Wykorzystując klasyczne motywy westernu włoski reżyser stworzył sugestywną i nastrojową wizję Dzikiego Zachodu, obfitującą w przepiękne, zrealizowane z artyzmem ujęcia. Świetne aktorstwo, reżyseria i scenariusz, w tym ironiczne dialogi („Nie ufam człowiekowi, który nosi i pas i szelki – który nie ufa własnym spodniom”). Henry Fonda jest znakomity w roli bezwzględnego przestępcy. Ale trudno też zapomnieć kreacje Charlesa Bronsona, Claudii Cardinale i Jasona Robardsa. W pamięć zapada muzyka Ennia Morricone, który skomponował trzy znakomite tematy muzyczne dla trójki pozytywnych bohaterów (utwory „Jill’s America”, „Man with the Harmonica”, „Farewell to Cheyenne”).Nie ma tu jednej zbędnej sceny, linijki dialogu, ujęcia, postaci. Aktorsko to po prostu kosmos. Claudia Cardinale nigdy nie była piękniejsza, Charles Bronson bardziej enigmatyczny, a spojrzenie błękitnych oczu Henry`ego Fondy nigdy nie było bardziej błękitne i bardziej złowrogie.Western-legenda, który przebił właściwie wszystko, co w gatunku stworzyli jego „ojcowie” – Amerykanie. Fantastyczna muzyka, zdjęcia, kreacje aktorskie, rewelacyjne sekwencje (choćby prolog), które mógł nakręcić tylko Leone.