PILINHA: {__webCacheId=filmBasicInfo_pl_PL, __webCacheKey=31654}
8,1 31 426
ocen
8,1 10 1 31426
8,8 32
oceny krytyków
Persona
powrót do forum filmu Persona

Dobrzy byłoby gdyby każdy po seansie zadał sobie to pytanie i postarał się na nie precyzyjnie odpowiedzieć. I proszę nie mówić że film jest tak wielowymiarowy, wieloznaczny i głęboki, że wymyka się wszelkim kategoriom rozumowania i określenie jego przekazu jest niemożliwe, a wszelkie próby skonstruowania jednoznacznej interpretacji stanowią potwarz dla reżysera i profanację dzieła sztuki. Dla mnie osobiście treść obrazu nie jest znowuż taka skomplikowana, a użyte środki wyrazu składają się na formę dość rozwlekłą, chaotyczną, pretensjonalną i wyuzdaną. Kilka elementów, jak domniemany mąż, marzenia senne, postać na początku, czy kadr z penisem są całkowicie zbędne i służą chyba tylko zaciemnieniu obrazu i utrudnieniu odbioru. Dla mnie film opowiada o potrzebie odznaczenia się na tle ogółu, podkreślania własnych unikatowych cech w celu np. odcięcia się od różnych aspektów kolektywizmu, do którego bardzo często skłaniają się, szczególnie skandynawskie społeczeństwa. Koniec końców okazuje się to niemożliwie, każdym rządzą podobne lęki, instynkty i namiętności, wszyscy jesteśmy tacy sami, bardzo często małostkowi, podli i okrutni. I to wszystko... Blisko 90 minut przejaskrawień i teatralnych scen aby dowieść banału.

ocenił(a) film na 9
JacekKostrzewa

Przeważnie wszystko, o czym mówią wielkie dzieła to tak naprawdę banały, może tylko w nowym , oryginalnym przebraniu. Ciężko wymagać, że kiedykolwiek usłyszymy z ekranu coś tak egzotycznego, iż nie będziemy wiedzieli, czy zabrać się do tego z widelcem, czy może atakować łyżką. A Bergman już taki jest – pretensjonalny a teatralny i odnoszę wrażenie, że albo się to lubi, albo nie, bo w swoich filmach jest taki bardzo często, żeby nie powiedzieć - zawsze. A ta kadry , o których wspominasz – odrobinę pachną postmoderną; patrząc na jego obraz i mając w głowie czas, historię i tak dalej, to wydaje mi się to nawet nowatorskie i dość świeże , acz choć to tylko takie złudzenie, to przyznam, że mnie owe wstawki nie rażą zupełnie. Penis u Bergmana może być i jest jak najbardziej na miejscu, natomiast członek penetrujący u Noego w „Enter the void” już nie. Może lepiej mu w monochromatycznej palecie i statycznym ujęciu, kto wie.

JacekKostrzewa

Mi również film wydaje się troszkę pretensjonalny. Trudno tak na szybkiego o nim coś napisać. Ale tak ogólnie to:
Żeby opisać o czym jest ten film, należy zacząć od samego początku. Zaczyna się ona od migawek. Kadr z penisem jest według mnie, tutaj bardzo istotny. Ma symbolizować stosunek seksualny. Następnie widzimy pająka, który symbolizuję strach przed porodem, macierzyństwem etc. Na końcu pojawia się baranek oraz ręka przybijana do krzyża, jako symbole porodu i związane z nim cierpienia.
Kiedy zaczyna się film widzimy chłopca pozbawionego matczynej miłości. Głaszcze on twarz wyimaginowanej kobiety, która mogłaby być jego matką. Film ukazuje również, wrodzoną miłość dzieci do swoich matek.
Elisabeth Vogler i Pielęgniarka Alma nawzajem się uzupełniają, jak widać już na samym plakacie pasują do siebie jak puzzle. Pielęgniarka jakby odzwierciedla ego, Elisabeth. Są one jakby jedną osobą, dlatego właśnie jej mąż, wziął Alme za Elisabeth. Cały film moim zdaniem kręci się wokoło macierzyństwa. Taki żeński odpowiednik "Głowy do wycierania.", w której głównym tematem jest lęk przed ojcostwem.
Nie chce mi się rozpisywać. Bo i tak nie napisze o wszystkim. Podczas oglądania filmu zwróćcie uwagę, na te elementy, które opisałem pozwoli to zrozumieć o czym film jest.

