Trudno zrobić lubiany film o dojrzewaniu do czegoś, posługując się freakami. Porąbańcami, frajerami- zwał jak zwał. Widzowi łatwo skleić się może ocena bohatera z oceną filmu. No bo przecież utożsamić się z facetem, który ucieka od swojej pokraczności, koloryzując rzeczywistość i udając, że jest tym, noo. No bohaterem. Mniej, lub bardziej, Nie da rady. A jednak. Żałośni jesteśmy lub bywamy. Kwestia samoświadomości- kiedy. Film wybrał żałosne scenerie i żałosne postaci, między którym mimo wszystko coś fajnego się wytwarza. On oczywiście bardziej, niż ona. I pewnie go w końcu rzuci. Ale co tam. Kogo to obchodzi?
Fajny obraz.