Może to kwestia złego podejścia, ale chciałam obejrzeć film o tańcu i ciężkiej pracy. Dostałam historię o grupie tanecznej, do której przyszła pani uważająca się za najlepszą, trochę pokrzyczała, po czym doszła do wniosku, że jednak powinna być milsza. I co? Nagle wszystkie dziewczynki umieją tańczyć. Niby były pokazane próby, ale cała ta otoczka nierozwiniętych wątków, spłyciła ten najważniejszy. I jeszcze ten chłopaczek, który posiedział na próbach i nagle umie robić salta... Superwyrozumiały reżyser, któremu aktorka wychodzi z próby, a on jeszcze funduje jej rodzince przyjazd do Nowego Jorku. Tak jak wcześniej wspominałam, film okroił masakrycznie wątki poboczne.
Mnie ten film rozczarował, ale nie twierdzę, że jest bardzo zły. Może po prostu trzeba zdawać sobie sprawę, jak prosty i przewidywalny to będzie film.