ocenił(a) film na 8
Ferenczy

Trafne spostrzeżenie. Elisabeth i Alma to prawdopodobnie jedna osoba. Wskazywałby na to tytuł filmu.

ocenił(a) film na 7
Ferenczy

mógłbys wyjaśnić dlaczego pająk symbolizuje lek przed macierzyństwem
a baranek i ręką przybijana do krzyża to symbol bólów związanych z porodem
dla mnie to nie jest takie oczywiste
pozatym między penisem a pajątkiem jest 30 sekundowa sekwencja obrazów

caligulaam

Ta symbolika też nie do końca do mnie przemawia ;) Film był trudny w odbiorze, ale jestem z siebie dumny, że obie bohaterki wydały mi się jedną osobą.
Muszę odetchnąć.

ocenił(a) film na 10
JacekKostrzewa

Muszę przyznać, że Twoja interpretacja rzeczywiście jest banalna. Wydaje mi się, że w ogóle nie dostrzegłeś meritum problematyki tego filmu (czyli problemu tożsamości, ale nie w znaczeniu wyróżnienia się w tłumie, a w znaczeniu odróżnienia swoich odczuć, cech prawdziwych, od form narzuconych przez czynniki zewnętrzne. Tutaj moim zdaniem nie chodzi o to by czuć się jednostką odrębną, ale o to by odkryć co jest prawdą o sobie, a co jest tylko konwencją, grą, fałszem. Wbrew pozorom z czasem człowiek na tyle zaciera granicę między pozorami, a prawdą, że przestaje rozróżniać gdzie jest granica. Przez pierwszą połowę, moim zdaniem, film pokazuje podejście do Formy w pewnym sensie podobne do Gombrowiczowskiej interpretacji tego słowa, zastanawiając się dodatkowo, czy możliwe jest życie bez niej, bez kłamstwa. W drugiej natomiast zaciera się powoli granica między dwoma bohaterkami i zaczynają padać pytania, na temat ciemnej strony osobowości. Co jeżeli odkryte "Ja" nie pasuje do norm społecznych, co jeżeli sami nie potrafimy go zaakceptować? Wydaje mi się, że film daje świetne podstawy do zastanowienia się nad powyższą problematyką. Przy okazji, przemiana Almy z osoby pozornie szczęśliwej i beztroskiej, do osoby świadomej swoich prawdziwych odczuć, jest, moim zdaniem, pokazana genialnie).

A co do penisa, to ważną częścią filmu są rozważania na temat roli seksualności we własnym "Ja" (prawdzie o sobie samym). Jest on zapowiedzią tej tematyki, która dużo głębiej jest poruszona podczas opowiadania Almy o orgii seksualnej.

