PILINHA: {__webCacheId=filmBasicInfo_pl_PL, __webCacheKey=387483}

Opowieść Mary

Capturing Mary
6,3 1 298
ocen
6,3 10 1 1298
Opowieść Mary
powrót do forum filmu Opowieść Mary

Film jest tak okropnie zły, że nie wiem od czego zacząć. Sama historia, a właściwie parę jej elementów mają ogromny potencjał. Potencjał jednak został żywcem doszczętnie pogrzebany irytującą rolą Ruth Wilson II i rolą genialnego Davida Walliams'a, którego nie sposób (jeśli się oglądało) nie kojarzyć z Małą Brytanią. Tak więc bardzo gryzie się jego przekomiczna postać z rolą bardzo tajemniczego, pewnego siebie gościa.

Film opowiada historię młodej i bardzo zdolnej pisareczki, która z racji swojej sławy zostaje zapraszana na solny. Historię opowiada Maggie Smith, jednak ma się wrażenie, że to co mówi, bardzo kłóci się z tym, co jest nam pokazywane. Bo nie widzimy kontrowersyjnej, elokwentnej pisarki a szarą, nieśmiałą, niezbyt bystrą dziewczynę, której podoba się pewien tajemniczy facet, lecz kiedy ten facet opowiada jej parę makabrycznych historii dziewczyna nagle ucieka, nagle się boi, nagle nie potrafi się wysłowić. Nagle gościu niszczy jej życie, a ona nadal nie potrafi się wysłowić. Absurd nad absurdem. Bo mimo, że ma na niego ogromnego haka, mimo, że ponoć jest pisarką, mimo, że była na tyle odważna by wprost mówić o tym, że w kinie za mało jest seksu, mimo tego wszystkiego ona nie robi nic. Jest beznadziejna, nijaka. Tak więc historia się ciągnie i ciągnie, a kiedy wreszcie coś się zaczyna dziać, coś intryguje.. i coś może nas zaskoczyć: film kończy się równie nijako jak kreacja młodej Mary.

Gra aktorska, ujęcia, montaż, muzyka: wszystko było okropne. Ale to tylko moje zdanie, i mam świadomość, że to po prostu nie jest kino dla mnie. Takie bardzo emocjonalne, delikatnie jedynie poruszające, lekko nudne, dramatycznie zwykłe. Z góry uprzedzam, że: Absolutnie nie twierdzę, że komu film się podobał ten idiota, i nie mam też czasu na idiotyczne kłótnie kto się zna a kto nie, których jest tu coraz więcej. :)

ambiwalentna

ja uważam, że aż tak strasznie nie było. muzyka świetna, niezła gra aktorska (perełeczka Gemma Arterton) i znakomite oddanie detali epok (ach te lata 50.). ale fatalne dialogi, dziwaczne zakończenie i ogólne poczucie przytłoczenia każą mi ten film mocno skrytykować. szkoda, bo początek i pierwsze spotkanie dawało nadzieję.

ocenił(a) film na 7
ambiwalentna

heh skoro oceniasz go tak źle to już sam opis chyba powinien cię zniechęcić mnie ten film zaciekawił lecz niestety nie mogę powiedzieć że uwiódł bo do tego jak sam przyznałeś czegoś zabrakło

ocenił(a) film na 1
ambiwalentna

Ten film jest dla mnie tak absurdalny, że nie wiem zupełnie jaki był sens jego powstania. Sama historia jest nudna, nie ma żadnej wartości, ani logicznego wywodu.
Spojler
Z mojej strony wygląda to tak, że głównej bohaterce się nudziło, więc wymyśliła sobie pana-psychopatę i twierdziła, że to na pewno przez niego nie może znaleźć pracy, bo on ma znajomości i żyła w tym przekonaniu przez 40 lat oczywiście o nic go nie pytając, nawet na niego nie wrzeszcząc. Wolała go sobie wyobrażać jako staruszka w parku, sięgając przy tym po piersiówkę.
Wprost genialne!

ocenił(a) film na 3
ambiwalentna

Ja tam się zgadzam. Ten film próbuje uchodzić za jakąś sztuke na wyższym poziomie, a jest bełkotem. Na pierwszy rzut oka jest to film ambitny, ale tak naprawdę to trudno nawet powiedzieć o co tu tak naprawde chodzi. Moim zdaniem o nic. Nie ma głebi, nie ma przekazu.

W takim wypadku można by było powiedzieć, że to opowieść o ludziach. Ale nic z tych rzeczy, bo postacie są przerysowane, a aktorzy słabi jak nigdy. Ruth Wilson rzeczywiście jest irytująca, ale nie zgodzę się z Twoją opinią na temat Davida Walliamsa. Trudno mi powiedzieć co w jego postaci jest takiego intrygującego czy przyciągającego? Pewność siebie? Tajemniczość? Phi! Taką postać jak on zagrałby każdy aktorzyna. To co zaprezentował w poszczególnych scenach to zwykły warsztat każdego aktora, natomiast z szerszej perspektywy trudno powiedzieć co w jego roli jest takiego fajnego. To nie żadna wielka, ani nawet dobra kreacja. Ta postać nie robi wrażenia, a tajemnicza jest dlatego, ze taka jest w scenariuszu. Zrestzą popatrzyłem na jego filmografię. Kto to jest David Walliams?

