Czy tylko o:
- naiwność młodzieńczych marzeń, które przegrywają w konfrontacji z bezlitosnymi realiami
- główna oś filmu, czyli: "realistyczne" podejście młodych ludzi do swojej przyszłości
- powierzchowne stereotypowe myślenie, płytkość i bezmyślność obrońców tzw. poprawności politycznej
Nie tylko. Chodziło (jak i zresztą w całym filmie) o tym, co się dzieje na styku rzeczywistości i fikcji, gdy do akcji wkraczają Amerykanie. I tak, w części "Fiction" widzimy Amerykanów natrafiających na dosłowny opis rzeczywistości. I co sie okazuje? To, że absolutnie nie potrafią w rzeczywistość uwierzyć, nie dopuszczając jej do siebie (bo żyje w fałszywym o niej wyobrażeniu) dzięki sformułowaniom takim jak: "Dlaczego ludzie muszą być tacy brzydcy? "pisanie o takich brzydkich postaciach. To chore... Zostałam wychowana według pewnych wartości. To chore.", "Sprawiało wrażenie sztucznego... próbowałaś nas zaszokować pustką swoich wartości" (to w ogóle hit), "to było rasistowskie", "fallocentryczne", "mizoginistyczne" czy też wypowiedź Catherine, która była jednak tak odkrywcza i mądra, że ja jej nie potrafię powtórzyć, a co dopiero napisać - tak dosłownie brzmią cytaty z filmu.
Jeszcze lepsza i ciekawsza jest druga część, "Nonfiction", w której widzimy kręcenie dokumentu na temat ludzi (podobnie jak w pierwszej części) żyjących fikcją (american fiction), bardzo doświadczanych przez rzeczywistość, ale jakby odpornych na jej działanie. Efekt jest taki, że dokument nie wygląda wcale jak dokument, tylko jak znakomita satyra.