ocenił(a) film na 7
tymon_

Film widziałem ponad rok temu, więc jedyne co pamiętam to główna linia fabularna, a i to nie do końca. Mogę się mylić, w końcu każda interpretacja jest wypadkową wielu czynników: osobistych doświadczeń, chwilowego nastroju, poziomu zmęczenia i wielu innych. Chciałbym jednak zaznaczyć, że Twoja wypowiedź nie odbiega znowuż tak daleko od tego, co sam napisałem. To co nazywasz "konwencją, grą, fałszem" ja odebrałem jako przejawy kolektywizmu, w końcu kto odpowiada za obowiązujące konwenanse, utarte formy, tradycję. Jeżeli ktoś stara się usilnie temu sprostać zatraca siebie. Pytanie tylko czy istnieje jakieś "ja"? A jeżeli nie, to co jest jego substytutem? Może jest to właśnie tylko konwencja, a może najgłębiej skrywane zwierzęce instynkty. Oczywiście wszystko można zbanalizować, nie to jednak było moją intencją. W drugiej części zaczyna się już tylko podróż donikąd, czy jak kto woli, do "głębszych warstw podświadomości", nie wnikam. Autor zadaje pytanie, na które nie udziela odpowiedzi (chyba, że jej po prostu nie ma). Osobiście darzę wielką atencją modele matematyczne ze względu na złożoność, precyzję i rygoryzm zawartych w nich konstrukcji myślowych, a z pana Bergmana zaś kiepski byłby matematyk. Są obrazy, które wykorzystując dalece bardziej trywialne środki wyrazu, poruszają bardziej i zapadają w pamięć na dłużej. W tym wypadku reżyser przerzucił ciężar dorabiania scenariusza na widza, o czym świadczy mnogość przedstawionych w tym wątku opinii (co się ceni, współcześnie mało kto czyni tak optymistyczne założenia co do możliwości intelektualnych odbiorcy), pytanie tylko czy reżyserowi przyświecała jakaś myśl przewodnia. Bo jeżeli nie, to ludzki mózg można wprowadzić w stan dysonansu za pomocą różnych substancji chemicznych, na jedno wyjdzie, a sam film nie jest wart więcej niż 0,5 litra wódki. Oczywiście jest to skrajne podejście, gotów jestem założyć, że prawda leży gdzieś pośrodku. Niemniej jednak film nie zasługuje na tak wysoką ocenę.

ocenił(a) film na 10
tymon_

Hmmm lepiej bym tego nie ujęła:) a dodam jeszcze że chyba nikt z komentujących nie wyszukał chociażby w google pojęcia "persona" o ile łatwiej interpretowałoby się ten film.....

ocenił(a) film na 10
JacekKostrzewa

Eee tam, pierdoły :)

Każdy ma jakiś swój pogląd na ten film Moim zdaniem TO JEST bardzo dobra bajeczka (jak każdy film) i jak każda dobra bajka jest wielowymiarowa. Można ją odnieść do niemal wszystkich aspektów codzienności.

W mojej opinii film opowiada o potędze fikcji. Jak się w TV ogląda jakieś dramatyczne wydarzenia, to się czasami ma wrażenie, że to jakiś film (np. 11 września czy 10 kwietnia) Tymczasem to jest żywe życie i to właśnie, że się nam wydaje, że to jakiś "film" świadczy o potędze fikcji (również sztuki) która wdziera się nam do codzienności dosłownie zewsząd, produkując takie obrazy, że już tracimy poczucie co jest rzeczywistością a co nią nie jest.

I pielęgniarka straciła poczucie rzeczywistości. Z kolei aktorka też to poczucie rzeczywistości straciła, bo dała się wsadzić w "złote ramy" w które wpychali ją odbiorcy sztuki którą prezentowała. Trochę czasu jej zajęło zanim się zorientowała jak to wszystko jest de facto śmieszne i jak bardzo ludzie potrafią wierzyć w fikcję, jak potrafią ubóstwiać coś, co jest kłamstwem od początku do końca a co jedynie ma służyć przekazaniu pewnej treści emocjonalnej (sztuka). To nie jest kwestia żadnego zaufania, wiary czy nadziei. To jest tylko kwestia widzenia w kimś (w tym przypadku w aktorce) czegoś co jest wielkie, nieskazitelnie piękne i doskonałe.

Kiedy pielęgniarka przeczytała list to się o tym dowiedziała. Wpadła we wściekłość i nic dziwnego. Jej gniew był równoważny z tym, co w niej samej ubóstwiało aktorkę.

Mówiąc krótko. Aktorka zobaczyła jak śmieszni potrafią być ludzie którzy traktują sztukę zbyt serio a pielęgniarka zobaczyła, że to wszystko co ubóstwiała nie jest tego warte. Jedna i druga nie widziała w tym wszystkim człowieka. Kiedy to sobie uświadomiły, to zgasł "płomień" który się na początku rozpalił.

monroepage

ciekawa interpr.

ocenił(a) film na 9
monroepage

myślisz, że pielęgniarka i aktorka to dwie różne osoby? A ten mąż który przyszedł i kochał się z Almą, chociaż był mężem Elisabeth? Nie jest to dziwne? Moim zdaniem pielęgniarka i aktorka to jedna osoba. Aczkolwiek Twoja interpretacja jest ciekawa. Ja nie potrafiłam wymyślić swojej. Ale myślę, że jak obejrzę ten film po raz kolejny to może uda mi się baczniej go zanalizować.

