Zawiodłam się na tym filmie. Książkę Conan Doyla ( znakomity klasyk zresztą ) czyta się praktycznie jednym tchem, to kryminał na jeden wieczór, dlatego nie mogłam się doczekać kiedy zobaczę film - myślałam, że będzie tak samo fascynujący. Tymczasem ku swojemu wielkiemu zdziwieniu po prostu się wynudziłam. Brakowało mi klimatu grozy, złowrogości otoczenia, która tak wciąga w książce, nie ma budowania napięcia, dla mnie po prostu film w ogóle nie oddaje klimatu książki.
Natknęłam się na ten film przypadkowo. Czytałam wtedy książkę i postanowiłam go obejrzeć. Dotrwałam do momentu kolacji [wtedy gdy ludzie z tego miasteczka byli ubrani w szykowne stroje (nie wiem jak inaczej to napisać)] i dalej już po prostu oglądać nie mogłam.
Sherlock z filmu (przynajmniej w mojej pamięci) nie przypomina kompletnie Sherlock'a z książki.
Właśnie dla mnie Jeremy Brett to książkowy Sherlock. Najlepiej go zagrał. Cumerbachtowi i Downey Jr., daleko do oryginału
Mnie też ten Holmes nie pasuje. Powieściowy detektyw miał szczupłą, pociągłą twarz o mocnym podbródku i wysokie, mocno wysklepione czoło, czego w Bretta zupełnie nie widzę.
Ja również się zawiodłam. Myślałam że będzie bardziej wciągający a tymczasem był nudny jak flaki z olejem i niesamowicie się ciągnął.
klimat grozy ma wersja z 59 z Christopherem Lee duzo lepsza choc ma gorsza ocene nie wiem czemu