Książka mi się bardzo podobała (pomijając sam idiotyczny motyw robienia balwanow w trakcie morderstwa).
Ale prosze zacznijmy rozrozniac adaptacje powiesci od filmow opartych na motywach powiesci. W 1.5godz nie da sie upchac wszystkiego z książki której czytanie zajmuje powiedzmy 10godzin i cały czas nas przykuwa.
Wszystkie bluzgi, ze film nie byl wierny powiesci sa bez sensu, bo film taki nie mial byc, choćby z tego powodu ze trwa 1.5 godz a nie 10 i nie jest serialem.

Wspomnienie "based on novel" to tylko i wyłącznie zabieg marketingowy, który powoduje, ze z grona paru milionów ludzi co polubili ksiazke iles set tysięcy (albo milionów) pojdzie na seans, kupi dvd itp.
Pretensje ze film nie jest jak książka maja taki sens jak skargi ze burger z FcDonald w ręku wygląda gorzej niz myslelismy.

Naprawdę ogladanie filmu pod kątem książki (zwłaszcza tej dobrej) jest kompletnie bez sensu a późniejsze skargi jeszcze bardziej.

Jak czuliscie sie rozczarowani filmem po przeczytaniu ksiazki to tylko i wyłącznie problem Waszych wysokich oczekiwań i chyba obnizanie noty filmu bo jest malo zgodny z ksiazka jest jedynie miernikiem Waszego rozczarowania.
Film jest całkiem zgrabny i niezły a ma noty jal kryminal klasy C. Pewnie w dużej mierze dlatego, ze... marketing dziala :-)