Czuję niesmak, nie powiem. Nie rozumiem idei nakręcenia Pitbulla w postaci filmu - przecież to nic innego, jak zlepek scen z serii pierwszej. Nie oglądając wcześniej serialu, pewnie trudno byłoby mi się połapać, o co w ogóle chodzi. Z resztą podejrzewam, że nie jedna mam takie odczucie. Poza kilkoma scenami (np. kiedy Nielat wali konia, ha, ha...) nie było to nic innego, niż to, co można było już obejrzeć. Kompletnie tego nie rozumiem, co nie zmienia faktu, iż serial jest genialny! P. Vega mógł sobie darować jednak kręcenie filmu ;)
Film powstał przed serialem. Potem zostały dograne sceny do wersji odcinkowej. Tak więc to serial jest pozlepiany z fragmentów filmu oraz nowych nagrań, a nie na odwrót.
p.s. Założyłem konto tylko po to, by ci odpowiedzieć ;c
No, to wszystko wyjaśnia - w sumie zaczęłam się tego domyślać jakiś czas po napisaniu tego posta ;)
PS - Dziękuję za poświęcenie, z pewnością to konto ci się jeszcze przyda. ^^
Oj tam, na filmwebie są wpisy nawet sprzed 15 lat, a niektóre komentowane do teraz tematy mają nawet po 10, więc nawet w środku nie jestem :P Najbardziej lubię w filmwebie to, że jak napiszę jakąś głupotkę w poście, zupełnie niemerytoryczną, to zawsze dostanę odpowiedź, a jak kogoś obrzucę argumentami, to ciężko dostać odpowiedź i po-debatować... Ehh. Pzdr.