Już jakiś czas po obejrzeniu mogę powiedzieć, że "Pociąg do Darjeeling" to moja ulubiona pozycja kina drogi. Wszystko zrobiło tu dobrą robotę. Charakterystyczna otoczka reżysera, którą tworzy dzięki kolorom, chaotyczno-statycznym ruchom kamery, muzyce i humorze przemieszanym z goryczą to całkowicie specyficzny vibe, który całkowicie do mnie trafia. Do tego należy wziąć pod uwagę tajemniczych, choć bardzo sympatycznych bohaterów i sam poruszany w tym wszystkim temat.
Bo tym razem Wes nie opowiada nam o lisiej bajce, a właściwie przyziemnych problemach, z którymi bracia Whitman muszą się uporać. I nawet jeśli nie znamy zbyt dobrze ich przeszłości, nie wiemy co będzie z nimi dalej, tak w trakcie filmu naprawdę widać zmianę i to w tę stronę kieruję całą swoją sympatię.