Kolejny katastroficzny bzdet połączony z najazdem obcych. Zmarnowany czas. Takiego gniota SF już dawno nie widziałem.
Cóż... Przy tym "dziele" niesławny "Dzień Niepodległości" sprzed 20 lat to szczyt inteligencji i logicznego scenariusza...
Obcy walą w ludzi mega-zarazą i jeszcze są jacyś ludzie, którzy by to przeżyli? :P To już w "Tęczy sześć" (powieść Clancy'ego) pomysł "złych" był taki, że nie dawał praktycznie żadnych szans ludzkości, a tutaj kosmici z technologią podróży międzyplanetarnych nie dają rady?
Po co im w ogóle te wszystkie "fale"? Wystarczyłyby maksymalnie dwie - zaraza i wyłączenie prądu (nb. impuls elektromagmetyczny zdolny do wyłączenia prądu na CAŁEJ Ziemi (o ile statek się nie przemieszczał nad naszym globem) i to bezpowrotnie (ciekawe jak - EMP fizycznie smaży elektronikę... te wszystkie komórki to by się fajczyły jedna po drugiej, a nie wyłączały) miałby spore szanse usmażyć takze ludzi jak w gigantycznej mikrofalówce.
Tsunami itepe (w dodatku bez sensu - fala pływowa na jeziorze? Chyba, żeby jakaś tama poszła w diabły i po prostu wywołała powódź...) są kompletnie niepotrzebne, szczególnie, jeśli Inni przylatywali juz wcześniej i instalowali "uśpionych agentów" - wystarczy opracować wirus "wycelowany" genetycznie w ludzką populację, odpowiednio go "uzjadliwić" (albo pozyskać dawny, który taki był - np. grypy "hiszpanki" albo czarnej ospy) i rozprowadzić po planecie. A potem poczekać... zostaliby co najwyzej jacyś buszmeni, któych mogłyby wytłuc drony (nb. czyżby Inni nie mieli termowizji, bo te drony były kompletnie ślepe...)