Miło popatrzeć na dwie legendy kina,ze jeszcze dają radę. Redford jednak ciut lepiej,nie tylko dlatego,ze jest starszy (83 lata,a w ogóle tego po nim nie widać),ale chyba też dla tego,ze jednak lepiej dba(ł) o siebie. Z drugiej strony,moze to właśnie Nick Nolte (którego uwielbiam) zasługuje na większą pochwałę,z racji jego wiadomych problemów z alkoholem,(do ktorych zresztą w filmie czynione są aluzje),a z którymi,jak widac,jakoś sobie radzi. Wizualnie wyglada jak podstarzaly Święty Mikolaj z klubu AA,ale w duchu to wciąż ten sam znakomity i sympatyczny aktor.
W gruncie rzeczy,to "Piknik..." to film trochę o nim i o Redfordzie. Fabuła raczej pretekstowa-ot, dwóch dawnych kolegów wybiera sie na wyprawę w (bardzo malownicze) góry,zeby udowodnic sobie (zwłaszcza Redford),ze jeszcze mogą. Jest przy tym trochę zabawnych sytuacji,kilka fajnych dialogów i w zasadzie to wszystko. Nie jest to raczej film do kina,raczej na miłe niedzielne popołudnie przed telewizorem.