ocenił(a) film na 9
lvleskalina

i jeszcze ten moment w którym opuściły/opuściła domek nad morzem, podjeżdża autobus - wsiada tylko pielęgniarka z walizkami.

ocenił(a) film na 9
JacekKostrzewa



Jak dla mnie ten film to pokazanie stanu psychicznego jednej osoby.
Schizofrenia - rozszczepienie umysłu.
Film ten pokazuje walkę człowieka ze schizofrenia od wewnątrz, aspekty zewnętrzne w tym filmie, to tylko subiektywny odbiór osoby chorej. Wewnętrzna walka o dominacje dwóch osobowości w człowieku. Wspaniale ukazana choroba i jej przebieg.



ocenił(a) film na 8
Shakhal

Zgadzam się. Życie to sztuka w której człowiek (aktor) pełni różne role. Nosi maski. Dla mnie to monolog wewnętrzny. Elisabet to alter ego Almy. Alma jest wyobcowana. Tłumaczy się przed samą sobą. Zaczyna myślami wracać do trudnej przeszłości i zaczyna ogarniać ją obłęd. Elisabet pełni rolę wewnętrznego słuchacza, który jak sumienie wypowiada niesłyszalne słowa. Elisabet fizycznie nie istniała. Moim zdaniem wyjaśnia to scena przy lustrze kiedy to Alma poprawia włosy (może brzmi to banalnie, ale tak uważam:) Z drugiej strony nie jestem pewien co do realności zdarzenia seksu na plaży, o którym opowiada. Być może jest to urojenie. Senna wizja, która w jej umyśle utrwaliła się jako zdarzenie rzeczywiste. Na końcu filmu Alma wraca do domu. Sama. Nie zgadzam się, że to film o dwóch kobietach, które znalazły u siebie zrozumienie ;]

ocenił(a) film na 8
AndersBreivik

Świetne spostrzeżenia. Dzięki za rozjaśnienie pewnych aspektów.