Najgorsze jest jednak to, że to film bez wartości, bez celu. Nie ma mozliwości własnej interpretacji, zadania sobie pytań itp. Ten film za taki oczywiście uchodzi, nawet może próbuje być, ale nabiorą się na to ci, którzy nie są jeszcze doświadczonymi kinomaniakami.

ocenił(a) film na 6
ambiwalentna

Oglądałam go trzy razy. Za pierwszym mi się nie podobał, za drugim było lepiej, za trzecim - myślę, że potrafię z niego wyciągnąć wnioski. Historia kobiety, która niepowodzenia życiowe i złe decyzje młodości zwala na coś/kogoś innego. Nie jest pewna, czy Walliams faktycznie jej zaszkodził, czy to tylko jej własne urojenia i usprawiedliwienie na dobrze zapowiadającą się, a kiepsko kończącą przyszłość. Niezły, tak bym powiedziała.

ocenił(a) film na 8
MissLis

Rzadko to robię, ale tym razem przewinęłam sobie scenę z "halucynacjami" gdzie Maggie Smith, bo to ona najwięcej tłumaczy.
(spojler)
Według mnie zdolna pisareczka (ale nie wybitnie utalentowana) dostała na pewnym etapie "niemoralną propozycję" od wyrafinowanego, dekadenckiego faceta u władzy, który proponował w sumie prosty deal - on pomoże jej rozwinąć karierę i podciągnąć talent, ona jako młodsza wprowadzi go w nową epokę i zmiany obyczajowe. Jednak Greville zrobił to w taki sposób (zaimponowanie młodej siksie wiedzą o brudnych sekretach establishmentu - hmm....) że ją odstraszył. Późniejsze spotkania na przyjęciach, gra spojrzeń, itd podciągnęłabym jednak pod fantazje Mary, która swoje niepowodzenia w karierze postanowiła zrzucić na tajemniczy wpływ Grevilla.
Ta niejednoznaczność jest świetna - czy opowieść Mary to w rzeczywistości wymówka i zrzucenie winy za swoje niepowodzenia na tego dziwnego mężczyznę, czy faktycznie Greville pociągający za sznurki istniał i próbował wpływać na jej życie w zemście za odmowę? Brak zmian w wyglądzie Grevilla i jego dziwne zachowania, późniejsze halucynacje z jego osobą świadczą o pierwszej wersji.
Film naprawdę mi się spodobał, jest momentami irytujący, ale taka poplątana, niejednoznaczna konstrukcja fabuły bardzo mi siadła.

ambiwalentna

Oczywiście - masz prawo do własnej oceny, niechęci, niezrozumienia, problemu z odbiorem, interpretacją itd. I nie musisz zmieniać podejścia do tak odrzuconego przez Ciebie obrazu - Twoje prawo. ALE...
"[...] i rolą genialnego Davida Walliams'a, którego nie sposób (jeśli się oglądało) nie kojarzyć z Małą Brytanią. Tak więc bardzo gryzie się jego przekomiczna postać z rolą bardzo tajemniczego, pewnego siebie gościa."
To nie jest argument przemawiający za zruganiem tytułu. Rzekłbym, że to smutny dowód, że wypowiadająca się osoba porywa się na ocenę filmu mając podstawowy problem ze zrozumieniem CZYM JEST AKTORSTWO.
To, że Williams był rewelacyjny i do łez żenująco-śmieszny w durnym sitkomie, a następnie zagrał tak intrygującą, niepokojącą i mocno negatywną (przynajmniej dla głównej bohaterki) postać, pozbawioną choćby cienia humoru - jest dowodem na wybitny, wszechstronny talent aktorski.
Niestety jeżeli postać kreowana przez danego aktora "gryzie się" z jego inną rolą (co dowodzi jego wszechstronnego talentu) - tak bardzo, że TOBIE zaburza odbiór - to jest to TYLKO I WYŁĄCZNIE TWÓJ PROBLEM.

ocenił(a) film na 3
lilo61

Choćby nie wiem jak dobrze grał, jak poważnego gościa, dla mnie jest i będzie komikiem, którego kojarzę z Małą Brytanią a więc śmiać mi się chce nawet gdy go widzę poważnego - i o to mi chodziło a nie o jego talenty i inne gówna, które powyżej zostały wymienione bo nie masz co robić w życiu tylko się kłócić poziomem przedszkolaka na filmwebie. Troluj sobie tu do mnie jak do ściany - śmiało. Ja mam lepsze rzeczy do robienia niż odgrzewanie starych kotletów ze średniowiecza jak ten temat by kolejna fala trolli zaczęła się przy****dalać. :]

ambiwalentna

Łał! Widać, że masz więcej problemów niż się na perwszy rzut oka wydaje - współczuję.
Może poszukaj profesjonalnej porady jak odreagować stres bez publicznych wystąpień.
Póki co - dorośnij, a jeśli to już raczej menopauza - weź pigułkę i uwierz, że nigdy nie jest za późno na lekcje ogłady :(

ocenił(a) film na 3
lilo61

Rozumiem, że to do siebie mówisz. Bo bardziej pasuje do ciebie niż do mnie. Dobra droga.

