...nie dziwi mnie fakt, ze film się nie zwrócił w USA. Początek mocno przynudza, zaś potem całość trzyma na chodzie w zasadzie tylko kotka Marlenka i poniekąd, od strony humorystycznej, zwariowany chomik. Pixar zrobił niebotycznie więcej lepszych filmów, ale dla dzieci może być.
Moja recenzja
http://wpajeczejsieci.blogspot.com/2017/04/piorun.html
[trochę spojlerów będzie]
Ja to widzę trochę inaczej, bardziej od strony psychologicznej (a właściwie behawioralnej, skoro o zwierzętach mowa). Owszem, jest trochę humoru, no i Marlenka wymiata (fenomenu chomika nie ogarniam), ale wg mnie jest to przede wszystkim historia psa, któremu ludzie narzucili jakąś rolę i spaczyli mu tym psychikę - i nie chodzi mi o wiarę w moce, ale o brak poczucia bezpieczeństwa. Scena w przyczepie świetnie to pokazuje, kiedy pies reaguje warczeniem na każdy odgłos, nawet na spadający kubek. Potem, gdy Piorun zdaje sobie sprawę z tego, że jest tylko zwykłym psem, załamuje się, bo utracił główny wewnętrzny napęd i nie wie co robić ze swoim życiem. Moje ulubione sceny to te, w których kotka uczy go jak być zwykłym burkiem - najlepszy jest moment, kiedy spogląda na bok Pioruna, na którym prawie już nie widać czarnej łaty, a zaraz potem patrzy na wyraz pyska psa, w którym po raz pierwszy widać autentyczną psią radość (i to jeszcze z tak błahej sprawy, jak deszcz spadający mu na nos). Wniosek z tego taki, że Piorun stał się szczęśliwy dopiero wtedy, kiedy zdjęto z niego odpowiedzialność za losy świata i pozwolono mu być po prostu psem ;)