ocenił(a) film na 9
AndersBreivik

No właśnie, i ja dziękuję za tę interpretację, bo bardzo podobna nasunęła mi się po obejrzeniu filmu (i to dopiero po dłuższej chwili) i zacząłem się dziwnie z nią czuć czytając komentarze i nie odnajdując podobnych skojarzeń (że może coś przesadziłem).
Do tego dorzucam kilka swoich spostrzeżeń...
Nieprzypadkowy może być też sam tytuł, do którego zresztą w filmie jest wiele odniesień dość wprost, czyli persona Junga, jako wytworzona na potrzeby świata zewnętrznego maska, ale podyktowana tym, w jaki sposób ten świat zewnętrzny chce nas widzieć. Aktorka, której całe życie, przede wszystkim zawodowe, ale również prywatne (macierzyństwo, które też wynikało z tego, że "bo tak trzeba") - w pewnym momencie zamilkła, i znów, nie tylko w zawodowo, ale również prywatnie (wycofuje się z życia rodzinnego) - wygląda to tak, jakby nagle jej ego powiedziało dość i odrzuciło wszystkie persony(?) I teraz dzieje się coś dziwnego, bo powstaje kolejna persona, ale nie na potrzeby świata zewnętrznego ale wewnętrznego świata aktorki - pielęgniarka. Dostrzegam wiele cech (ale oczywiście mogę to mocno naciągać), które są jakby przeciwieństwem cech wcześniej przyjętych person, na przykład (jedna z bardziej jaskrawych) ta, że aktorka chciała się pozbyć niechcianego dziecka, ale nie była w stanie (blokada ze strony przyjętej postawy wobec świata zewnętrznego?), natomiast pielęgniarka nie ma takiego problemu.
To co jest potem, odczuwam jako proces, proces "dopasowania maski". Aktorka kształtuje nową personę, nadając jej takie cechy, jakie sama chciałaby posiadać, w którym ego aktorki ocenia pielęgniarkę jako "niedojrzałą", może wręcz dziecinną i bawi się obserwacją. Taka persona nie jest w stanie pełnić swoich funkcji "na zewnątrz" - jest zbyt słaba. Przechodzimy więc do fazy drugiej, persona w kulminacyjnej scenie tej fazy atakuje ego oskarżeniami i zmusza je do wycofania się (schowania w środku za personą). Sam atak wydaje się o tyle istotny, że pielęgniarka, jak oskarżyciel, może odciąć się od takiego postępowania, wyprzeć niechciane zdarzenia, emocje, pragnienia (w szczególności związane z synem) i być już inną osobą (ja tak nie postępuję, chcę mieć dziecko, jestem tego pewna - pierwsze sceny filmu).
Od tego momentu persona pielęgniarka jest w stanie przejąć kontrolę i zaprezentować się światu zewnętrznemu - czego piękną ilustracją są ostatnie sceny (pakowanie się i wyjazd), z których wręcz wydaje się bić jakiś optymizm / nowa nadzieja (mam takie skojarzenie z wychodzeniem ze szpitala po ciężkiej chorobie). Gdzieś po drodze zdaje swoisty test - seks z mężem aktorki, który potwierdza, że nastąpiło "wyleczenie" i można "zakończyć terapię". Użycie sformułowania "wyleczenie" jest o tyle zasadne, że po raz pierwszy persona jest dla aktorki, a nie dla społeczeństwa, więc następuje jakaś pokrętna forma wewnętrznej integracji (piszę to z pełną świadomością tego, że to nie tak działa / nie powinno działać, ale pozwala odnaleźć "spokój").
Ciekawa postać, to lekarz prowadząca (przyjaciółka aktorki?), która od samego początku wydaje się mieć absolutną świadomość tego co dzieje się wewnątrz psychiki aktorki i to dlatego właśnie proponuje wyjazd na odludzie, bo wie, że tylko w ten sposób (w odcięciu od świata zewnętrznego i jego założeń, oczekiwań), pielęgniarka będzie mogła dojrzeć. Dość interesujące podejście jak na lekarza, natomiast być może czuje, że nie ma innego wyjścia i jest to jedyny sposób aby uratować aktorkę.

ocenił(a) film na 10
JacekKostrzewa

Ingmar Bergman Pokazuje w filmie, że jeśli chce się normalnie egzystować w społeczeństwie, rozwijać się to trzeba przybierać różne rolę.
Te rolę które mamy zagrać są narzucane przez system społeczny który co chwila podrzuca nam inne maski.
My możemy jedynie godzić się na taki stan rzeczy, osiągany kompromis między jednostką a społeczeństwem tylko wtedy gdy godzimy się odgrywać narzucone przez nie rolę.
Tymi rolami może być wszystko np.Dobrze płatna praca której się nie lubi, małżeństwo-choć nie kocha się drugiej osoby, pomoc charytatywna-choć nie obchodzi kogoś los innych.
SPOILER!!!!!
W Filmie jedną z przedstawiony ról jest np. Rola macierzyństwa, aktorka w przeszłości przyodziała maskę matki a potem nie chciała aby jej syn się urodził, w konsekwencji nienawidzi go(Oczywiście jest to tylko jeden z jej wielu problemów).
KONIEC SPOILERU!!!!!
Problem następuje wtedy gdy zdajemy sobie sprawę że te wszystkie kłamstwa i rolę które gramy wpływają na nas negatywnie/powodują napięcia itp.

ocenił(a) film na 8
Maugen

Z interpretacjami jest jak z opiniami, każdy ma po jednej na swój własny użytek, że sparafrazuje klasyka. W filmie ukazane są postaci ze swoimi problemami i zagmatwanymi wzajemnymi stosunkami, postaci są kobietami więc zagmatwanie zostaje spotęgowane a próba zsyntetyzowania zdarzeń wymyka się naszym możliwościom z powodu ich wieloznaczności i zabiegów formalnych autora. Cóż mógł oznaczać penis? Może twórce zaintrygowała teoria Freud'a o podświadomych żądzach, wypieranie których ze świadomości steruje nami wszystkimi. Cóż mogły oznaczać kwestie bohaterek na temat prawdy i gry, szczerości i kłamstwa? Może do tego stopnia jesteśmy w stanie wejść w tryby społecznego życia do którego tryby te nie zaczynają niweczyć tego co naprawdę nasze czyli prawdziwe.
Wydaje mi się, że niejasności i wieloznaczność w tego typu obrazach tworzą potencjał, niewyczerpalne źródło znaczeń bo artyści nie lubią rozmawiać z nami prosto.

