Angelina w dechę, reżyseria na poziomie, emocja na emocji, dzieje się, ale co poza tym? Wg mnie: niewiele jest, trochę szczenięco jest, zabawa w dobrych i złych. Może komuś to odpowiadać, czemu nie.
Zabawa...
A wiesz, że jest to film oparty na faktach? To nie jest wymyślony film fabularny, tylko on powstał na podstawie prawdziwej historii i raczej strata dziecka (i prawdopodobnie zamordowanie go przez psychopatycznego mordercę na farmie) i sprawa korupcji w policji czy szukanie człowieka odpowiedzialnego za śmierć kilkunastu dzieci to nie są szczenięce zabawy.
W życiu nie przyszłoby mi do głowy, by określić samą historię jako szczenięcą. Wiem, że film jest oparty na faktach, znam w mniejszym-większym stopniu realia tamtych lat. Historia w żaden sposób nie jest "szczenięca", jest wstrząsająca, to chyba jasne. Z taką historią można zrobić naprawdę wiele przy przenoszeniu jej na ekran. Tutaj została przedstawiona powierzchniowo, co było zresztą, przypuszczam, zamiarem reżysera: pokazać fakty, wzbudzić sprzeciw wobec zła, odwołać się do prostych emocji scenami w stylu burza oklasków dla adwokata albo wyznaniami chłopca "Boże, nie chcę trafić do piekła". Akceptuję to, ale wizja czarno-białego świata, pokazanego w trochę melodramatycznym, wyciskającym łzy stylu, to nie jest mój ideał kina. Niemniej film mógł się podobać, ma swoje plusy. Pozdrawiam