ocenił(a) film na 5
ambiwalentna

Szkoda czasu ma takich spostrzegawczych jegomościów, co to na portalu bawią się w psychologów. A wracając do Twojej opinii - bardzo ciekawa i sensowna :)

ambiwalentna

W związku z tym, iż niektórzy zeszli z tematu postanowiłam wprowadzić dyskusję na właściwe tory. Tak na prawdę mogłabym powiedzieć, że zgadzam się z powyższymi wypowiedziami, ponieważ dokładnie po obejrzeniu filmu zadałam sobie pytanie: co autor miał na myśli? Film nie miał bowiem żadnego konkretnego przesłanie i wydawał mi się mdły i nijaki. Zaintrygował mnie jednak, gdyż- nie uważam się za osobę głupią i "inteligentną inaczej"- a mówiąc szczerze kompletnie nie zrozumiałam przekazu! Tak więc zrobiłam pierwszą i prawdopodobnie najprostszą rzecz jaka przyszłą mi do głowy. Weszłam na filmweb :) i dopiero tutaj zaczęłam główkować. A pomogły mi w tym też komentarze.
Czy to rzeczywiście film jest najzwyczajniej beznadziejny i nie warto sobie nim zaprzątać głowy? Może po prostu przełknę tę gorzką pigułkę, że straciłem bezpowrotnie 2 godziny życia nad filmem, który mimo, że zapowiadał się ciekawie skończył się irytująco nieciekawie? A jednak zadałam sobie trud zrozumienia. Po pierwsze fabuła. Co miała oznaczać? Jaki był jej sens? Czy w ogóle miała jakiś sens? Myślę, że (i tutaj zgaduję) tak.
Już tłumaczę dlaczego. Maggie Smith uważam za osobę inteligentną i choćby z jej powodu zadałam sobie pytanie: czy taka aktorka przyjęłaby rolę pokroju "zagram w tym bo tak mimo że nie ma w tym krzty koncepcji"? Ten argument jest jednak słaby i zdaję sobie z tego sprawę, bo trudno wymagać od aktorów, żeby przyjmowali zawsze oskarowe role. Może się tym razem pomyliła? Skłoniło mnie to do dalszego myślenia. I oto do jakich wniosków doszłam. Sądzę, że należało by zwrócić uwagę na sam tytuł, ponieważ od tego można zacząć moje wnioskowanie. Brzmi on: "Opowieść (...)". Opowieść. Otóż to. Czy każda opowieść ma sztywną formę: początek, środek, zakończenie? Czy wszystko w opowieściach ma sens? Nie. To było życie Mary. Jej życie- życie ludzi które mimo, że ma jakiś początek, fabułę i koniec ale nie ma konkretnej formy. Życie Mary jest przenośnią życia ludzi, które jest zależne od ludzi których spotykamy na swojej drodze.
Przez cały film zadawałam sobie pytanie: kim do cholery jest ten Greville? Wiemy jako widzowie, że jest jakimś bogaczem bywającym na salonach i nie próbującym uwieźć młodej pisarki. Jeśli jednak nie to jaki cel miały jego opowieści? Myślę, że Greville to jej alter ego a opowieść jest rozliczeniem się Mary z przeszłością. Wszystkie niewykorzystane okazje, niewypowiedziane myśli (scena w której starsza Mary mówi, że jakby mogła cofnąć czas użyła by ciętej riposty zamiast słów których użyła w rzeczywistości)- kto z nas nie ma podobnych przemyśleń?
Podsumowując, film miał fabułę, choć skrzętnie ukrytą nie posiadał jednak sceny rozliczenia, której spodziewał się chyba każdy widz. Brak zakończenia. Ciekawe rozwiązania chociaz nie przypadło mi do gustu. Podobnie jak cały film. Skłonił mnie do przemysleń ale nie usatysfakcjonował jako kinomankę. Jako widz czuje się zawiedziona, ponieważ spodziewałam się czegoś odmiennego. Nie mogę jednak powiedzieć, że film okazał się całkowitą katastrofą. Uważa, że klimat dawnych lat, wspomnienia zostały oddane oraz oczywiście wspaniała rola Maggie Smith ratują trochę całościowy przekaz. 5/10

Pobierz aplikację Filmwebu!

Odkryj świat filmu w zasięgu Twojej ręki! Oglądaj, oceniaj i dziel się swoimi ulubionymi produkcjami z przyjaciółmi.
phones