Czytałem wiele na temat "Pewnego razu na dzikim zachodzie" wczoraj oglądnałem i powiem że był dobry ale moim zdaniem "Dobry zły i brzydki" go miażdży, eastwood swoją grą kowboja nokautuje wszytkich ale Lee Van Clef jest drugi w kolejności jeśli chodzi o westerny, poprostu też daje popalić ( jako zły charakter oczywiście bo jako dobrego ciężko go sobie wyobraźić oprócz za garść dolarów...)
Puknij się mocno w czółko z tym twoimi statami. Nikt normalny za tobą nie pójdzie, co najwyżej jakieś niewielkie stadko podobnych tobie baranów. Filozof się znalazł.
Uwielbiam Good Bad & Ugly ale za cholerę nie widzę żeby Eastwood, Van Cleef i Wallach miażdżyli aktorsko Bronsona, Fondę czy Robardsa.
Clint nie pokazał nic ponadto co pokazywał wcześniej w dwóch pierwszych filmach z trylogii dolarowej.
Powiedzcie mi skąd się biorą tacy ludzie którzy są zdolni takie kino oceniać na 1, albo once upon a time na 2...tam też na forum udziela się taki małolepszy krytyk. Powinna obowiązywać jakaś selekcja na tym portalu, bo aż ręce opadają...
Jak dla mnie "Dobry, zły, brzydki" miał dużo lepszą fabułę od "Pewnego razu na dzikim zachodzie". Oba filmy są jednak bardzo dobrze nakręcone, dziwię się że za zdjęcia nie było nagród.
Po pierwsze, jak mówisz o aktorstwie w "Dobrym, złym i brzydkim", to napisz coś o Elim Wallachu, bo to on tam rządzi, a po drugie Lee Van Cleef w "Za garść dolarów" nie występował. W ogóle mam wrażenie, że poza tymi dwoma nie oglądałeś więcej westernów.
Ludzie błagam..ten film to mistrzostwo świata-ma GENIALNY KLIMAT. O wiele lepszy niż w Dobrym...
Choć obydwa filmy oceniłam na 10, to wolę jednak ten.
Błąd żaden z nich nie ma lepszego klimatu, obydwa mają unikalny i niepowtarzalny klimat.
Porównywanie ich jest niezmiernie trudne bo są perfekcją czystą i tylko od naszego gustu zależy który uznamy lepszym.
Ale jednak Dobry... nie jest klasycznym westernem, bardziej filmem PRZYGODOWYM (akcje z wysadzaniem mostu, obozem itp), Pewnego razu jest filmem bardziej klasycznym, bliższym standardom gatunku.
Eeeee znów błąd(jak Ty to robisz xD??), GBU to standardowy przedstawiciel spaghetti westernu, brak jednoznacznie nakreślonych prostą linią postaci, kicz, przerysowanie klimat pustyni, zacięcie przygodowe. Z drugiej strony Pewnego razu, także wyłamuje się z ram klasycznego westernu, i jest takim spaghetti westernem z pod gatunkiem dramatu, nadal zachowującym takie cechy jak kicz, czy przerysowane postacie na dodatek główną role gra kobieta(czego w żadnym klasycznym westernie nie da się uświadczyć), a główną złą role gra legenda westernów Henry Fonda(za co amerykanie swojego czasu chcieli zamordować Leone). Mówiąc prościej westerny Leone z westernami takich twórców jak Ford czy Huston i Sturges, łączy tylko miejsce i czas resztę Sergio urealnił(brak czarno białych odcieni fabularnych) tylko po to aby odrealnić drugą połowę filmu(strzelaniny, postacie). Ja to skromnie nazywam magią kina.
kuc, te filmy są beznadziejne, Pewnego razu 2/10 za niezły efekt specjalny wysadzania samolotu w powietrze, dobry zły to w ogóle, źal bo kopiuje Avatara, a tak w ogóle to Avatar rządzi!!
Prędzej bym się zgodził, że to totalne dno niż arcydzieło. Dałem 5, za trud włożony w scenografię, statystów i muzykę. Fabuła na 1 i przede wszystkim nuda. Można by było go skrócić o godzinę i by nic na tym nie stracił. Myślę, że 1-kę dają ludzie lubiący dobre kino akcji, a 10-tkę miłośnicy teatru.
Chociaż miłośnikiem teatru nie jestem, ba nawę westernów to daje 10 zwłaszcza za fabułę których właśnie nie ocenimy zero jedynkowo ten dobry a ten zły.