Seans pozostawił mnie w głębokiej konfuzji. Usilnie próbowałam zrozumieć zamysł reżysera: diagnoza dzisiejszych czasów? Manifest lewicowych poglądów Godarda? Etiuda na temat...własnego psa???? Przykro mi, Godard ostro popłynął i zagubil się bez kompasu na morzu własnych koncepcji artystycznych. Dawno nie widzial s m filmu, który tak bardzo nie trzymał by się kupy (nomen omen, bo stolec, na nieszczęście, odgrywa w nim istotna rolę).