Rozumiem, że niektórzy mogą ocenić film nie nawiązując do książki, gdyż jej nie czytali. Nie wszyscy muszą. Jednakże film sam w sobie nie jest również jakąś wybitną ekranizacją.
Jeśli jednak powiążemy film z książką - mocne 2/10, i to tylko dlatego, że lubię zimę. Główni bohaterowie w ogóle nie odzwierciedlają książkowych bohaterów. Nie jest pokazana niezwykła więź, która ich łączyła. Więź, która przyczyniała się do niezwykłych zwrotów akcji i zaskakujących momentów w książce.
Wspominając o ogólnym powiązaniu historii książkowej i filmowej - ten film rzeczywiście nie ma żadnego związku z książką. Brak jest KLUCZOWYCH, niezwykłych momentów, dzięki którym jak na początku nie mogłam przebrnąć przez pierwsze 3 rozdziały, tak później nie mogłam się od tej książki oderwać. Zero spójności. Wszystko trzymane na jednym emocjonalnym poziomie, i to dość niskim, gdzie w efekcie film pozostawia u widza niedosyt i złość na samego siebie za zmarnowany czas. Już od pierwszych minut wiedziałam, że będzie słaby, jednak dając mu 2 szansę na jakieś 15 minucie, zawodziłam się tylko bardziej.
Wiele jest mniej lub bardziej udanych ekranizacji książki, jedna tak kiepskiej nigdy nie widziałam.