użytkownik usunięty
lanicz

mnie sie wydaje ze film jest o rozdzwieku miedzy tym jak zachowujemy sie w towarzystwie, a jacy jestemy naprawde, co jak wół sugeruje rozmowa Elisabeth z lekarką przed wyjazdem. i na tym zakoncze moje dywagacje!

ocenił(a) film na 10
JacekKostrzewa

Moim zdaniem jest to film o "wewnętrznych negocjacjach". Alma i Elisabeth to zdecydowanie jedna osoba. Alma - to Persona, Elisabeth - to Ego (w wersji Junga a nie Freuda). Persona to "publiczna twarz". Ego - to "ja". Więcej na ten temat: http://howlandpowpak.neomin.org/powpak/cgi-bin/article_display_page.pl?id=thomas .williams&ar=19

Ego i Persona muszą ze sobą współpracować. Tutaj mamy pokazany zgrzyt między tymi dwiema postaciami. Persona przytłacza ego tak bardzo, że ego tego nie wytrzymuje (Elisabeth - wielka aktorka - milknie na scenie). Persona w tym czasie cały jest aktywna w swojej przestrzeni, deklaruje przywiązanie do swojego stylu życia i swoich wartości (Alma - gdy mówi o byciu pielęgniarką, o chęci poślubienia Karla-Henrika itd.). Milczenie Elisabeth-Ego zmusza Almę-Personę do bezsensownej gadaniny, dzięki czemu Alma odkrywa sama dla siebie własny fałsz, uświadamia sobie, że jest "powierzchnią", "maską". W końcu Elisabeth-Ego przemawia. Alma i Elisabeth ponownie nawiązują współpracę, wyjaśniają sobie nawzajem swoje własne motywy postępowania, ujawniają uczucia (scena, gdy siedzą przy stole). Ja osobiście kocham ten moment synchronizacji Almy i Elisabeth. Następuje uzdrowienie: Ego-Elisabeth wraca do swojej pracy - na scenę, a Alma-Persona - do swoich spraw. Spotkanie z Ego odebralo Personie naiwność, toteż Alma wyjeżdża uświadomiona, dojrzalsza, ale tez smutna.

ocenił(a) film na 8
khedes_ona

Twoja interpretacja, choć trochę medyczno-psychologiczna najbardziej do mnie przemawia. Forma pielęgniarki którą przyjmuje jest związana z leczeniem, w tym przypadku samej siebie. Taka swoista autonaprawa, bez pomocy osób trzecich. Żadnego psychoterapeuty czy psychiatry. Pozbieranie się do kupy i powrót do szarej, ale czasem dającej szczęście rzeczywistości.

ocenił(a) film na 10
TheKeY

miło mi! troche bardziej rozwinęłam sie na moim filmwebowym blogu - zapraszam i zachecam do dyskusji :)
w sumie to zabawne - komentarz napisalam w maju tego roku, a mam wrazenie, ze pol wieku od tego czasu minelo... "persone" ogladalam jeszcze kilka razy (bo to moj absolutny fejw) i trochę, rzecz jasna, zmodyfikowalabym interpretację. ;)
dwie równoległe historie maja tu moim zdaniem miejsce: autoterapia i "pojedynek na miny" - ta druga raczej jako uzupełnienie...
w wersji z jungiem, na ktorym slabo sie znam, pozostalo mi kilka zagadek do rozwiazania.
a inne ciekawe teorie staly sie dla mnie meanwhile dostepne :) pzdr

ocenił(a) film na 10
khedes_ona

Także Twoja interpretacja przemawia do mnie najbardziej. Choć nie jako interpretacja filmu, a jako analiza psychiki postaci. Zastanawiam się bowiem, że Bergman mógł po prostu przedstawić dwie osoby. Są to osoby o podobnych charakterach, jednak w różnych fazach życia, bo wybrały inne drogi. Uwspólniają one dzięki dialogowi ze sobą relację z rzeczywistością. Teraz wkracza Twoja analiza; taki kontakt dwóch osób, jednej z rozwiniętym Ego, drugiej Personą, sprawia, że te części osobowości lepiej kontaktują się ze sobą wewnątrz każdej z tych osób.
Ot próba pokazania innego punktu widzenia.

