Włoski akcjoner, czerpiący po trochu z najważniejszych filmów sience fiction z tej dekady. Czego tu nie ma? Napakowany Paco (Daniel Greene) jest cyborgiem, stworzonym do zabijania - to z TERMINATORA, o czym dobitnie świadczy żywcem skopiowana scena rozcinania dłoni (trudno powiedzieć, dlaczego bohater to robi, bo nic mu się nie uszkodziło!). Paco buntuje się przeciwko swym mocodawcom, gdyż przypomina sobie o swym życiu przed zamianą w posłusznego robota - kłania się ROBOCOP. W pościg za rebeliantem wyruszają inne roboty, w tym blondynka z łuskami na karku - vide BLADE RUNNER. I tak dalej...
Jednak film Sergio Martino to zdecydowanie coś więcej niż tylko zestaw zapożyczeń. Intryga jest ciekawa, a na brak akcji nie można narzekać. Dużo bójek, strzelanin oraz samochodowych pościgów. Paco napina klatę i bicepsy jak na każdego szanującego się elektronicznego mordercę przystało. Jego dwa najwięksi przeciwnicy to złowieszczy szef John Saxon (niezmiennie w drogim garniturze) i dwumetrowy kierowca ciężarówki George Eastman. Co ciekawe, tych dwóch nie współpracuje ze sobą. Dla Saxona likwidacja Paco jest kwestią ochrony interesów, a dla Eastmana zemstą za odbicie dziewczyny, pięknej Janet Agren (gwiazda EATEN ALIVE). To nie do końca typowe włoskie kino futurystyczne, które zazwyczaj ukazywało świat po Apokalipsie, hordy zmotoryzowanych band walczących o wodę i benzynę, itp. Tymczasem tutaj cyborg o ludzkim sercu stawia czoło złej korporacji oraz agresywnym kierowcom ciężarówek. Dobra zabawa!