Film ciągnie się jak flaki z olejem. Mega wspaniały detektyw błąka się by w sumie przez przypadek odkryć sprawcę. W tej Norwegii nie mają zasłon w oknach - ale detektyw nie ma ochoty przesłuchać ludzi w okolicy, zebrać śladów itp. - chyba przecież ktoś widział jak lepią bałwanka? Niby nie prowadzi śledztwa a jednak prowadzi. Nie potrafi złożyć faktów do kupy. Jego kumple nie lepsi - widzą faceta z metrową strzelbą która odstrzeliła mu głowę - stwierdzają - samobójstwo. Końcówka wymiata - w stylu zabili go i uciekł. Nie polecam