglądać (m.in. dzięki dobrej obsadzie) a nasz Dorociński nam zasadniczo wstydu nie przyniósł kreując ciekawie (i całkiem wiernie) kontrowersyjną w końcu postać.
Pozdrawiam.

Pobierz aplikację Filmwebu!

Odkryj świat filmu w zasięgu Twojej ręki! Oglądaj, oceniaj i dziel się swoimi ulubionymi produkcjami z przyjaciółmi.
phones