Trochę przeceniony wg mnie. Kiedyś podobał mi się bardziej. Wątek SF przez duzą część filmu zepchnięty na dalszy plan , twórcy zajmują się relacjami międy załogą , mamy romans , mamy sceny walki itd. ale też całą masę "ględzenia" i chwytajacych za serce scen pożegnań, powrotów itd. Przy tak świetnie wykreowanym świecie i tych efektach jak na tamte lata można było zrobić coś o wiele bardziej dynamicznego i ciekawszego a tutaj w zasadzie niewiele się dzieje a to przeciez prawie 3 godziny filmu. Aktorstwo dobre, scenografia i efekty wizualne te oraz klimat - tylko że mało tu naprawdę ciekawych dialogów czy scen "akcji" i jak na Camerona to nie jest aż tak świetnie jakby sugerowała ocena. Ogrom pracy włozony w film widać i trochę szkoda że tak wyszło bo porównując np z Obcy ósmy pasażer Nostromo to było i klimatycznie i film się w ogóle nie dłuzył.
Podsumowując: film może nieść przesłanie, nawet piękne ale podane w sposób mniej dosadny, pompatyczny i kiczowaty jak tutaj na poziomie gimnazjalisty z USA :-)
Hihi. To zabawne. W miarę jak jemy ziemniaki wymagamy, by ziemniaki były podawane w sposób mniej czytelny, bardziej wysublimowany.
Ale dlaczego tego wymagamy? Opisałbyś, jak analizujesz proces psychiczny widzów, który do tego prowadzi?
(Drugie pytanie już też mogę zadać. Dotyczy historii. Tak historii sztuki na przestrzeni tysiącleci jak i historii filmu. Czy widzisz zmianę nastawienia, zmianę progu powyżej którego następuje uznanie moralizatorstwa za "tanie"? Czy taniość lub drogość moralizatorstwa zależą od czasu, momentu historycznego, kontekstu kulturowego?)
" Ale dlaczego tego wymagamy? Opisałbyś, jak analizujesz proces psychiczny widzów, który do tego prowadzi?"
Nie jestem, na tym portalu po to aby objaśniać ludziom na czym polegają tezy które same wymyślili. To Twoja teza nie moja. I w dodatku nie zgadza się z nią.
Drugie pytanie brzmi tak jakbyś napinał się ( nie wiem po co ) na jakąś akademicką dyskusję na temat określenia które egzystuje w przestrzeni publicznej od dawna. Nie widzę powodu aby ( i tutaj posłużę się językiem dzisiejszych nastolatków) rozkminiać "taniość" w kontekście minionych lat. Mało ciekawy temat przynajmniej na dzisiaj dla mnie. Wydaje mi się że każdy potrafi zrozumieć co miałem na myśli pisząc "tanie moralizatorstwo" czyli podanie pewnego przesłania w sposób grafomański i kiczowaty uznając że widzem musi być zwykły "debil" któremu trzeba na tacy wszystko podawać.
Historii sztuki nie znam na przestrzeni tysiącleci i nie prowadziłem badań na ten temat jak się ma próg , taniość itd. do tez które Ci się w głowie narodziły. Przepraszam że zawiodłem w tej materii.
I znów... bez odbioru, dalsza dyskusja będzie jałowa
Jeśli kiedyś nie będziesz chciał odpisać, to najlepszym wyjściem będzie nieodpisywanie. Jeśli będziesz chciał, żebym ja nie odpisywał, to sobie przypomnij, że zupełnie wszyscy mają tę Twoją chęć za bardzo istotną i już biegną się nią kierować.
Fakt, że coś jest w przestrzeni publicznej od dawna, niczego szczególnego nie zmienia. Jeśli nie masz ochoty na dyskusję dlatego, że "coś jest od dawna", to również rozumiem, że możesz wymagać wysublimowanego gotowania ziemniaków "bo są okrągłe". Ot taki z czapy argument, ale ani temu, że jesteś zręczny, ani temu, że wyprostowany, przecież nie przeczy.
Jeśli Ci się wydaje, że każdy potrafi zrozumieć "tanie moralizatorstwo", to podaję kontrprzykład: Ty. Uważam, że co najmniej Ty nie zrozumiałeś, co miałeś na myśli. Możemy mój kontrprzykład sprawdzić albo nie. Akurat wiem, jak niechętnie "człowiek rozumny" podejmuje wysiłek intelektualny gdy "coś już od dawna egzystuje w przestrzeni publicznej", wiem też, że nikogo się do niego nie zmusza. Zaproponowałem. Ty podkreślasz, że nie masz ochoty. A ja zaznaczam kolejną kreseczką, że pewna teza nie została sfalsyfikowana.
Podanie wszystkiego na tacy nie musi wynikać z uznania, że jest to konieczne. To znaczy gdy ja podałem komuś frytki na talerzu, to nie dlatego, że sądziłem, że ten ktoś sobie nie poradzi bez talerza. Uznałem, że chcę dać na talerzu i mogłem mieć jakieś zwyczajne powody, jak na przykład zwykły komfort osoby obdarowanej frytkami.
Popełniłeś błąd rzeczowy.
Nie masz za co przepraszać, gdy nie chcesz być rozmówcą, wciąż jesteś obiektem obserwacji. ;)
Armarange, hyrkan jako rozmówca jest jak ktoś, kto przypiąwszy rolki, włączył się do biegu licząc na to, że jeden będzie go pchał, a drugi ciągnął, gdy zaś zabrakło chętnych, to krzyknął żałośnie gdzieś z tyłu, że on tu nie ma z kim biegać.
Jeśli się te słowa przydadzą, to czemu nie. Choć z tym cytowaniem mnie to spora przesada, cytować można pisarzy, myślicieli albo naukowców :) .