[post może zawierać śladowe ilości spoilerów]
Film "Otwórz oczy" jest świetnym przykładem tego jak można zrobić dramat, który nie jest nudny.
Doskonała muzyka i zdjęcia, które nie są przekolorowane sprawiają, że oglądając film można poczuć specyficzny klimat, którego nie uświadczymy w amerykanskich superprodukcjach.
Jeśli chodzi o fabułę... widz wraz z głównym bohaterem, przez 117 minut przeżywa jego dramat i próbuje odgadnąć co tak na prawdę się dzieje. Od pewnego momentu wszystko wydaje się być jakieś dziwne. Nagła zmiana relacji z Sofia na lepsze, nierealna rekonstrukcja twarzy - co się dzieje? To sen? Choroba psychiczna? A może jednak piękna rzeczywistość (w koncu w filmie wszystko jest możliwe)? W pewnym momencie przeszło mi nawet przez myśl, że może bohater faktycznie jest wrabiany przez współudziałowców, a Nuria żyje - wydawało się to mieć sens. No i sama koncowka filmu - rewelacyjna :) Niby wszystko mamy podane na tacy - ale czy na pewno? :) Czy to nie umysł bohatera płata mu figle? Psychiatra wydaje się być czującym człowiekiem, a nie wytworem wyobraźni. Skoczyć czy nie skoczyć? Ostatnia scena, a w zasadzie same słowa "otwórz oczy" też dają do myślenia. Co tak na prawdę się stało? Bohater się obudził w przyszłości czy po raz kolejny obudził się pod latarnia? :) To drugie tłumaczyłoby jego Deja vu.
Podsumowując - rewelacyjna fabula + przyjemna muzyka i dobre zdjęcia + b. dobra gra aktorska = 9/10 ;]
Polecam