Fabuła jest zupełnie klasyczna i potraktowana bardzo wiernie. Benigni nie włożył w film wielkiej inwencji. Po prostu sprawnie wykorzystał magię współczesnego kina i użyczył słynnej kukiełce swego niesamowitego temperamentu.
Mnie to trochę znudziło. Choć polski tłumacz robił co mógł, wplatając do dialogów trochę subtelnej hiperbolizacji języka (tak to się chyba nazywa, chodzi o to, że w banalnych sytuacjach używa się słów z zupełnie innych, wyższych sfer polszczyzny), niewiele dało się uratować.
To dobrze, że po 60 latach od filmu Disneya, z którego ja uczyłem się tej opowieści, powstała nowa, porządna technicznie, ekranizacja. Historia Pinokia jest warta przekazania kolejnym pokoleniom młodych kinomanów w atrakcyjny dla nich sposób. Ale ja już wyrosłem z takich rzeczy.