Hiszpańskie kino opowiada historie w swój, specyficzny, uroczy sposób, zazwyczaj jestem za, ale ten film jest niskich lotów, Amerykanie ( mimo, że jak zwykle bezczelnie zerżnęli fabułę europejskiego filmu:>) opowiedzieli ją z polotem, przekonująco, Hiszpanie zrobili z "Ostatniego pocałunku" telenowelę.
Postaci kreślone są zbyt grubą kreską, a aktorstwo jest agresywne, przesadzone, że aż śmieszne.
Główny bohater zamiast zaangażować się role- cały czas sapie!
Z Zachem Braffem nie może się równać:)
coz byc moze i tak jest nie wiem nie ogladalam hiszpanskiej wersji, ba nie wiedzialam ze tak owa istneje...
co do amerykanskiej wersji to o wiele slabsza jak dla mnie... orginal jest znacznie realniejszy, co do przesadyzmu i smiesznosci to zapewne wydaje ci sie tak przez jezyk nie przez aktorstwo..
Wiem że to żadne usprawiedliwienie dla Karlis, ale w necie krąży wersja z dwoma ścieżkami audio hiszpańsko/włoska gdzie domyślną scieżką jest hiszpańska. Jak sobie nie zmieniła to ogladała z hiszpańskim dubbingiem i pewnie była przekonana że to hiszpański film.
Pozdrawiam
Super komentarz, widac ze sie znasz!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!