oglądałam z uwagą; nie rozumiem dlaczego morrissey stwierdził, ze to będzie niezła okładka (ale o tym poniżej)
hej cześć
dziś obejrzałam bardzo ładny film, ponadto jedna ze scen wyglądała całkiem znajomo. patrzę uważnie; to okładka albumu the smiths. nie wiem czy wybór ten jest aktem emancypacji morrisseya, ale jest to na pewno urocza decyzja. pragnę nadmienić, ze film jest dziełem, w którym najczęściej padło słowo „charming”. brzmi znajomo?
this charming man
wszystko się pięknie układa
dalej okazuje się, ze nic nie jest jednak tak oczywiste. niesłychanie dużo tutaj sygnifikacji. mamy Panią, która jest desygnatem śmierci, Orfeusza, Eurydykę i inne takie mityczne sprawy.
czy czyni to film, znienawidzoną przeze mnie, nowoczesną przypowieścią? tak, zgadza się. ale tę akurat lubię (szok). przestrzeń przypomina mi tę z inauguration of the pleasure dome. przeżycie metafizyczne i abstrakcyjne (niczym lustro;))
buziaczki