"Niezgodna" to kopia "Igrzysk śmierci", to prawda, ale "Piąta fala" jest zupełnie inna! Oczywiście zależy jak to zekranizują, ale książki bardzo się różnią więc może wyjdzie coś ciekawego.

Mam nadzieję.

Żadna kopia.

Całkowita kopia :)

Zupełnie inna, doprawdy. Schemat ten sam.
Ziemie zaatakowali kosmici, garstka przeżyła, stawiają opór, mamy wątek romantyczny wpleciony.

W "Niezgodnej" ani "Igrzyskach" nie było kosmitów, ani nie przeżyła garstka ludzi. Mało kto tam umarł w pierwszych częściach, a później również niewiele osób w porównaniu do całej społeczności.
Skoro wszystkie te książki to dystopie, to oczywiste, że opisują świat w przyszłości, w którym zginęło wielu ludzi, czyż nie?

Może temat wydaje się na pierwszy rzut oka podobny, ale zapewniam Cię, że jeśli przeczytasz I książkę i dalsze jej części zobaczysz, że mimo iż jakiś schemat się powiela to przemyślenie tego w jaki sposób kosmici będą funkcjonowali na Ziemi oraz liczne wątki stworzyły kompletnie inną i nową historię.

Skoro tak mówisz to zapewne jej nie czytałaś? Nie wypowiadaj się na temat filmu, o którym nie masz pojęcia ;)

Ale ten film oczywiście nie jest TYLKO dla tych, którzy czytali książkę. Wiem tyle, ile przeciętny widz a ta strona nie jest o książce, ale o filmie, dlatego mam prawo się o nim wypowiadać :)

Niestety prawdą jest to, że materiał książki był zbyt obszerny a wątki zbyt liczne aby zmieścić je w 2 godzinach. Film przedstawia około 10 % tego co możemy znaleźć w książce. Nie dziwię się więc osobą dla których ten film jest podobny do każdego innego o inwazji obcych. :/

Wlasnie koncze czytac "PIata Fale" i musze przyznac, ze ksiazka pozytywnie mnie zaskoczyla. Tak, wpisuje sie w popularny nurt literatury o nastolatkach i dla nastolatkow, ale jest sprawnie napisana, z wartka akcja i wydaje mi sie, ze ekranizacja moze byc calkiem przyzwoita!

Najwyraźniej nie za bardzo jesteś zapoznana(y) z fabułą książki. Równie dobrze możesz powiedzieć, że "Władcy Pierścieni" to to samo co Harry Potter. Jasne, książka przez pewną część jest pisana z punktu widzenia nastolatki, jednak Cassie zdecydowanie daleko jej do "bad-assa". Nie mam pojęcia, gdzie tutaj można porównać to z Niezgodną czy Igrzyskami. Pierwsza zasadnicza różnica jest taka, że akcja tych dwóch książek dzieje się w przyszłości, a "Piąta Fala" ma miejsce w czasach obecnych. Po drugie, Cassie nie jest jedyną główną bohaterką. Mamy również rozdziały pisane z punktu widzenia Zombie, a w drugiej części (Bezkresne Morze) także Ringer. Na dodatek dochodzą rozdziały w narracji trzecioosobowej, które opowiadają o Samie i Evanie. Także ani fabułą ani stylem pisania nie przypomina wymienionych przez ciebie powieści. Na jakiej więc podstawie oceniasz książkę (której nawet nie czytałeś/aś)?

PS Napisałeś/aś, że jest to forum filmowe, a nie książkowe więc oceniasz film, nie książkę. Szkoda tylko, że nie ma jeszcze nawet zwiastuna, a co dopiero filmu, więc nie za bardzo rozumiem co ty chcesz tutaj oceniać.

Nie oceniam książki. Koniec tematu. Uspokój się, człowieku.

Myślę, czyby nie kupić tej książki. Warto?

Oczywiscie ze tak.

Warto

Po co od razu kupować. Ja oba tomy przeczytałem z pomocą biblioteki (to taki realny i legalny Chomik jak by ktoś nie wiedział ;))
Co do książki - faktycznie od razu pomyślałem "O nie! Nastolatki! Jakieś popłuczyny po Igrzyskach :/ To nie nadaje się dla 40-latka!"
Ale dało się przeczytać. Mało tego ryzykowny krok wypożyczenia dwu tomów jednak się opłacił - czytało się całkiem dobrze.
Niestety książka jest raczej dla nieco starszej młodzieży (sporo zabijania) - więc pewnie film odpowiednio złagodzą i będzie coś ledwo strawnego.
Na dobry film za bardzo nie liczę niestety. Ale książkę z czystym sumieniem polecam nie tylko nastolatkom ;)

"czy Wam też się wydaje, że mimo wszystko jest jakaś granica?"

Nie wydaje mi się. Jedyne czego się w miarę jeszcze towarzystwo bijące kaskę zza oceanu trzyma w filmach kategorii jak najszerszej, to nie pokazywanie na ekranie w sposób jawny pochwy.

A ja wiem o co Ci chodzi.. Wszystko niestety bądź co badz jest w kinie jednym wielkim odzwierciedleniem kultury remiksu. Wszystko takie samo, ale jednak inne. To po prostu trend. Albo blockbusterowi superbohaterowie, albo nastoletnie kino o zwykłych jednostkach stajacych sie w obliczu zagrozenia superbohaterami dla innych (ale przeciez sa skromni, tylko po prostu za dużo adrenaliny i walki o przeżycie sprawilo, ze stali sie twardzielami - tak jak w zyciu - dlatego lubimy ich ogladac na ekranie, bo motywuja nas, ze i my mozemy cos osiagnac. Najgorzej, ze po wyjsciu z kina nic ze swoim zyciem nie robimy ;) ). Hmm, czy to prawda co mowi Spielberg o zmierzchu kina superbohaterow, moze to jakos wyewoluuje...