Nie rozumiem jakim cudem można było spartaczyć taką perełkę Jo Nesbo. Książkę wciągnęłam w dwa dni. Po prostu nie dało się inaczej. A w filmie? Niby obsada bardzo dobra. Fabuła powalająca. Początek filmu bardzo umiejętnie wciąga widza w świat kryminału. I nagle bum. Dupa i pozamiatane. Postacie jakieś takie płytkie. Wątki przeskakują bez wyjaśnienia i wyraźnego powiązania. Scenarzysta po prostu zrobił wszystko na "odwal się". Jak dla mnie - zabrakło tego specyficznego dreszczyku, który włącza się w trakcie dobrego kryminału.