Studencki bal przebierańców przenosi się na zamek, gdzie najodważniejsi śmiałkowie mają spędzić noc. Zamek jest oczywiście nawiedzony, a przed laty popełniono w nim conajmniej podwójne morderstwo i samobójstwo. Komu uda się zgarnąć pucharek lodów i plakietkę "dzielny pacjent"??

Nie wiem, co się stało wszystkim znawcom i fanom gatunku, że uważają "Piekielną noc" za nie tylko dobry film, ba! - za dobry slasher. Dawno nie widziałem bowiem takiej żenady i nieudolnego festynu talentów. Ot, w obsadzie króluje Linda Blair, a żeby było "fajniej" przez cały czas biega w XVII-wiecznym mocno wydekoltowanymi kostiumie. Partnerują jej tępe niczym noga stołowa koleżanki (między innymi wiecznie napalona i naćpana blondynka), paru przystojniaków (jeden ma oprócz buźki mózg, drugi mięśnie, więc porusza się po zamczysku z gołą klatą). Brakuje jedynie czarnoskórych i ducha chińskiego dziadka. Trochę to więc rasistowskie, ale spójrzmy dalej!

Bohaterowie biegają, piszczą, piją i biją się, a seksu nie pozwalają im spokojnie uprawiać między innymi: STRASZNE krzyki znikąd, STRASZNE ruszające się meble i gałęzie drzew za oknem oraz szkielety w szafach i jakieś kulawe hologramy. Na koniec zobaczymy też pewnego psychopatę w gumowej masce. Co z tego wynika? Otóż nic specjalnego - prawdziwej przemocy tu prawie nie ma (pominę milczeniem jej udawanie), narzędzia zbrodni właściwie nie widać (słychać za to strzelbę i podejrzane ciachnięcia), a krew, jeśli pojawia się na te 2 sekundy, ma kolor i konsystencję sosu BBQ. Slasher to twórcy planowali, ale raczej w swojej kuchni, nie na planie i w scenariuszu. W dodatku ten żenujący finał - nic nie rozwiązuje, niczego nie wyjaśnia, a przecież od początku zastanawiamy się, czy aby na pewno wszystkie duchy straszą na cały etat, czy może któryś z uczestników zabawy im pomaga, płatających figle kolegom... Jeśli ktoś śmiał się z straszydeł Scooby-Doo, niech obejrzy tę maskaradę. Schemat goni schemat, ziewnięcie goni kichnięcie. Żenada drapie bowiem nos. Wyżyłem się - 3/10.