Niekonwencjonalne kino policyjne, jednak znacznie bardziej do gustu przypadły mi te klasyczne, wielkomiejskie, z gliniarzem-twardzielem w roli głównej typu "Bullitt", czy "Brudny Harry". Scenerią "Pechowej..." są amerykańskie pustkowia, autostrady, malownicze krajobrazy rodem z westernów Forda - i już ta różnica mocno wpływa na klimat filmu. Do tego jeszcze nietypowy gliniarz grany przez Roberta Blake'a - po "Z zimna krwią" i "Był tu Willie Boy" to kolejna tak znacząca i tak dobra rola tego aktora, szkoda że później niemal przepadł. I zakończenie SPOILER!!! nawiązujące do zakończenia "Easy Ridera".
Tajemniczy reżyser dokopuje i hipisom i Brudnemu Harry'emu. Mnie to zmiażdżyło :)
Fakt, tajemniczy to na pewno, zrealizował tylko jeden film i cisza. Ale jest obecny w internecie , to jakiś kompozytor jest. Ciekawe dlaczego poprzestał tylko na tym jednym filmie. Mógłby być dobrym bohaterem dla dokumentu w stylu "Sugar Man"...