Z wielu opinii, które przeczytałem o drugiej części „Opowieści z Narnii” wychodzi na to, że film niezbyt trzyma się książkowej wersji. Nie miałem przyjemności zapoznać się z serią Lewisa dlatego mogę jedynie oceniać sam film, który według mnie stoi na porównywalnym poziomie co „Opowieści z Narnii: Lew…”. Wizualnie i estetycznie nie ma się do czego przyczepić. Muzyka filmowa jak dla mnie bomba, szczególnie podniosłe momenty wywołują spore emocje. Jedynie do czego się przyczepię to scena walki pomiędzy Piotrem a Mirazem. Kuriozalny moment przerwy w trakcie trwania walki (ci co oglądali będą mieli pojęcie o czym piszę) rozbawił mnie dość znacząco. Z tego co się dowiedziałem z kilku poprzednich wypowiedzi taka przerwa miała miejsce również w książce z tym, że nie była ona tak przesadna i nieżyciowa. Podsumowując „Opowieści z Narni: Książę Kaspian” to kolejna przyzwoita produkcja, przy której nie można się nudzić. Przebaczę nawet nadmierny dramatyzm, patetyczność i bożyszcza nastolatek w postaci Bena Barnesa. Idealna pozycja na zabicie czasu.