Ciężko się to oglądało, gdyż cały pomysł nie trzymał się kupy. Dlaczego naprawienie uszkodzeń spowodowanych starzeniem się w jednym organizmie wymagało uszkodzenia innego organizmu w taki sposób, jak by się zestarzał? Co oni w ogóle transferowali podczas tego zabiegu? Bo to wyglądało tak, jak by dawca przekazywał biorcy jakąś magiczną energię życiową. No ale nawet jeśli w tym świecie coś takiego istniało, a transfer był możliwy między dziećmi i rodzicami, to wystarczyło, by dla każdego człowieka co jakiś czas tworzyć płód bez mózgu i z niego pobierać tę magiczną energię.
Przez to wszystko cały czas mi w głowie siedziało, że cały film był oparty o bezsensowny pomysł.