Piła wielokrotnie w serii wspominał, że nigdy nikogo nie zabił, a daje ludziom wybór. Zwykle umierali, ale jednak mieli szanse na przeżycie. W tej części nie było chyba ani jednej pułapki, z której wszyscy mogliby wyjść żywi. Zawsze trzeba było wybrać między ofiarami. Główny wątek jest jeszcze jakoś wyjaśniony, bo bohater wybierał sobie jako szef kto umrze, a kto przeżyje i Jigsaw zrobił mu to samo podczas jego gry, ale jednak Jigsaw przykuwając ofiary do pułapek wiedział, że wszyscy nie wyjdą z tego żywi.
W scenie na początku też tylko jedna osoba mogła przeżyć, a to już nie jest wyjaśnione fabułą. To samo było w części czwartej. Dwóch było przekutych kolcami, a jednemu kolce wchodziły w tętnice. Ta kobieta mogła tam przeżyć i przeżyła, ale dla faceta nie było już żadnych szans.
Piła niby taki dobry i niewinny, nigdy nikogo nie zabił, a jednak nie zawsze dawał ludziom szanse na przeżycie.
Owszem, ale patrząc w tej części to John ustalał reguły i jak ma to wyglądać nie Hoffman. Patrząc na to z tej strony, w części pierwszej Amanda musiała zabić ''współwięźnia'' by wyciągnąć z niego klucz. O to chodziło Jigsawowi by podjąć decyzje czy chcesz żyć ponad wszystko, gdzie na końcu zazwyczaj i tak czekała kara za nadinterpretacje jego zasad czy być biernym i umrzeć. W pierwszej części Zep, który więził żone i córke doktorka, miał je zabić gdy nie wykona swojego zadania i nie zabije Adama, co również byłoby złe gdyż Jigsaw karał ludzi, którzy ''zawinili''.