Obejrzałam tylko i wyłącznie ze względu na Thomasa (który jak zawsze był niezawodny ❤) i nie miałam jakichś dużych oczekiwań. Kiedy film się zaczął pojawił się bardzo fajny, tajemniczy wątek, czułam, że to może być coś dobrego. Wiadomo, opinia najlepsza nie jest, ale nie uważam się za bardzo wymagającego odbiorcę. Scena w sierocincu to było cudo. I opowieść Jamesa.
Albo moment, w którym dziewczyna dowiedziała się o chorobie.
Nie rozumiem jak oni mogli tak to zepsuć!
Postacie były płytkie, film szybko stracił swoj klimat przez beznadziejny, przewidywalny i przeslodzony wątek miłosny - to było do bólu przesadzone, wściekłam się oglądając.
Gra aktorska nie była zła, ale nie pozwalała, no, pomijając Tommy'ego.
Za to na duży plus muzyka i zdjęcia