Nowa Anne jest tak bardzo EDGY i "not like other girls", że trudno się to ogląda. Jej postać nie ma żadnego sensu. Nie różni się w żaden sposób od swoich, zadufanych w sobie, sióstr. Uważa się za lepszą od innych a jednocześnie daje sobą pomiatać wszystkim dookoła. Co?
Paradoksalnie jedyną osobą, która prezentowała jakikolwiek urok i charakter był kuzyn Elliott grany przez Goldinga. Wiecie, ten co powinien być obłudny i dwulicowy a nie czarujący i bezpośredni. Przez chwilę miałam nadzieję, że główne postaci ulegną "nieszczęśliwemu" wypadkowi i film skupi się w 100% na nim.
Niestety, jak powiedziałaby ewidentnie "nowa i ulepszona" Jane Austen:
- Nie pozdrawiam, nie polecam.