użytkownik usunięty
JacekKostrzewa

Każdy widz ma swoją Personę. Oto moja, prosta i bez pretensjonalnego bełkotu:
Startuje projektor. Kilka symbolicznych migawek z życia: dzieciństwo, fascynacja kinem, terror religii (ojciec) i późniejszy kryzys wiary, inicjacja seksualna, śmierć matki, groza świata... Przelatują jak poprzednie filmy Bergmana, bo o tym wszystkim już było tu i tam. Ale właściwie po co? Przecież to wszystko skończy się wraz ze śmiercią... Nie ma żadnego sensu! Wiadomo, że Bergman pisał Personę w szpitalu, poważnie chory. Leżąc na łożu śmierci, w niby-kostnicy, Bergman-chłopiec podnosi się, by zaprotestować, wyrazić niezgodę na takie istnienie, w którym kołdra jest zawsze za krótka, ale... milczy. Bo co można powiedzieć? Komu? I po co? To przecież jest bez znaczenia, niczego nie zmieni. Cała widownia jest z drugiej strony obiektywu i ekranu. I będzie tylko patrzeć, jak śmierć nadchodzi i wszystko przekreśla, kwestionując sens wszelkiej działalności, także sztuki. Bergman ma już dość, milknie jak Vogler. Nie zwariował, raczej założył okulary i przejrzał na oczy. Dlatego obecnie nawet książki nie mają już żadnej wartości. Próbuje jakoś nakłonić się do powrotu do życia, do aktywności, wydobyć się z tego przygnębienia i apatii, ale wszystkie argumenty, jakie potrafi znaleźć, brzmią infantylnie i niedorzecznie. Te naiwne tyrady Almy - nieświadomej niczego, a przez to życzliwej i serdecznej idiotki - nie są w stanie go "uzdrowić". Czy zdoła tego dokonać kolejny film zatytułowany po prostu Persona? Owa psychodrama, w której wyartykułuje i wyrzuci z siebie wspomniane lęki, odrazę i zniechęcenie?

ocenił(a) film na 1
JacekKostrzewa

otóż pozwolę sobie odpowiedzieć w sposób lekko pretensjonalny:

film ten jest o du*ie maryni:)

Mając za sobą (dzięki bogu za sobą) parę seansów tego typu, nadal nie rozumiem w jakim celu ludzie katują się takim kinem, a przede wszystkim dlaczego się tym zachwycają?
Kto to pisze i jeżeli nie z własnych funduszy to skąd ma pieniądze na realizacje czegoś tak okropnego? Kto to kurna chata im wydaje? i za ile? ile za recenzje - to jest przecież okrutne i okropne.
Ok - jest to teatr - tutaj należy zmieniać sposób patrzenia "na", lecz jeżeli chodzi o kino, jest to po prostu męczące, przynajmniej dla mnie.

ocenił(a) film na 5
JacekKostrzewa

Zgadzam się, chyba nie dorosłam do Bergmana albo to nie moja bajka albo ten przekaz do mnie nie dociera.

ocenił(a) film na 10
JacekKostrzewa

Dla mnie ten film nie jest wielowymiarowy, gleboki, skomplikowany. Taki okazal sie wbrew pzoorm dla Ciebie. DLa mnie jest arcydizelem. Dlaczego? Dlatego, ze to chyba jedyny film ktory pogodizlby dwie skrajne postawy wobec dylematu moralnego jakim jest aborcja, i pokazal ze obie sa takie same....Do dzis nik nie wykazal sie taka subtelnoscia do teo problemu. Jedna kobieta urodzila, a nie powinna, druga nie urodzila, a powinna. Szczuki smieja sie z argu,emntu o depresji po aborcji, katolicy z depresji poprosrodowych...a to w tym filmie zostalo tak prost ze soba zesstawione....to byl ten sam problem...

