Jestem pewien, że duet Pegg & Frost doskonale rozumie się z Mottolą. Toć to trio z podobnym emploi – dwóch to komedianci, kreujący się na wiecznych chłopców w komediach kumplowskich, trzeci taki bohaterów reżyseruje.

Problem tylko w tym, że Mottola nie jest Edgarem Wrightem, u którego duet dawał czadu. Gdy u niego Anglicy zamieniali wszystko w pastisz i hołdowali kinu, z którego się nabijali, tu pozostawili po sobie tylko niezbyt wyrafinowane wygłupy, bądź rzucanie „mięsem”, które ma niby śmieszyć (sorry, ale żadne ‘fack’, czy ‘cant’ nie ubawi, jeśli dialogi nie są fajnie napisane).

Duet Pegg & Frost zaliczył wpadkę – chcieli po raz kolejny naigrywać z amerykańskiej kultury (tym razem o ufo-maniakach i wszelkiej maści geekach z konwentów), ale widocznie chłop z USA nie zrozumiał ich intencji i wszystko przerobił na modłę kolejnego swego filmu „kumplowskiego”. Szkoda...

Moja ocena - 4/10