Angelo Provolone grany przez Sylvestra Stallone jest gangsterem, który - zgodnie z obietnicą złożoną dla umierającego ojca - próbuje przejść na legal. Dowiaduje się jednak, że jego księgowy robił go do teraz w bambuko z kasą na każdym kroku, a w dodatku jest na tyle bezczelny by prosić o rękę jego córki, która okazuje się, że jego córką nie jest. Brzmi abstrakcyjnie, ale to dopiero początek. W międzyczasie jego prawdziwa córka oszukuje, że jest w ciąży, żona każe znaleźć dla niej męża, odchodzi pokojówka, przychodzą krawcy, logopeda, ksiądz, obserwują go gliniarze, a wszystko w oczekiwaniu na bankierów, którzy mają przyjąć bohatera do swojego grona uczciwych biznesmenów (o ile o bankierach można tak powiedzieć).
Z tego co poczytałem film zbiera beznadziejne noty wśród amerykańskich recenzentów, ale jest to przecież remake francuskiej komedii z 1967' o tym samym tytule i tak samo akcją nawiązuje do stylu i formy Louis de Funèsa, a Amerykanie - proszę mi wybaczyć - nie mają pojęcia o standardach europejskiego kina więc morda im w kubeł, bo Sly w komediowej roli gangstera nie umiejącego odnaleźć się w roli uczciwego pantoflarza odwala kawał dobrej roboty, a masa prześmiesznych drugoplanowych ról, motyw zagadki, lata 30 i nutka europejskiego schematu w tle jedynie dopełniają sukcesu. Gdy VHS odchodziło do lamusa byłem jeszcze szczylem, ale właśnie Oskar i Cobra z Sylwkiem, po latach nie straciły swojego uroku, a wręcz zyskały na nim przez własny oldschool.