szczególnie w jakieś ciche, powolne popołudnie.
pierwsze co ciśnie się na usta to: emocje, psychologia.
bo to na tym bazuje film.
nie ma nagłych zwrotów akcji, wszystko wyważone, subtelne.
delikatnie podglądane z boku.
to prawie scena jednego aktora:
Charlotte Rampling - po prostu cudowna.
jakby stworzona wprost do tej roli.
nie ma tu nic odkrywczego, a jednak ogląda się z zaciekawieniem.
na tym polega uniwersalizm tej historii, że może się przytrafić każdemu..
i co wtedy?!