ale gdzieś po 10 minutach zdechło. Mamy więc absurdalny powód zawiązania akcji i absurdalną akcję cały film. Prosektorium okazuje się gmachem wielkości wielkiego biura, pełnego pomieszczeń, sal, magazynów, schowków, przejść i kryjówek. Nasz rzeźnik niczym z kreskówek - zawsze porusza się powoli nawet jak się śpieszy. Każde działanie rozpoczyna wielkim monologiem, pozwalającym ofierze rozeznać się we wszystkim. Ofiary oczywiście unieruchamia, ale - rzecz jasna - tylko na niby, grunt żeby się oswobodziły w 3 minuty. Ale ile można się ganiać po pustych pokojach? Więc nagle ni z tego ni z owego pojawia się pies i teraz pies bierze udział w gonitwie niczym w Bennym Hillu. Rzeźnik mając przewagę we wszystkim -siły, doświadczenia, logistyki, noży, pił, skalpeli plus mając podgląd na monitoringu - ba, nawet pastuchem elektrycznym! - ogranicza się do monologów i robieniu strasznych min.

Na resztę fabuły proponuję spuścić zasłonę, bo takiej żenady dawno nie widziałem. Wszystko dzieje się w ostatniej sekundzie, walki gazem, postrzeleni z shotguna robią przelewy a a szpitalnym arsenale brakowało chyba tylko wyrzutni rakiet.

Omijać szerokim łukiem.