ocenił(a) film na 8
Hildefix

Oj nie wiem. Pierwszy raz, po przeczytaniu twego wpisu, w ogóle zastanowiłem się ile w tym filmie jest o "aborcji"? I dochodzę do wniosku, że niewiele. To jest tylko element psychologicznej układanki. Nie sądzę by bohaterki cierpiały na traumę poporodową, tudzież z niespełnienia macierzyńskiego.
Ale szczerze przyznam się, że Persona jest dla mnie najmniej zrozumiałem filmem. O czym tak naprawdę jest nie umiem powiedzieć. Być może rację mają ci co twierdzą, że ten film to jeden wielki chaos.

ocenił(a) film na 10
srick.pl

Tylko, że ja tu nie widzę chaosu. No ale tak już bywa, z wieloma filmami tak jest. Może ja nadinterpertuje? Zresztą , moim zdaniem nie ma czegoś taiego jak nadimterpretacja - dzieło można odzdzielić od twórcy, wtedy staje się samodzielne a więc KAŻA interpretacja jest prawdziwa. I to jest piękne.

Ale jedno jest pewne i genialne - dwie kobiety są takie same i mają ten sam problem, pomimo, że realnie ich problemy są przeciwiestwem dla siebie nawzajem. A jednak takie same. Za to kocham ten film.

ocenił(a) film na 8
Hildefix

Dla mnie one tylko pozornie są takie same. Paradoksalnie im więcej Alma ma do powiedzenia, tym bardziej widać jak różni się od Elizabeth. I tylko ze słów Almy (która przez chwilę chce być jak Elizabeth) wynika ta interpretacja. Nawet ten słynny kadr (obie przed lustrem) nie jest jednoznaczny z ich fizycznym utożsamianiem.
Owszem, można ten film podsumować stwierdzeniem: "mimo że jesteśmy tak różni, tak naprawdę wiele się nie różnimy". W swym człowieczeństwie, problemach, psychice. Ale to jest tylko taka ogólna konkluzja.

ocenił(a) film na 5
Hildefix

Niektórzy piszą, że to jest jedna kobieta i jej alter ego. Ja w tym filmie nie doszukuję się głębi, po prostu nie mam ochoty już do niego wracac. Film powinien być na tyle jasny żeby nie trzeba było milionowych domysłów co autor miał na myśli. Kino może być trudne i skomplikowane, nawet takie jest ciekawsze, ale bez przesady z tym skomplikowaniem i szukaniem piątego dna, bo wtedy film staje się już gatunkiem s-f.

ocenił(a) film na 10
majkalipcowa

Tylko moim zdaniem ten film jest wyjątkowo prosty, jeden z łatwiejszych Bergmana...kwestia trafienia w bodzce na jakie kazdy inaczej reaguje i interpretuje. Dla mnie wiele jego filmów które wg z was pewnie sa latwe, dla mnie sa trudniejsze.

ocenił(a) film na 10
majkalipcowa

A nie zgodze sie z jednym - nie mów jakie powinno być kino. Powinno być różne. tak jak malarstwo, muzyka. Gdyby słuchano tylko głosów "powinno byc takie", nie mialbys 99% rzeczy jakie sluchasz, ogladasz, czytasz

ocenił(a) film na 5
Hildefix

Nie pisałam jakie powinno być kino, chodziło mi jedynie o to, że zbyt wiele czasem do filmu dopisujemy i powstaje zupełnie nowy scenariusz, którego może i sam autor by nie wymyślił. Akurat mam w pamięci niedawne dyskusje przy filmie "Zaginiona dziewczyna", w czasie której forumowicze zaczęli wymyślać tyle własnych interpretacji, że powstał zupełnie nowy film.

Pobierz aplikację Filmwebu!

Odkryj świat filmu w zasięgu Twojej ręki! Oglądaj, oceniaj i dziel się swoimi ulubionymi produkcjami z przyjaciółmi.
phones