mam słabość do Jamesa Bonda i wszystkie części znam na pamięć, ta jest wg mnie najsłabsza, choć wciąż z moim ulubionym agentem, czyli Seanem Connery. Był potencjał, wszak podwodny świat to ciekawy temat, ale mam wrażenie, że zrealizowane to było pospiesznie, bez ikry, film jest przydługi i nudnawy. Nie ma też fajnej muzyki, a w poprzedzającym go "Goldfingerze" piosenka jest genialna. Ale może to dlatego, że James jest połamany i nie do końca w formie ;)