Tytułowego Ringo trudno lubić (w sumie można, ale ja do niego nie pałałem sympatią). Może dlatego że to straszny cwaniak, który myśli jedynie o pieniądzach i niby ma dobre serduszko, a jednak nawet nie kiwnie palcem gdy widzi jak zabija się niewinnych ludzi, chyba że sam czuje się bezpieczny. A może dlatego że Giuliano Gemma tak jak w kultowych "Dniach gniewu" zagrał marnie. Całość broni się- pomysłowymi postaciami (na czele z czarnymi charakterami), muzyką i dużą dawką humoru, który, mimo że trup ściele się gęsto, został bardzo umiejętnie dodany do tego spaghetti. Mimo wszystko to jednak dość łatwa historia, którą ogląda się przyjemnie, ale do klasyki swojego gatunku za nic bym jej nie zaliczył.